Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bilet do Polski

Treść

Już w marcu ma zostać zaprezentowany obywatelski projekt ustawy repatriacyjnej. Przygotowuje go Stowarzyszenie "Wspólnota Polska". By trafił do Sejmu, musi się pod nim podpisać 100 tys. osób. Najważniejsza zmiana to zobowiązanie rządu do wskazania lub utworzenia konkretnej jednostki organizacyjnej, odpowiedzialnej za umożliwienie powrotu do Ojczyzny tym, którzy tego chcą.
Kilkanaście tysięcy Polaków, potomków sowieckich deportacji w głąb Rosji czeka na powrót do Ojczyzny. Niestety, kolejne polskie rządy przez ponad dwadzieścia lat nie były w stanie bądź nie uznawały za zasadne przeprowadzić ich skutecznej ewakuacji do kraju. Zniecierpliwione tą sytuacją Stowarzyszenie "Wspólnota Polska" przygotowuje obywatelski projekt ustawy repatriacyjnej. Nie wyklucza, że dokument zostanie zaprezentowany jeszcze w marcu. Stowarzyszenie przeprowadza wstępne konsultacje na temat obywatelskiego projektu ustawy repatriacyjnej. Inicjatywę podjął Maciej Płażyński, szef Stowarzyszenia "Wspólnota Polska", który wskazuje na błędy ustawy repatriacyjnej z 2000 roku. - Trzeba tak znowelizować ustawę, aby wprost wskazać po stronie rządu odpowiedzialnego organizacyjnie i finansowo za doprowadzenie do powrotu w ciągu najbliższych kilku lat tych wszystkich Polaków, którzy mieszkają w Kazachstanie i trafili tam nie dobrowolne, ale w wyniku stalinowskich represji - informuje Płażyński. - Utworzymy komitet i rozpoczniemy obywatelską zbiórkę podpisów - zapowiada.
Aleksandra Ślusarek, prezes Związku Repatriantów Rzeczypospolitej, uczestniczka rozmów w SWP, liczy na solidarną postawę wszystkich Polaków, projekt wymaga bowiem poparcia aż 100 tys. osób, by mógł zostać wniesiony do Sejmu. - Najważniejsza rzecz w tej inicjatywie dotyczy tego, że ma być to projekt obywatelski. Skoro nawet w sprawie tzw. parytetów zostało zebrane 150 tys. podpisów - co zresztą dla mnie jest zadziwiającym pomysłem - myślę w takim razie, że społeczeństwo zaakceptuje również ten projekt - podkreśla Ślusarek. W jej opinii, repatriacja musi się odbywać na poziomie centralnym, "ponieważ to Prezes Urzędu Rady Ministrów ma bezpośredni wpływ na wojewodów, którzy najlepiej wiedzą, ile i na jakie cele będzie im potrzeba środków finansowych". - Repatriacja powinna być kwotowa i czasowa. Czyli muszą być jasno określone terminy realizacji oraz ilość pieniędzy przeznaczonych na jej obsługę. Sytuacja nie może wyglądać tak, jak obecnie, że trwa ona w nieskończoność, bez żadnego efektu - twierdzi Ślusarek. Według niej, istotną sprawą jest również to, by ustawa sankcjonowała utworzenie ośrodków adaptacyjnych. - Repatriacja musi być przede wszystkim poprzedzona pewną akcją uświadamiającą Polaków już w Kazachstanie - dodaje prezes.
Doktor Robert Wyszyński ze Związku Repatriantów Rzeczypospolitej wskazuje na żałosne efekty obecnych regulacji prawnych. - Repatriacja po prostu nie działa. Od dwudziestu lat Polska sprowadziła około 6 tys. ludzi, znaczna ich część przyjechała na własny koszt. Dla przykładu: Niemcy przyjęły prawie 3 mln, w tym ok. 700 tys. osób z Kazachstanu - dodaje.
Zdaniem dr. Roberta Wyszyńskiego, obowiązująca ustawa o repatriacji z 2000 r. nie funkcjonuje z dwóch powodów. - Przede wszystkim ciężar jej obsługi został przerzucony na barki samorządów i powracającej rodziny. Rząd obligował się wprawdzie do zwrotu kosztów przyjazdu repatrianta i jego aktywizacji zawodowej, ale się z tego nie wywiązywał już od pierwszych lat działania ustawy - twierdzi Wyszyński. Wskazuje również na mozolną procedurę formalną, przez jaką musi przejść osoba ubiegająca się o powrót do Polski. - Okres rozpatrywania wniosku o repatriację i oczekiwania na wyjazd trwa do 7, a nawet 10 lat. W ten sposób od momentu uchwalenia ustawy w 2000 r. w kolejce w ramach bazy "Rodak" - obsługiwanej przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji - z pisemną obietnicą rządu polskiego czeka około 3 tys. ludzi. Rocznie wraca około 20 rodzin! - podkreśla działacz ZRR. Według niego, rozwiązaniem koniecznym i jedynym, "które pokazały kolejne nasze akcje ewakuacyjne z Kresów w latach 1945-
-1947 i 1956-1959", jest powstanie urzędu do spraw powrotu. - Jego przedstawiciele powinni rezydować również w Kazachstanie. Nie można przecież prowadzić repatriacji z Warszawy, a resztę zrzucić na barki tego biednego repatrianta i gminy. Muszą być określone sztywne kwoty przeznaczone na operację związaną z liczbą osób powracających, przygotowane ośrodki adaptacyjne, etapy powrotu określone w czasie - konkluduje Wyszyński.
Jacek Dytkowski
Nasz Dziennik 2010-02-24

Autor: jc