Biblijne inspiracje "Dialogów" św. Grzegorza Wielkiego [część 3]
Treść
W następnym opowiadaniu św. Grzegorz każe czytelnikowi powrócić do Starego Testamentu. W rozdziale 8 II księgi Dialogów św. Benedykt musi zmierzyć się z pewnym zazdrosnym o jego sławę kapłanem. Kolejny już raz ktoś chce go otruć. Te wydarzenia ukazują nam wielkiego opata jako proroka Eliasza, a następnie Dawida, którego w swojej Regule również nazywa prorokiem. Jako pierwsza wprowadzona zostaje figura Eliasza, któremu z Bożego rozkazu posłuszny jest kruk…
Święte to miejsce stało się jakby ogniskiem miłości Boga naszego, Pana Jezusa Chrystusa… Wielu porzucało życie świeckie poddając kark serca swego pod lekkie jarzmo naszego Odkupiciela. Źli jednak zwykli zazdrościć innym dobra cnoty, choć sami go mieć nie pragną. Kapłan pobliskiego kościoła, imieniem Florencjusz […] uległ złośliwym namowom odwiecznego wroga. Począł on zazdrościć świętemu mężowi jego gorliwości, zniesławiać jego sposób życia i powstrzymywać od odwiedzania go wszystkich, których zdołał przekonać… Zaślepiony mrokiem zawiści doszedł do tego, że słudze Boga wszechmogącego posłał chleb zatruty, jako chleb poświęcony. Mąż Boży przyjął dar z podziękowaniem, lecz nie ukryła się przed nim ukryta w chlebie zguba. W godzinie posiłku przylatywał zazwyczaj kruk z pobliskiego lasu i dostawał chleb z ręki Benedykta. Gdy jak zwykle przyleciał, mąż Boży rzucił mu ów chleb przysłany przez kapłana Florencjusza i polecił: „W imię Pana naszego Jezusa Chrystusa zabierz ten chleb i rzuć go w takim miejscu, gdzie nikt go nie znajdzie!” Wówczas kruk otworzył dziób, a rozpostarłszy skrzydła zaczął skakać wokół chleba kracząc, jakby pragnął powiedzieć, że chce być posłuszny, a przecież rozkazu wypełnić nie może. Mąż Boży powtarzał mu wielokrotnie: „Weź, weź, nic ci się nie stanie! i rzuć go tam, gdzie nikt nie znajdzie”. Wreszcie, po długim wahaniu kruk się zdecydował, podniósł chleb dziobem i odleciał. Po trzech zaś godzinach powrócił już bez chleba i z ręki męża Bożego otrzymał swój zwykły pokarm.
/ Dialogi 8,1–3 /
Prorok Eliasz z Tiszbe w Gileadzie rzekł do Achaba: „Na życie Pana, Boga Izraela, któremu służę! Nie będzie w tych latach ani rosy, ani deszczu, dopóki nie powiem”. Potem Pan skierował do niego to słowo: „Odejdź stąd i udaj się na wschód, aby ukryć się przy potoku Kerit, który jest na wschód od Jordanu. Wodę będziesz pił z potoku, krukom zaś kazałem, żeby cię tam żywiły”. Poszedł więc, aby uczynić według rozkazu Pańskiego, i podążył, żeby zamieszkać przy potoku Kerit na wschód od Jordanu. A kruki przynosiły mu rano chleb i mięso wieczorem, a wodę pijał z potoku. Lecz po upływie pewnego czasu potok wysechł, gdyż w kraju nie padał deszcz.
/ 1 Krl 17,1–6 /
Tym razem Grzegorz podchodzi do starotestamentalnego motywu z większą swobodą. Kruk, który prorokowi Eliaszowi przynosi chleb i mięso staje się w Grzegorzowym opowiadaniu krukiem karmionym przez Benedykta. Ptak z Pierwszej Księgi Królewskiej przynosi cudowny pokarm, a ptak z Dialogów ratuje świętego przed zatrutym jedzeniem. Kruki są jednak w obu przypadkach znakiem tej samej Bożej opieki. Czy przynosząc ze sobą jedzenie, czy usuwając truciznę są wielkim błogosławieństwem dla człowieka znajdującego się w potrzebie. Benedykt tak jak Eliasz prowadzi nierówną walkę z bardziej wpływowymi przeciwnikami. Jednak również jak to było z Eliaszem, po jego stronie staje Bóg, który go chroni, żywi i pozwala odnieść zwycięstwo.
