Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bjoergen i jej "pomagacze"

Treść

Nie ustaje spór na linii Justyna Kowalczyk - reprezentacja Norwegii. Nasza srebrna i brązowa medalistka olimpijska raz jeszcze zarzuciła Marit Bjoergen, podwójnej złotej medalistce, przyjmowanie sterydów jako leków na astmę, bez których w Whistler nie byłaby w stanie walczyć o najwyższe cele. Przynajmniej według Polki.
Słowa Kowalczyk odbijają się w narciarskim świecie szerokim echem i nasza reprezentantka o tym doskonale wie. Co więcej, cieszy się z takiego obrotu sprawy. - Jako najlepsza biegaczka - no może jeszcze przed igrzyskami, bo w Kanadzie Marit wydaje się najlepsza - mam prawo o pewnych kwestiach mówić głośno, a nawet powinnam to robić - powiedziała. Polka po biegu łączonym, w którym Bjoergen wywalczyła swój drugi złoty medal olimpijski, zwróciła uwagę na problemy zdrowotne Norweżki. Ta już od kilku lat choruje na astmę, a latem ubiegłego roku objawy miały się nasilić. W związku z tym zawodniczka uzyskała zgodę na przyjmowanie zwiększonej dawki silnych medykamentów, znajdujących się na liście zakazanych środków dopingujących. Według Kowalczyk, to sytuacja niesprawiedliwa. - Dostęp do tych leków powinni mieć w takim razie wszyscy zawodnicy. To dziwne, że nagle wielu biegaczy, pływaków i kolarzy cierpi na astmę i może dzięki temu przyjmować zakazane substancje. Kiedy ja byłam młoda, ktoś najwyraźniej zapomniał wyrobić mi odpowiednich papierów, przynajmniej tak to odbieram - przyznała wyraźnie zdenerwowana Polka, przypominając, że wspomniane leki rozszerzają pęcherzyki płucne, co w biegach stanowi dodatkowy atut. - Marit czuje się zagrożona, bo dobrze wie, że bez tych swoich "pomagaczy" nie za bardzo miałaby co robić tu ze mną i innymi dziewczynami - dodała Kowalczyk.
Jej słowa wzburzyły opinię publiczną w Norwegii. Tamtejsze media i sportowe osobowości bronią Bjoergen, wytykając przy okazji potknięcia naszej reprezentantce. Tuż po biegu łączonym norweska ekipa złożyła nawet oficjalny protest, domagając się odebrania Polce medalu za zastosowanie kroku łyżwowego na odcinku pokonywanym techniką klasyczną. Nasza reprezentantka do "przewinienia" się zresztą przyznała. - Takie błędy popełnia każdy, mnie on nie pomógł i nikomu nie zaszkodził. Sędziowie nie mieli wątpliwości - powiedziała Kowalczyk. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że przyszłoroczne mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym rozegrane zostaną w Oslo, a naszą biegaczkę (charakterną, bezkompromisową) cały konflikt dodatkowo umotywował i zmobilizował do jeszcze cięższej i efektywniejszej pracy.
Polkę irytuje postawa Norwegów tak że dlatego, że sami często i ostro krytykowali dopingowe przygody reprezentantów Rosji. - A sami jednocześnie świadomie przyjmują zakazane środki na choroby. Trudno to pojąć - zakończyła.
Emocje przed sobotnim biegiem na 30 km rosną z godziny na godzinę i z każdym wypowiedzianym słowem...
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-02-24

Autor: jc