Biją się o wodę i wolność
Treść
Władze południowego Darfuru oskarżyły siły pokojowe o ukrywanie sześciu oskarżonych o nawoływanie do przemocy mieszkańców obozu dla uchodźców Kalma. Leżący w zachodniej części Sudanu - przy granicy z Czadem - Darfur jest obszarem największej obecnie katastrofy humanitarnej na świecie, która pochłonęła w ostatnim dziesięcioleciu 200 tys. ludzi.
Skomplikowane międzynarodowe tło konfliktu w zachodnim Sudanie jest przyczyną fiaska próby ukarania winnych aktów ludobójstwa, do których dochodzi masowo od 2003 roku. Nie udało się postawić przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym prezydenta Sudanu Omara al-Baszira oskarżanego o zbrodnie przeciwko ludzkości. Także podpisane 23 marca br. w Katarze porozumienie o wstrzymaniu ognia w Darfurze zostało w maju zerwane i tylko w tym miesiącu zginęło kolejne 600 osób. Istnieje również zagrożenie przeniesienia działań zbrojnych do Czadu oskarżanego przez rząd sudański o wspieranie rebeliantów.
Konflikt mieszkańców prowincji z rządem Sudanu i wspieraną przez niego ludnością koczowniczą ma bardzo długą genezę i jest zakorzeniony w zadawnionych problemach etnicznych. - Mieszkańcy Darfuru są uznawani za ludność murzyńską, chociaż są również muzułmanami. Natomiast rządząca w Sudanie grupa, również czarnoskóra, uznaje się za Arabów - wyjaśnia dr hab. Adam Bieniek, arabista z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Różnice etniczne jednak pomiędzy tymi grupami właściwie nie występują. Jednak prowadząca osiadły tryb życia ludność Darfuru tradycyjnie podlegała półfeudalnej władzy zarabizowanych koczowników. - Nie akceptują oni zmian, które zachodzą we współczesnym świecie, pewnej emancypacji społecznej ludności osiadłej i narzucają prawo muzułmańskie - mówi dr hab. Adam Bieniek. Są też ekonomiczne przyczyny wzajemnej niechęci tych grup. Z powodu nasilającego się zjawiska pustynnienia oraz występującego w tej części świata przeludnienia, koczownicy nie znajdują wystarczającej ilości pastwisk dla swoich stad, a także czystej wody do picia. Wówczas wkraczają na tereny zajęte przez ludność osiadłą, która z kolei broni się przed taką ekspansją.
Wiadomo, że dochodziło do aktów ludobójstwa, a także masowych gwałtów. Odpowiedzialność za te zbrodnie ponosi głównie plemienna, koczownicza milicja, tzw. dżandżawidzi - nieoficjalne ramię armii sudańskiej. Liczbę ofiar konfliktu w Darfurze w ciągu ostatnich 50 lat szacuje się na 2 mln zabitych i 4,5 mln zmuszonych do emigracji. Jak tłumaczy nasz ekspert, "dopiero kiedy rozpętał się konflikt na południu Sudanu i świat usłyszał o Sudanie, zaczęto nieść pomoc także mieszkańcom Darfuru". Wsparcie jest konieczne, gdyż prawie 2 mln z liczącego 6 mln mieszkańców Darfuru przebywa w obozach dla uchodźców na terenie samej prowincji, a około pół miliona przebywa w innych krajach, głównie w Czadzie i Egipcie. Sytuacja pozostałych jest także dramatyczna, a jej poprawie nie sprzyja prowadzona przez rząd Sudanu polityka selekcjonowania organizacji charytatywnych, który obawia się nagłaśniania przypadków łamania praw człowieka.
Dzięki odkryciu znaczących bogactw naturalnych, w tym ropy naftowej, rząd w Chartumie zyskał przychylność władz chińskich, co blokuje podjęcie skutecznych działań na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ. Kraje bogate, także arabskie, mają bardzo dobre relacje z sudańskimi władzami. Skutkiem tego stanu rzeczy utworzone w marcu 2005 roku wspólne siły pokojowe ONZ i Unii Afrykańskiej (UNAMID) nie spełniają swojej roli. Ochrona ludności Darfuru jest iluzoryczna, a obozy dla uchodźców są bazą dla rozwoju i akcji zbrojnych organizacji rebelianckich, takich jak: Armia Wyzwolenia Sudanu czy Ruch Sprawiedliwości i Jedności. Kalma jest jednym z większych tego typu obozów. Przebywa w nim 90 tys. uchodźców, z których część ma prawo do noszenia broni.
Przedstawiciele UNAMID od niedzieli nie mogą znaleźć polubownego rozwiązania. Wydanie rebelianckich działaczy zakończyłoby się ich śmiercią i odwetem ze strony radykalnej Armii Wyzwolenia Sudanu, czym zagroził już jej lider Abdul Wahed El-Nur. Z drugiej strony działania pokojowe nie są możliwe bez współpracy z posiadającym szerokie wpływy w Afryce rządem Sudanu.
Piotr Falkowski
Nasz Dziennik 2010-08-05
Autor: jc