Eliasz jest szczególną postacią w gronie proroków. Wyjątkowa pozycja i znaczenie, na mocy zabiegu literackiego zostaje przypisana również Benedyktowi. Jakby tego było mało ciąg dalszy tej historii wyniesie Benedykta jeszcze wyżej.
A święty Ojciec, widząc, że ów kapłan płonie żądzą pozbawienia go życia, więcej o niego się martwił niż o siebie. Natomiast ówże Florencjusz, zawiedziony, że nie zdołał zabić ciała mistrza, starał się teraz usilnie zgubić dusze jego uczniów. Do ogrodu należącego do klasztoru Benedykta wprowadził siedem nagich młodych dziewcząt, które wobec mnichów ująwszy się za ręce długo przed ich oczami tańczyły, aby rozpalić w ich sercach złe żądze. Święty mąż widział to ze swojej celi, a lękając się upadku swych niezbyt jeszcze dojrzałych uczniów i rozumiejąc, że w tym wszystkim chodzi tylko o szkodzenie jemu samemu, ustąpił miejsca zawistnikowi… Zabrawszy ze sobą tylko nielicznych mnichów przeniósł się gdzie indziej. Zaledwie jednak mąż Boży pokornie ustąpił przed nienawiścią, a już wszechmocny Bóg poraził Florencjusza straszną karą. Kiedy bowiem stojąc na tarasie rozkoszował się wiadomością o odejściu Benedykta, taras ów, na którym stał, zapadł się nagle, choć cały dom poza tym pozostał nienaruszony. I tak nieprzyjaciel Benedykta znalazł śmierć pod gruzami. Ponieważ zaś czcigodny Ojciec nie zdążył jeszcze ujść nawet mil dziesięciu, jeden z jego uczniów, również zwany Maurem, uznał, że należy pobiec za nim natychmiast. „Wracaj”, zawołał, „bo zginął kapłan, który cię prześladował”. A mąż Boży Benedykt, słysząc to, pogrążył się w wielkim żalu i dlatego, że umarł jego nieprzyjaciel, i dlatego, że z tej śmierci cieszył się jego własny uczeń. Uczniowi nałożył również pokutę za to, że przychodząc z taką wiadomością śmiał radować się zagładą wroga.
/ Dialogi 8,4–7 /
Po śmierci Saula, po zwycięstwie nad Amalekitami, wrócił Dawid i zatrzymał się przez dwa dni w Siklag. Na trzeci dzień przybył jakiś człowiek z obozu, z otoczenia Saula… Dawid zapytał go: „Skąd przybywasz?”. Odpowiedział mu: „Ocalałem z izraelskiego obozu”. Rzekł do niego Dawid: „Opowiedz mi, proszę, co się tam stało?”. Opowiedział więc, że ludzie uciekli z pola walki, wielu z ludzi zginęło, i że również ponieśli śmierć Saul i jego syn Jonatan. Dawid wypytywał młodzieńca, który mu przyniósł te wieści: „Skąd ty wiesz, że umarł Saul i jego syn Jonatan?”. Młodzieniec, który przyniósł te wieści, odparł: „Przypadek zrządził, że znalazłem się na górze Gilboa i właśnie Saul tkwił oparty na swej włóczni, gdy tymczasem dosięgały go rydwany i jeźdźcy. Rozejrzał się i spostrzegłszy mnie, przywołał do siebie. Odpowiedziałem: «Jestem». Zapytał mnie: «Kim jesteś?» Odrzekłem: «Jestem Amalekitą». Rzekł mi: «Podejdź, proszę cię, i dobij mię, gdyż czuję zawroty głowy, chociaż jeszcze jest we mnie całe życie». Podszedłem więc i dobiłem go, bo wiedziałem, że nie będzie żył po swoim upadku…”. Dawid schwyciwszy swe szaty, rozdarł je. Tak też uczynili wszyscy mężowie, którzy z nim byli. Potem lamentowali i płakali, i pościli aż do wieczora, z tego powodu, że padli od miecza Saul i syn jego Jonatan, i z powodu ludu Pańskiego i domu Izraela. Odezwał się Dawid do młodzieńca, który mu przyniósł te wieści: „Skąd ty jesteś?”. Odparł: „Jestem synem osadnika amalekickiego”. Powiedział do niego Dawid: „Jak to? Nie bałeś się podnieść ręki, by zabić pomazańca Pańskiego?” Wezwał więc Dawid jednego z młodzieńców i dał rozkaz: „Podejdź i przebij go!”. Ten zadał mu cios taki, że umarł.
