Bóg daje wzrost
Treść
Pochylają się archeologowie nad ruinami wielkich antycznych cywilizacji. Szukają przyczyn ich upadku. Dlaczego armie zawiodły? Kto skruszył nienaruszalne dotąd podstawy imperium, co się stało z mądrością gromadzoną przez wielki w papirusowych zwojach? Dlaczego po wielkich mocarstwach pozostały dziś tylko wspomnienia? Czas zaciera ślady i pokazuje ulotność ludzkiej potęgi. A Kościół trwa.
Po ludzku nie da się tego faktu wyjaśnić. Zbudowany na fundamencie apostołów, oparty na wierze w Zmartwychwstałego, którego przecież tylko nieliczni widzieli, dotykali. Otulony powiewem Bożego Ducha. Sztafeta pokoleń przekazujących sobie wzajemnie wiarę trwa już nieprzerwanie 20 wieków - i trwać będzie do końca świata. Inna to potęga, tak różne od wspomnianych wcześniej królestwo. Nie człowiek nadaje jej kierunek i nie ludzki potencjał został w niej zapisany, ale potencjał Boży - witalna siła ziarna, które najpierw musi obumrzeć, aby wydać plon, i które choć małe, "najmniejsze ze wszystkich ziaren", wyrasta na potężne drzewo dające ukojenie wszystkim, którzy się pod nie zechcą schronić. Nie dzieje się to mocą ludzkiej świętości, bo do niej zostaliśmy dopiero wezwani. Dużo tu brudu, grzechu, swojej woli, by budować po swojemu i wedle swoich kryteriów wznosić zręby cywilizacji. Pozornie sytuacja jest patowa - jakże Bóg może zdziałać cokolwiek, jeśli człowiek nie chce? A jednak. Wystarczy mała szczelinka w skamieniałym ludzkim sercu, by łaska Boża mogła rozbłysnąć. Nie pojmiemy tego! Wystarczy odrobina dobrej woli, bezradność, która kruszy sobie wzniesiony wcześniej piedestał, wiara nawet tak mała, jak ziarnko gorczycy, aby królestwo Boże zaczęło w nas wzrastać, by ziemia wydała plon.
Ksiądz Machnacz napisał kiedyś, że gdyby dziś Jezus chodził po ziemi, być może opisując Królestwo Boże, użyłby obrazu huty. Stanąłby przed rozpalonym piecem martenowskim, wskazał palcem wrzącą, metaliczną kipiel i rzekł: podobne jest Królestwo niebieskie do tego, co się dzieje w kotle. Rzucona brudna ruda. Ileż w niej składników i zanieczyszczeń! Ogień huczy. Przeżera. Wszystko kipi i wrze. Potężne pasy obejmujące kocioł spękane od żaru. Bucha jakaś barwna para, pełgają trujące dymy. A z tego wszystkiego, z całego tego kotłowiska, gdzieś tam z boku małym otworem spływa najczystszy, rozpalony cynk, złoci się czysta, płynna miedź, iskrzy się żelazo...
Tak dokonuje się zbawienie człowieka. Kto nasypał do kotła tyle brudów, tyle niepotrzebnych zanieczyszczeń? To tajemnica ludzkiej wolności. Wolności, która do tego tygla domieszała tak wiele zbędnych, nieraz trujących substancji, która zniszczyła pierwotne piękno człowieka. Aby się zbawić, trzeba być czystym, odzyskać pierwotną czystość. Stąd ogień...
"Moc w słabości się doskonali"
- pisał św. Paweł. To zasada niepojęta dla ludzi przyzwyczajonych do wizerunku, który został wykreowany na potrzeby świata mody, sportu, polityki. Moc człowieka, który swoje życie powierzył Chrystusowi, nie płynie z niego - ona jest z Boga. I dlatego niestraszne mu zmienne trendy, poprawności, nie ma w nim lęku, że oto nagle się coś skończy i dotychczasowy blask zostanie otulony całunem zapomnienia. U podstaw Królestwa Bożego leży pokora. Bez niej nie ma budowania, nie ma wzrostu. To nic, że krzyż jawi się wielu jako zgorszenie czy relikt zacofania. Tak było od początku i będzie zawsze. To nic, że Chrystusowa logika praw rządzących w świecie jest tak inna niż szczytne prawa instytucji, które w imię humanitaryzmu pozwalają mordować i eliminować najsłabszych. Instytucje padały, ideologie rozsypywały się w gruzy, a Kościół trwa. I tak będzie do końca, jeśli tylko jego dzieci będą pamiętać, skąd mają czerpać odwagę i moc.
ks. Paweł Siedlanowski
"Nasz Dziennik" 2009-06-13
Autor: wa