Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Billboardy muszą być podpisane

Treść

Nowa afera billboardowa, tak jak poprzednia, może zakończyć się w sądzie. Platforma Obywatelska zapowiedziała, że jeśli PiS będzie nadal rozpowszechniać informacje, jakoby występowały jakieś nieprawidłowości w kampanii billboardowej PO, to sprawa zakończy się w sądzie. PiS zarzuciło PO, że nie podpisała swoich billboardów. Państwowa Komisja Wyborcza poinformowała, że wszystkie materiały o charakterze agitacji wyborczej, które są dostępne od dnia ogłoszenia wyborów, muszą być oznaczone, od jakiej partii pochodzą.

Według posła PO Sławomira Nowaka, obowiązek podpisania billboardów następuje dopiero wtedy, gdy partia powiadomi Państwową Komisję Wyborczą o powołaniu komitetu wyborczego, a Platforma tego na razie nie zrobiła. W razie dalszego rozpowszechniania przez PiS oskarżeń PO nie wykluczyła wystąpienia do sądu już w drugiej aferze billboardowej.
Podczas poprzedniej kampanii Jacek Kurski zarzucił Platformie, że część jej kampanii billboardowej finansowało PZU, które miało udostępnić po atrakcyjnej cenie wynajęte wcześniej przez siebie billboardy. Sąd orzekł jednak, że za swoje oskarżenia Kurski powinien Platformę przeprosić. - Kampania wyborcza rozpoczęła się z dniem ogłoszenia postanowienia prezydenta o zarządzeniu wyborów, czyli 8 września. W związku z powyższym od dnia 8 września 2007 r. wszelkie materiały mające charakter agitacji politycznej, rozpowszechniane przez partię polityczną zamierzającą uczestniczyć w wyborach, powinny być oznaczone jako pochodzące od komitetu wyborczego tej partii - wyjaśnia Państwowa Komisja Wyborcza. PKW zaznacza, że koszty takich działań powinny zostać wliczone w koszty kampanii wyborczej. - To my mamy rację, a Platforma Obywatelska będzie miała kłopoty z rozliczeniem tej kampanii - powiedział Tomasz Dudziński (PiS), który dodaje, że żadnej sprawy w sądzie się nie obawia. Dla poparcia swojej wersji PiS przygotowało również ekspertyzę prawną w tej sprawie. Dudziński w poniedziałek zadał publiczne pytanie, dlaczego tylko około 10 proc. billboardów PO jest podpisanych, że znajdują się na nich materiały PO, i czy w takim razie oznacza to, że te 90 proc. jest finansowanych nie przez partię, lecz "jakiegoś magnata finansowego".
Kłopoty z billboardami to jednak nie jedyne problemy, z którymi musi się teraz zmierzyć PO. Wycofaniem się ze startowania z list Platformy zagroził bowiem Jan Rokita. Chociaż sam dostał w Krakowie "jedynkę", to jednak nie podoba mu się kształt listy, gdyż nie trafili na nią związani z nim politycy. W takiej sytuacji mógłby startować do Senatu jako kandydat niezależny. - Mam nadzieję, że dojdzie do porozumienia i Rokita będzie otwierał listę krakowską - powiedział szef klubu parlamentarnego PO Bogdan Zdrojewski. Sam lider PO Donald Tusk podkreślał, że nie ma między nim a Rokitą żadnego konfliktu. - To, że na etapie budowania list są napięcia, ludzie konkurują, to jest zupełnie zrozumiałe, od tego jesteśmy w szefostwie Platformy, żeby te napięcia rozładowywać, zrobimy to skutecznie w ciągu najbliższych kilku dni - powiedział Tusk. Obaj panowie spotkali się wczoraj, aby omówić różnicę zdań. - Osobiście dawałem jednoznaczny wyraz temu, że oczekuję od Jana Rokity liderowania liście krakowskiej. Znajdziemy kompromis. Jeśli Jan Rokita uznał, że Senat będzie dla niego lepszym miejscem, też będzie miał pełne poparcie moje i Platformy - mówił lider PO.
