Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Błogosławiony Michale Sopoćko

Treść

Zdjęcie: arch./ -

Metropolita białostocki ks. abp Edward Ozorowski z okazji beatyfikacji ks. Michała Sopoćki napisał: „Kiedy pytamy, w czym można naśladować nowego Błogosławionego, odpowiedź przychodzi sama: w zawierzeniu Chrystusowi bez reszty – w doli i niedoli, w powodzeniu i niepowodzeniu. Mogą go brać za patrona spowiednicy, kapelani wojskowi, profesorowie, studenci i zwykli wierni, zwłaszcza borykający się z przeciwnościami losu. Do wszystkich odnoszą się powtarzane przez niego słowa: »Jezu, ufam Tobie«”.

Z jednej strony ziemskie życie ks. Michała było nieustannym odkrywaniem wiary w miłosierdzie oraz wchodzeniem w głęboką nadzieję. Z drugiej – o nikim chyba Pan Jezus nie powiedział do św. Faustyny: „Myśl jego jest ściśle złączona z myślą moją, a więc bądź spokojna o dzieło moje, nie dam mu się pomylić, a ty nic nie czyń bez jego pozwolenia” („Dzienniczek” 1408). Łaska, jaką otrzymał, i krzyż, który dźwigał, są zaproszeniem dla wielu kapłanów. Czy jednak są tacy, którzy chcieliby te dary ponieść?

Urodził się na Wileńszczyźnie. W Wilnie też przyjął święcenia kapłańskie, ale pierwsze lata swej posługi związał z Warszawą, gdzie studiował. Od gorących dni sierpnia 1920 r. do 1929 r. był też kapelanem wojskowym. Powrócił do Wilna jako ojciec duchowny seminarium oraz wykładowca. W 1934 r. habilitował się na Uniwersytecie Warszawskim. Dwa lata wcześniej został spowiednikiem w Zgromadzeniu Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, gdzie spotkał s. Faustynę Kowalską. Wiedza ks. Sopoćki oraz jego mądrość i głęboka ufność staną się narzędziami, którymi Chrystus będzie się posługiwał po śmierci Apostołki swego Miłosierdzia.

W czasie okupacji ks. Sopoćko ukrywa się w obawie przed aresztowaniem, jednocześnie zakłada (w myśl wskazówek z „Dzienniczka”) Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego. Od wznowienia działalności seminarium wileńskiego w 1944 r. aż do jego zamknięcia przez władze sowieckie prowadzi działalność dydaktyczną, jednak po trzech latach musi uchodzić do Białegostoku. Zostanie tam aż do śmierci w 1975 r., wykładając w tamtejszym seminarium pedagogikę, katechetykę, homiletykę, teologię pastoralną i ascetyczną oraz ucząc języków łacińskiego i rosyjskiego. Jest to też dla ks. Michała czas szczególnego cierpienia – wiele pisze o Bożym Miłosierdziu, głosi rekolekcje, konferencje, zabiega o ustanowienie Święta Miłosierdzia – wszystko wydaje się bezowocne. Orędzie s. Faustyny napotyka trudności pośród ludzi Kościoła, a sam ks. Sopoćko jest bezzasadnie atakowany, tak że w momencie śmierci nie ma nikogo, kto by chciał kontynuować jego myśl teologiczną. Wszystkie przeciwności bł. ks. Michał przyjmował zawsze jako Bożą wolę i oczyszczenie. Spełnia się to, co zapowiedział o nim Pan Jezus: „Tyle koron będzie w koronie jego, ile dusz się zbawi przez dzieło to. Nie za pomyślność w pracy, ale za cierpienie nagradzam” („Dzienniczek” 90).

Módlmy się, abyśmy sami zapragnęli tak pracować dla ratunku dusz wielu.

ks. Łukasz Kadziński
Nasz Dziennik, 24 listopada 2014

Autor: mj