/ 2 Sm 1,1–15 /
W Regule św. Benedykt z wielką pasją cytuje Księgę Psalmów króla Dawida. W nich znajduje wzór modlitwy i poleca, aby w klasztornym życiu nie było nic ważniejszego niż służba Boża, czyli oddawanie chwały Bogu śpiewem psalmów. Teraz Benedykt sam zostaje przyrównany do Dawida. Prześladowany przez Saula Dawid jest pierwowzorem zmagającego się z kapłanem Florencjuszem opata. Król Izraelitów i ojciec mnichów zapłakali nad swoimi wrogami. Nie cieszyli się ze śmierci przeciwnika, uznali ich godność ludzką oraz tą wynikającą z Bożego wybrania (obaj byli pomazańcami Bożymi: jeden jako władca, drugi jako kapłan). Benedykt zostaje utożsamiony z Dawidem, co oznacza, że ma udział w jego misji, misji przewodnika ludu. W nim objawia się mądrość, która bije z wersetów psalmowych. Jest w Benedykcie ta sama pasja Boga i ekspresja z jaką oddany Stwórcy młodzieniec wyśpiewywał swoją wiarę, nadzieję i miłość. Wielki opat dzieli z królem, czy jak on sam go nazywa, z prorokiem Dawidem tę samą wrażliwość i respekt dla władzy (królewskiej, kapłańskiej). Właśnie to musiało sprawiać, że inni instynktownie odnosili się do niego z szacunkiem i pragnęli podporządkować się jego rozkazom (przynajmniej w pierwszym porywie gorliwości).
Autor Dialogów ukazał św. Benedykta w pięciu odsłonach. Najpierw jako Mojżesza, który wyprowadza wodę ze skały. Później jako Elizeusza w cudowny sposób odzyskującego zatopione narzędzie. Następnie widzimy św. Benedykta, który niczym św. Piotr biegnie po wodzie. Chwilę później opat rozkazuje krukowi jak Eliasz, by w końcu z prorokiem Dawidem płakać po śmieci przeciwnika. Jak zauważył de Vogüe, ten cały szereg porównań to dobrze przemyślana konstrukcja literacka. W centrum stawia Grzegorz św. Piotra, jedyną w tym gronie postać z Nowego Testamentu. Od punktu centralnego niczym koła na wodzie rozciągają się kolejne obrazy. Po „prawej i lewej” najbliżej środka: Elizeusz i jego mistrz Eliasz. Zewnętrzny pierścień tworzą dwie postacie: Mojżesz i Dawid. De Vogüe czyni ciekawą obserwację:
Można odnieść wrażenie, że stoi się przed jedną z absydalnych mozaik VI wieku, które Grzegorz podziwiał w Rzymie, na przykład w kościele Kosmy i Damiana w Forum, gdzie Apostołowie Piotr i Paweł, bracia męczennicy Kosma i Damian, papież Feliks i inna współczesna postać stoją po bokach uwielbionego Chrystusa, który zstępuje z nieba na obłokach.
Dla pełniejszego zrozumienia warto przyjrzeć się fotografii, ukazującej model tego rodzaju prezentacji:
Układ, z którym mamy do czynienia w przypadku Dialogów jest identyczny, zmieniają się jedynie bohaterowie:
Mojżesz–Elizeusz–Piotr–Eliasz–Dawid.
