Blokada kurka z gazem
Treść
Rosyjski koncern energetyczny Gazprom nie może zapewnić dodatkowych dostaw surowca do zachodniej Europy.
- Gazprom nie może obecnie wysłać dodatkowego gazu na zamówienie naszych partnerów z Europy - oświadczył wiceprezes firmy Aleksandr Krugłow po spotkaniu z Władimirem Putinem. Premier polecił w sobotę, aby Gazprom odpowiedział pozytywnie na potrzeby gazowe Europy po zaspokojeniu potrzeb wewnętrznych. - Proszę o dołożenie starań, żeby zaspokoić potrzeby naszych zagranicznych partnerów, pamiętając, że głównym celem przedsiębiorstw energetycznych, a zwłaszcza Gazpromu, jest zabezpieczenie potrzeb krajowych - podkreślił Putin.
Unia Europejska ogłosiła, że Rosja ograniczyła dostawy gazu z powodu fali zimna, która nawiedziła rosyjskie terytorium. Krugłow przyznał, iż w ostatnich dniach nastąpił 10-procentowy spadek dostaw gazu do zachodnich odbiorców, lecz sytuacja już wróciła do normy.
W piątek z ofertą pomocy Gazpromowi wystąpiła ukraińska państwowa spółka paliwowa Naftohaz. Jednak nie wyjaśniono, na czym miałaby polegać ta pomoc. Chodzi jednak najprawdopodobniej o uzupełnienie braków w dostawach gazu z Rosji do UE paliwem, które Ukraina zgromadziła w swych zbiornikach podziemnych. Ukraińskie magazyny gazowe należą do największych w Europie i mogą pomieścić ponad 30 mld m sześc. surowca. W grudniu władze w Kijowie informowały, że zgromadziły w nich 19 mld m sześc. gazu.
Ukraiński minister ds. energetyki Jurij Bojko odparł też zarzuty Rosji o podbieranie przez Ukrainę gazu dla odbiorców w UE. - Zmniejszenie dostaw nastąpiło z winy Rosji, a nie Ukrainy - mówił, zapewniając, że Kijów wypełnia swe zobowiązania tranzytowe.
W Polsce rząd i PGNiG twierdzą, że gazu nie zabraknie. Premier Donald Tusk powiedział, że otrzymał od ministra skarbu informację, iż Gazprom dostarcza całość zakontraktowanego surowca. - Na pewno dzisiaj nie pojawią się żadne problemy, jeśli chodzi o ilość gazu, który ze Wschodu do nas płynie - oświadczył Tusk w piątek. W czwartek zanotowano zmniejszenie dostaw z tego kierunku o około 7 procent. W piątek PGNiG poinformowało, że dostawy gazu wróciły do normalnego poziomu. Wicepremier Waldemar Pawlak ocenił, iż system korzystania z zapasów obowiązkowych gazu działa sprawnie pomimo rekordowego zużycia. Przypomniał, że w Polsce zużywamy obecnie dziennie o około 20 mln m sześc. gazu więcej niż w styczniu.
Według danych Komisji Europejskiej, dostawy gazu spadły także do Austrii, na Słowację, Węgry, do Bułgarii, Rumunii, Grecji i Włoch. Według rzecznik KE ds. energii Marlene Holzner, nie ma sytuacji alarmowej, bo kraje te albo były w stanie kupić gaz z innych źródeł, albo wykorzystują swoje zapasy. Holzer przypomniała, że kraje UE utrzymują, zgodnie z unijnymi wymogami, 30-dniowe zapasy surowca.
W razie sytuacji alarmowej Komisja Europejska może powołać tzw. grupę koordynacyjną złożoną z przedstawicieli 27 państw. Jednak jak na razie żaden kraj nie prosił o to Komisji. W Polsce zagrożenie przerwą w dostawach gazu wzbudziło jednak niepokój opozycji. PiS zażądało od premiera informacji, czy planowane są podwyżki cen tego surowca. - Donald Tusk powinien publicznie wyjaśnić, w jakim stopniu ograniczenie przez Gazprom dostaw gazu do Polski wpłynie na polską gospodarkę - powiedział przewodniczący Klubu Parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak. Domagał się też skłonienia PGNiG do rozłożenia na raty polskich płatności za rosyjski gaz.
Piotr Falkowski
Nasz Dziennik Wtorek, 7 lutego 2012, Nr 31 (4266)
Autor: au