Rokita, jeśli wystartuje do Sejmu z krakowskiej listy, będzie miał za swoich rywali m.in. Zbigniewa Ziobrę oraz Zbigniewa Wassermanna z PiS, a także Jana Widackiego, który wystartuje z list LiD.
Stopniowo kształtują się również listy w pozostałych okręgach. Ciągle jednak trwają wewnątrzpartyjne boje o miejsce na liście. W Warszawie dojść ma do konfrontacji Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska. Z ramienia LiD w stolicy wystartują m.in. Marek Borowski i Ryszard Kalisz.
W Gdańsku na czele listy PO będzie Sławomir Nowak, a listy PiS - Jacek Kurski, chociaż Prawo i Sprawiedliwość ciągle namawia do startu ze swoich list Macieja Płażyńskiego. Płażyński może jednak ponownie wystartować do Senatu jako kandydat niezależny. Liderem Lewicy i Demokratów w Gdańsku ma być Bogdan Lis, a Samoobrony Danuta Hojarska. Z pierwszego miejsca z listy LPR wystartować ma do Sejmu Janusz Korwin-Mikke.
W Gdyni na czele listy PiS stanie Jolanta Szczypińska, PO - poseł Tadeusz Aziewicz, LiD - Joanna Senyszyn, a LPR Robert Strąk.
W Łodzi z list PO wystartują m.in.: Cezary Grabarczyk, Mirosław Drzewiecki, Elżbieta Radziszewska, Andrzej Biernat i Stefan Niesiołowski. Z kandydowania zrezygnowała posłanka PO Iwona Śledzińska-Katarasińska. Listę LiD w Łodzi będzie otwierał Wojciech Olejniczak.
W okręgu gliwickim z list PiS ma wystartować minister zdrowia Zbigniew Religa. Jego rywalem może być Janusz Steinhoff, wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka, który miałby startować z PO. W okręgu płocko-ciechanowskim zmierzą się Julia Pitera z PO, Jolanta Szymanek-Deresz z LiD, Waldemar Pawlak i Adam Struzik z PSL.
W okręgu rzeszowskim na pierwszym miejscu listy PSL ma się znaleźć poseł Jan Bury. W krośnieńskim liderem listy Samoobrony będzie Janusz Maksymiuk. We Wrocławiu na czele listy PiS będzie Kazimierz Michał Ujazdowski, a PO - Bogdan Zdrojewski.
Do tej pory Państwowa Komisja Wyborcza zarejestrowała komitety: Samoobrony RP, PSL, koalicji Lewica i Demokraci, Prawa i Sprawiedliwości, Polskiej Partii Pracy, partii Lewica i Demokraci, LPR oraz "Wierni Polsce". Kolejne trzy komitety złożyły wczoraj wnioski do PKW: Partii Kobiet, Samoobrony Patriotycznej i Unii Polityki Realnej.

Rząd w komplecie
W cieniu billboardowych sporów w komplecie może już obradować rząd. Prezydent Lech Kaczyński na wniosek premiera powołał kolejnych zdymisjonowanych w piątek ministrów z powrotem na ich stanowiska. Premier Jarosław Kaczyński doprowadził najpierw do dymisji, a potem do ponownej nominacji ministrów w swoim rządzie, by uniknąć sejmowej debaty i głosowania za ich odwołaniem, a tym samym paraliżu prac rządu, gdyby po odwołaniu premier pozostał w rządzie bez ministrów.
Po nominacji szefów resortów prezydent Lech Kaczyński udał się do Mszczonowa. Odznaczył tam uczestników wydarzeń z 11 września 1939 roku. Przed 68 laty Pułk Strzelców Kaniowskich rozbił w Mszczonowie wojska niemieckie.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2007-09-12

Autor: wa