Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Blokowanie, którego nie ma

Treść

Kancelaria Prezydenta dementuje doniesienia, jakoby Lech Kaczyński blokował nominacje na nowych szefów służb specjalnych. Do prezydenta nie trafiły jeszcze dwa z trzech wniosków o zaopiniowanie kandydatów, a jeden dostarczony został dopiero tuż przed świętami. Kancelaria Prezydenta jeszcze wczoraj czekała na wnioski o zaopiniowanie kandydatów rządu na szefów wywiadu i kontrwywiadu wojskowego. Dwa z trzech wniosków o opinię w sprawie kandydatów na szefów Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służby Wywiadu Wojskowego do prezydenta jeszcze nie trafiły. I chociażby z tego powodu Lech Kaczyński nie mógł się do nich odnieść. Niecierpliwość, z jaką politycy Platformy Obywatelskiej czekają na wyrażenie przez prezydenta opinii, wskazuje jednak, że wnioski powinny dotrzeć do Kancelarii Prezydenta lada chwila. "W związku z nieprawdziwymi doniesieniami mediów na temat rzekomego blokowania przez Prezydenta RP nominacji dla szefów ABW oraz wywiadu i kontrwywiadu wojskowego, Kancelaria Prezydenta RP informuje, że wniosek o zaopiniowanie kandydatury Krzysztofa Bondaryka na szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, który obowiązki szefa tej służby pełni od 16 listopada 2007 roku, wpłynął do Kancelarii Prezydenta RP dopiero 21 grudnia 2007 roku. Wnioski dotyczące powołania szefów wywiadu i kontrwywiadu wojskowego nie wpłynęły do Kancelarii Prezydenta RP" - wyjaśniała wczoraj Kancelaria Prezydenta. Komunikat to reakcja na wczorajszą publikację "Dziennika". Gazeta napisała, iż prezydenccy doradcy znaleźli sposób, jak można zablokować kandydatury ludzi Donalda Tuska na szefów służb specjalnych. Mają oni namawiać głowę państwa, aby wstrzymała się z wyrażeniem swojej opinii w sprawie planowanych nominacji. Bo choć opinia prezydenta nie jest wiążąca, to problemem okazać się może całkowity jej brak. Według ministra spraw wewnętrznych, wicepremiera Grzegorza Schetyny, kandydaci na szefów służb mogliby co trzy miesiące być powoływani na stanowiska "pełniących obowiązki". - To jest rzecz absurdalna i niepotrzebna, znaczy, że po raz kolejny otoczenie prezydenta robi politykę medialną i tworzy złą atmosferę między premierem i prezydentem, między rządem a Kancelarią Prezydenta. To jest po raz kolejny robienie polityki pod dywanem w taki sposób nieracjonalny i tworzący konflikty - powiedział Schetyna w Polskim Radiu. Kandydatami Donalda Tuska na szefów służb specjalnych są ludzie w przeszłości ze służbami związani: Krzysztof Bondaryk, Maciej Hunia i Grzegorz Reszka. Obecnie są już zresztą "pełniącymi obowiązki" odpowiednio: Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Służby Wywiadu Wojskowego i Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Jak już pisaliśmy, Bondaryk był dwukrotnie dymisjonowany z zajmowanych stanowisk w atmosferze "przecieków i gromadzenia kwitów na niewygodnych polityków". W 1996 r. został odwołany przez ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Zbigniewa Siemiątkowskiego z funkcji szefa białostockiej delegatury Urzędu Ochrony Państwa. W 1999 r. premier Jerzy Buzek odwołał Bondaryka z funkcji wiceministra spraw wewnętrznych i administracji. Maciej Hunia był m.in. zastępcą szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, gdy za czasów rządów SLD służbą tą kierował Andrzej Barcikowski. Grzegorz Reszka był natomiast m.in. wiceszefem UOP i dyrektorem Zarządu Kontrwywiadu Urzędu Ochrony Państwa. Choć prezydent, nawet gdyby chciał, nie mógł nic zablokować, gdyż nie był w stanie rozpatrzyć wniosków, które do Kancelarii Prezydenta nie wpłynęły, już pojawiają się opinie, że blokowanie tych nominacji miałoby być swoistym rewanżem za to, iż rząd ma blokować nominacje ambasadorskie, w sprawie których decyzję podjęła jeszcze poprzednia ekipa. Chodzi o Andrzeja Sadosia, który miałby objąć stanowisko ambasadora przy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) w Wiedniu, i Jerzego Achmatowicza - na stanowisko ambasadora w Meksyku. Obaj nie uzyskali opinii sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Choć uzyskanie ich nie jest obowiązkiem, to jest jednak pewnym zwyczajem. - Anna Fotyga wysłała pismo do marszałka Sejmu z prośbą o opinię 15 listopada, kiedy nie były powołane jeszcze komisje sejmowe. Później okazało się, że tego samego dnia prezydent podpisał nominacje ambasadorskie. Występowanie o opiniowanie Komisji Spraw Zagranicznych było przejawem złej woli albo jakiejś nieorientacji co do zamiarów prezydenta - mówił wczoraj marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Kancelaria Prezydenta informowała jednak, że nie jest prawdą, iż prezydent powołał Achmatowicza na ambasadora w Meksyku. Artur Kowalski "Nasz Dziennik" 2008-01-05

Autor: wa