Ta wielka piątka została „wchłonięta” przez św. Benedykta. Słuchający Grzegorza z uwagą diakon Piotr podsumuje jego opowiadanie: „Jak sądzę, mąż ów napełniony był duchem wszystkich sprawiedliwych”. Do czego jednak potrzebne są autorowi Dialogów ikoniczne postacie Ksiąg biblijnych? Co kierowało św. Grzegorzem przy wyborze takiego sposobu prezentacji św. Benedykta?
Odpowiedzi na to pytania udziela de Vogüe. Harmonijna kompozycja przedstawiona powyżej została stworzona, by pokazać, że Mąż Boży, który przeszedł ciężkie próby charakteru i wiary jest doskonały, tak jak doskonali byli święci, których postępowanie naśladuje, a nawet powtarza zdziałane przez nich cuda. Święci naśladowani przez Benedykta nie są osobami mu współczesnymi lub choćby bliskimi w czasie. Jako wzory do naśladowania dla patriarchy mnichów Grzegorz wybiera bohaterów Pisma Świętego. Dzięki takiemu zabiegowi świętość Benedykta zostaje potwierdzona najwyższym autorytetem Biblii. Benedykt jest nie tylko podobny do pierwszych ojcowie pustyni, którzy jak on, żyli w grota oddalonych od skupisk ludzkich, nie jest tylko prawodawcom dla wspólnoty mnichów jak św. Pachomiusz czy św. Marcin z Tours, ale jest jak Mojżesz, Elizeusz, Piotr, Eliasz i Dawid. Ten sam Duch Święty, który napełniał wielkie postacie z kart Pisma, przebywa także w wielkim Benedykcie. Opat Monte Cassino jest niemalże biblijnym prorokiem.
Cuda, które przez Benedykta czyni Duch Pański budują czytelnika. Niezwykłe Boże interwencje budzą w człowieku nadzieję i przekonują o obecności Stwórcy. Bóg nie jest obojętny na potrzeby człowieka. Dostrzega brak wody, smutek po utracie cennego narzędzia, śmiertelne zagrożenie ciała i duszy, budzi w sercu ludzkim współczucie rodzące cud przebaczenia. Jednak ta prosta, choć bardzo potrzebna konsolacja, nie jest dla Grzegorza jedynym celem. Znanym motywem pisarstwa monastycznego było hołdowanie czasom minionym. Współcześni mnisi zawsze będą gorsi od tych, którzy stali u początku historii eremu, klasztoru, zakonu… W św. Grzegorzu również budzi się tęsknota za dawną epoką gorliwości. Chce jednak przez Dialogi pokazać, że przecież nie tak dawno w Italii żył tak wyjątkowy człowiek, tak wielki święty. Tak jak to było na pustyniach Egiptu, Palestyny czy na Górze Synaj tak i jest u nas – wydaje mówić się św. Grzegorz. A nie jest to jeszcze wszystko, czym Italia może się pochwalić. Ta sama moc Boża, która objawiała się przez cuda opisane w Piśmie ukazuje się i przez św. Benedykta, bo przecież w nim odnajdujemy Ducha wszystkich sprawiedliwych.
W tym momencie czytelnik Dialogów, podchodząc do lektury z narzędziem biblijnej wiedzy może zrozumieć celowość zabiegów literackich Grzegorza. Rodzi się w nim jednak inne pytanie: czy jeśli św. Grzegorz redagując żywot św. Benedykta obficie czerpie motywy z Pisma i twórczo je parafrazuje, to czy takie wydarzenia w życiu opisywanego świętego naprawdę miały miejsce? Czy nie jest to perfidne kłamstwo podbudowane autorytetem Biblii?
Pisarstwo św. Grzegorza i jemu podobnych autorów starożytności oraz wczesnego średniowiecza rządziło się innymi prawami niż te, które dziś przyjmujemy za standard. M.D. McCready czyni dość szokujące dla współczesnego czytelnika spostrzeżenie:
Like the medieval historian […] Gregory lived in an expanding Bible. In relating the miracles of his sainted contemporaries, Gregory felt that he was simply adding one more page to the Gospel story.
