Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Biskup Solidarności - biskup niezłomny

Treść

- Jako wikariusz parafii Matki Bożej Królowej Polski w Stalowej Woli dobrze wiedziałem, że ks. bp Edward Frankowski był osobą represjonowaną, to nie ulegało żadnej wątpliwości. Ale dopiero kontakt z dokumentami Służby Bezpieczeństwa oraz wydziałem ds. wyznań pozwala na określenie zakresu tych działań, ich złośliwości i pełne przekonanie co do tego, że ksiądz biskup był kapłanem niezłomnym - podkreślił ks. prof. Bogdan Stanaszek podczas wczorajszego wykładu na uroczystej sesji naukowej "Biskup Solidarności" poświęconej osobie ks. bp. Edwarda Frankowskiego. W czasie konferencji zorganizowanej w filii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w Stalowej Woli historycy zaprezentowali wyniki niedawno zakończonych kwerend archiwalnych prowadzonych przez Komisję Historyczną Konferencji Episkopatu Polski i Instytutu Pamięci Narodowej.

Członek Komisji Historycznej KEP
ks. prof. Bogdan Stanaszek (KUL) na wstępie swojego wykładu zauważył, że dziennikarze koncentrują się w swoich materiałach na tajnych współpracownikach, którzy szkodzili Kościołowi, ale to jest tylko mała część historii Kościoła. - Ta prawdziwa, rzeczywista karta była pisana przez ludzi niezłomnych, których była zdecydowana większość, a wśród nich ks. bp Edward Frankowski - podkreślił historyk z KUL.
Ksiądz Stanaszek powiedział, że w wyniku kwerend archiwalnych okazało się, iż znaczna część dokumentacji SB dotycząca ks. bp. Frankowskiego została zniszczona na początku 1990 r., żeby ukryć często bezprawne działania bezpieki podejmowane wobec duchowieństwa. Z pozostałych materiałów wyłania się skala działań SB w Stalowej Woli. Bezpieka zmierzała mianowicie do storpedowania szerokich działań społeczno-duszpasterskich nieugiętego kapłana. - Te zapisy stwierdzają w sposób jednoznaczny, że ks. Edward Frankowski - "nielegalny proboszcz" "nielegalnej parafii" - był zdecydowanym wrogiem tego systemu i przyczynił się w sposób bardzo wyraźny do jego upadku. W tych aktach esbeckich zarejestrowano go jako człowieka, z którym należało walczyć, którego należało zniszczyć, i SB robiła wszystko, aby to uskutecznić - stwierdził ks. prof. Stanaszek.
Bezpieka śledziła każdy krok duchownego, utrwalając jego kazania (m.in. podczas Mszy św. za Ojczyznę) i wystąpienia, m.in. w obronie represjonowanego działacza rolniczej opozycji Jana Kozłowskiego czy też studentów skazanych za rzekomo nielegalną demonstrację przed komisariatem MO w Sandomierzu. Otaczająca go siatka agentów donosiła, że odprawiał nabożeństwo za ofiary Katynia, że zaprosił ks. bp. Ignacego Tokarczuka na głoszenie rekolekcji. Wprowadzano nawet ludzi bezpieki na zamknięte spotkania z udziałem późniejszego biskupa. Jedyny zachowany stenogram z kazania z 27 sierpnia 1980 r. w związku z głodówką działaczy opozycyjnych w kościele prelegent przekazał na ręce dostojnego jubilata.
Historyk z rzeszowskiego oddziału IPN Mariusz Krzysztofiński zaprezentował taktykę działań podejmowanych wobec ks. bp. Frankowskiego już od końca lat 60. Według niego, ówczesne działanie SB miało na celu początkowo rozeznanie zamiarów duchowieństwa stalowowolskiego i wiernych w związku z budową nowego kościoła oraz dążenie do pogłębiania zarysowujących się rzekomo sprzeczności między kapłanami. Już w 1971 r. władze komunistyczne uzależniły wyrażenie zgody na budowę kościoła Matki Bożej "od przeniesienia do innej parafii wikariusza ks. Edwarda Frankowskiego znanego z demonstracyjnego łamania przepisów prawnych w przedmiocie budownictwa sakralnego oraz jątrzenia społeczeństwa i powodowania konfliktów między wiernymi a miejscowymi władzami". Na początku lat 70. SB zwracała szczególną uwagę na poczynania proboszcza ks. Władysława Janowskiego i ks. Frankowskiego. W odniesieniu do tego ostatniego raportowano: "wymieniony systematycznie łamie przepisy prawne, organizuje nielegalnie pracę duszpasterską na zasadzie parafii, rozbudowuje nielegalnie obiekt sakralny, utworzył nielegalny punkt katechetyczny oraz reprezentuje postawę negatywną do zarządzeń i zaleceń władz".

