Bo światłość w ciemności świeci...
Treść
Zesłanie Ducha Świętego znamionowały języki ognia, które ukazały się nad pierwszymi chrześcijanami. Powiew Pocieszyciela, który nawiedził nasze serca po odejściu umiłowanego Ojca Świętego do Domu Pana, wyraziliśmy milionami światełek, którymi w minionym tygodniu zalane były ulice Polski, szczególnie te noszące imię Jana Pawła II.
W noc przed pogrzebem Ojca Świętego czuwaliśmy nie tylko w świątyniach. Szczególnie młodzież - skora do spontanicznych wzruszeń serca i nagłych inicjatyw, umawiała się drogą pantoflową na palenie zniczy na chodnikach ulic - tych szczególnych, które po całej Polsce oddają hołd Janowi Pawłowi II, a zarazem przynoszą splendor mieszkańcom miast, głosząc imię tak wielkiego człowieka. Znicze w ubiegłym tygodniu można było znaleźć niemal wszędzie - tak wiele miejsc związał ze sobą Ojciec Święty, niestrudzenie wędrując po ojczystej ziemi. Dla jednych zapalany płomyk był łzą, dla innych - znakiem pamięci, nadziei, obietnicy bądź wołania... Tak dawana bez końca miłość połączyła nas wszystkich, choć pozostajemy różni. Jesteśmy teraz razem, bo wszystkich nas przygarnął, umiłował. "Świat nie potrzebuje nauczycieli wiary, ale świadków wiary"... Papież swoim świadectwem otworzył serca na tajemnicę Chrystusa. Po tygodniu wzruszeń niech każdy z nas pamięta, skąd Jan Paweł II czerpał swą siłę, na kogo wskazywał, czyją był ikoną. Nie miał nic, a obdarował cały świat. Przybliżył nam Chrystusa. Był w tym również godnym naśladowcą Tej, której zawierzył bez reszty - Maryja też obdarowała nas wszystkich, mówiąc jedno słowo: "fiat".
Znicze gasną i trafiają na śmietnik, ale serca nam nadal płoną, nie trzymajmy więc tego światła "w ukryciu ani pod korcem", nieśmy je światu.
JM
"Nasz Dziennik" 2005-04-11
Autor: ab