Pismo Święte dla św. Grzegorza nie było czymś zastygłym. Wydawać się może, że dla współczesnego chrześcijanina Biblia, która okrzepła w kanonie jest czymś statycznym i hermetycznym. Dla autora Dialogów Biblia jest żywa, a jej wpływ na obrazowanie, sposób prowadzenia narracji jest ogromny. Jak zauważyliśmy wcześniej, Grzegorz jest człowiekiem Pisma. Expanding – Pismo Święte rozszerza się, a biblijne opowieści są typami, wydarzeń współczesnych. Ewangelia jest tak mocno obecna w życiu Benedykta, że można jej doświadczyć niemal namacalnie. Ewangeliczne myślenie pozwala w otaczającej świętego rzeczywistości odszukać kolejne perykopy świętych Ksiąg. McCready używa za de Gaiffier’em sformułowania mentalite biblique.Określa ono biblijny horyzont myślowy Grzegorza Wielkiego. Każdy człowiek spogląda na świat i ocenia go wedle jakiegoś klucza. Dla Grzegorza jest nim Pismo Święte.
De Vogüe uzupełnia powyższą argumentację, wyjaśniając, że parafraza biblijnych opowieści i tworzenie pewnej fikcji…
…nie przynosi mu [Grzegorzowi] jednak ujmy. Pragnienie za wszelką cenę, aby wielki papież zawsze sumiennie przedstawiał świadectwa, które uważał za wiarygodne, oznacza narzucanie starożytnemu pisarzowi anachronicznych reguł moralnych – takich, jakie musi zachować współczesny badacz historii – i odmówienie mu naturalnego prawa ilustrowania doktrynalnych pouczeń za pomocą poruszających opowiadań, które w większym czy mniejszym stopniu sam wymyślił.
W samym Piśmie Świętym odnajdziemy, tak jak u Grzegorza, niezgodności chronologiczne, podkoloryzowane opisy różnych wydarzeń… Biblijnym autorom jak i piszącemu w nurcie mentalite biblique Grzegorzowi nie chodzi jednak o nagi fakt, ale o prawdę jaką ze sobą niesie dane zdarzenie, o jego przesłanie, które czeka na odczytanie, zrozumienie i wprowadzenie w czyn.
Podsumowanie
Święty Grzegorz pisząc Dialogi prowadzi z czytelnikiem grę. Była ona zupełnie przejrzysta dla współczesnych mu czytelników, dziś wymaga już obszerniejszego wyjaśnienia, swoistej instrukcji. Fragmenty historii świętego mnicha łączą się jak puzzle z odpowiadającymi im biblijnymi pierwowzorami. Dzięki temu adresaci opowieści rozumieją, że św. Benedykt jest spadkobiercą proroków, że postępuje jak wielcy bohaterowie Pisma. Jego życie jest Ewangelią w praktyce. Cudowne opowieści przynoszą pocieszenie – era prawdziwych świętych nie zakończyła się wraz z zamknięciem się kodeksu Biblii. Duch Boży działa w Kościele i dziś tak jak działał w Mojżeszu, Elizeuszu, Piotrze, Eliaszu i Dawidzie. Święci biblijni są bliscy, są ludźmi z krwi i kości. Obecni również dzisiaj w bożym słudze Benedykcie dokonują wielkich rzeczy. Biblijna mentalność autora Dialogów i staranna, symetryczna kompozycja cudownej opowieści pozwalają wykreować ciekawy i bogaty w znaczenia duchowy portret
św. Benedykta z Nursji.
Jakub Biel OSB – studiował polonistykę na UP w Krakowie, obecnie studiuje w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Polskiej Prowincji Dominikanów. Opiekun Duszpasterstwa Młodzieży KARP, Liturgicznej Służby Ołtarza i scholi parafialnej przy opactwie w Tyńcu.
Źródło: ps-po.pl, 12 lipca 2019
Autor: mj