Nie dał poróżnić Kościoła
Bezpieka poddawała duchowieństwo w Stalowej Woli tzw. działaniom dezintegracyjnym, podejmując próby skłócania, stwarzania konfliktów pomiędzy poszczególnymi duchownymi. W realizacji tych zamierzeń pomocne były osobowe źródła informacji i tajni współpracownicy. Ich siatka otaczała ks. Frankowskiego. TW "Wesołowski" przekazywał informacje na temat relacji między ks. Pawłowskim a ks. Frankowskim. Inny TW o pseudonimie "Myśliwy" relacjonował, że w reakcji na decyzję prokuratury nakazującej ks. Frankowskiemu rozebranie przybudówki do kaplicy, kapłan postanowił, że on jako ksiądz tych zaleceń nie wykona, nawet za cenę wolności, gdyż nie zna przypadku, żeby ksiądz rozbierał kościół i on tego nie będzie robił. TW "Marek" donosił o spotkaniach księdza z radą parafialną. Dzięki działalności agentów SB znała przynajmniej część planów kapłana i starała się im przeciwdziałać. Na przykład w 1970 r., znając plany przebudowy wnętrza świątyni - od TW "Zbyszka" - oraz montażu organów, m.in. nakazano architektowi, aby wstrzymał budowę. W następnym roku starano się uniemożliwić plany uzyskania darowizny placu pod budowę nowego kościoła.
Krzysztofiński podkreślił, że "Zbyszek" był bardzo cennym źródłem informacji dla SB. Przekazał np. informacje na temat pracy magisterskiej księdza biskupa, planów jej obrony. Polecono mu dostarczyć tę pracę. W latach 80. inwigilował kapłana TW noszący pseudonimy "Franek" i "Ryszard".
SB starała się gromadzić wszystkie informacje o domniemanych nieporozumieniach między ks. Jabłońskim, ks. Frankowskim a wiernymi, aby je pogłębiać i wykorzystywać w celach dezintegracyjnych. W 1972 r. po donosie TW "Białego" o zwolnieniu i zatrudnieniu sióstr zakonnych przez ks. Frankowskiego postanowiono "przeanalizować możliwość anonimów do najbardziej niezadowolonych osób o treści postępowania ks. Frankowskiego, sporządzić o podobnej treści anonimy do kurii biskupiej w imieniu wiernych o postępowaniu ks. Frankowskiego, mając na uwadze zwolnienie siostry, życie prywatne, rozbijanie się prywatnymi samochodami, o czym wierni sami wiedzą, powyższą dezintegrację przed wysłaniem uzgodnić w wydziale IV". Ksiądz Edward Frankowski, prowadząc wówczas duszpasterstwo wśród Cyganów, był wożony przez nich prywatnymi samochodami, co - jak widzimy - bezpieka próbowała wykorzystać.
Inwigilację księdza biskupa zintensyfikowano w latach 80., m.in. od 1981 r. istniała specjalna grupa terenowa SB w Stalowej Woli. Pod koniec grudnia 1980 r. SB założyła teczkę na temat sprawy operacyjnego rozpracowania o pseudonimie "Czarny", które to określenie dotyczyło ks. Frankowskiego. Podstawą zorganizowania tej akcji było "prowadzenie wrogiej działalności godzącej w ustrój PRL" przez tego kapłana. Inwigilacja księdza biskupa w latach 80. była bardzo intensywna, o czym świadczy fakt, że zgromadzono aż 6 tomów akt. Na przykład była tam relacja z 1988 r., gdy w kościele na nabożeństwie ks. Frankowski odczytał komunikat od strajkujących hutników. Sprawę zamknięto dopiero pod koniec listopada 1989 r., a akta pod pozorem niskiej ich przydatności operacyjnej zostały zniszczone w następnym roku.
Historycy dotarli także do nazwisk funkcjonariuszy SB, którzy prowadzili inwigilację stalowowolskiego Kościoła. Był to w latach 70. płk Władysław Podsadzki, później - płk Jerzy Jagodziński, por. Bobowski, płk Zbigniew Łyczek. Tego ostatniego bardzo chwalili przełożeni, którzy określali jego działania jako "zdecydowane i konsekwentne", wykonywał je, "nie szczędząc czasu wolnego". W nagrodę awansował na stanowisko naczelnika do Rzeszowa. - Stalowa Wola zajmowała wyjątkowe miejsce na mapie oporu społecznego w Polsce oraz na mapie Kościoła katolickiego, i to nie tylko za sprawą opozycji, ale także za sprawą wolnej Polski w Kościele, której uosobieniem był ks. Edward Frankowski. Chrystus vincit - zakończył historyk IPN.
Zenon Baranowski
"Nasz Dziennik" 2007-10-16

Autor: wa

Tagi: bp frankowski