Biblijne inspiracje "Dialogów" św. Grzegorza Wielkiego [część 2]
Treść
Najbardziej reprezentacyjnymi przykładami biblijnego myślenia Grzegorza są w Dialogach sceny pięciu cudów dokonanych przez Patriarchę zachodnich mnichów. Kolejne rozdziały zawierające opisy niezwykłych wydarzeń z udziałem św. Benedykta zostały przemyślnie skomponowane, co świadczy nie tylko o biblijnym rozeznaniu ich Autora, ale także o znajomości kanonów pisarstwa. Oswojonemu z Pismem Świętym czytelnikowi od razu obrazy kreślone przez Grzegorza wydadzą się znajome. Bardziej biegły w tym przedmiocie będzie potrafił wskazać konkretne miejsca w Księgach Starego i Nowego Testamentu, które stały się inspiracją dla piszącego Dialogi. Zanim postawione zostaną pytania o celowość takiego zabiegu i o historyczność przedstawianych wydarzeń warto przyjrzeć się omawianym tekstom i zestawić je z biblijnym pierwowzorem. Aby uchwycić podobieństwa, ale też różnice w wykorzystaniu motywu z Pisma Świętego, oba teksty zaprezentowane zostaną równolegle (w lewej kolumnie tekst Dialogów, w prawej urywek Biblii), a podkreślenia istotnych fragmentów pomogą w analizie.
Pierwszy z prezentowanych fragmentów ukazuje św. Benedykta, który został postawiony w bardzo trudnej sytuacji. Oto bracia przychodzą do niego ze skargą…
Z owych klasztorów, które Benedykt zbudował w tym miejscu, trzy znajdowały się wysoko na grzbiecie górskim, tak że braciom było trudno schodzić stale po wodę do jeziora, tym bardziej że biegnąca stromo droga przyprawiała ich o niebezpieczny zawrót głowy. Wreszcie zebrali się bracia z tych trzech klasztorów, przyszli do sługi Bożego Benedykta i powiedzieli: „Trudno jest nam codziennie schodzić po wodę aż do jeziora i dlatego też trzeba przenieść nasze klasztory gdzie indziej”. On zaś odprawił ich dodając otuchy z wielką dobrocią. A tejże samej nocy razem z małym chłopczykiem, Placydem […] wszedł na grzbiet owej góry i długo tam się modlił. Po skończonej modlitwie, by zaznaczyć to miejsce ułożył w nim trzy kamienie, po czym przez nikogo nie zauważony, powrócił do swego klasztoru. Nazajutrz, gdy przyszli znowu do niego w sprawie wody ci sami bracia, powiedział im: „Idźcie, poszukajcie skały z trzema ułożonymi na niej kamieniami. Wydrążcie ją nieco, a Bóg wszechmocny, by wam oszczędzić trudnej drogi, może sprawić, iż woda wytryśnie nawet na szczycie góry”. Poszli i rzeczywiście na skale, o której mówił Benedykt, znaleźli już pierwsze krople wilgoci. A gdy wydrążyli w niej otwór, natychmiast napełniła go woda, która wytrysnęła tak obficie, że i dzisiaj jeszcze płynie wartkim strumieniem spadając ze szczytu aż do podnóża góry.
/ Dialogi 5 /
Gdy zabrakło społeczności wody, zeszli się przeciw Mojżeszowi i Aaronowi. I kłócił się lud z Mojżeszem, wołając: „Lepiej by było, gdybyśmy zginęli, jak i bracia nasi, przed Panem. Czemuście wyprowadzili zgromadzenie Pana na pustynię, byśmy tu razem z naszym bydłem zginęli? Dlaczegoście wywiedli nas z Egiptu i przyprowadzili na to nędzne miejsce, gdzie nie można siać, nie ma drzew figowych ani winorośli, ani drzewa granatowego, a nawet nie ma wody do picia?”. Mojżesz i Aaron odeszli od tłumu i skierowali się ku wejściu do Namiotu Spotkania. Tam padli na twarz, a ukazała się im chwała Pana. I przemówił Pan do Mojżesza: „Weź laskę i zbierz całe zgromadzenie, ty wespół z bratem twoim Aaronem. Następnie przemów w ich obecności do skały, a ona wyda z siebie wodę. Wyprowadź wodę ze skały i daj pić ludowi oraz jego bydłu”. Stosownie do nakazu zabrał Mojżesz laskę sprzed oblicza Pana. Następnie zebrał Mojżesz wraz z Aaronem zgromadzenie przed skałą i wtedy rzekł do nich: „Słuchajcie, wy buntownicy! Czy potrafimy z tej skały wyprowadzić dla was wodę?”. Następnie podniósł Mojżesz rękę i uderzył dwa razy laską w skałę. Wtedy wypłynęła woda tak obficie, że mógł się napić zarówno lud, jak i jego bydło.
/ Lb 20,1–11 /
Podobieństwo obu scen jest uderzające. I w jednym i w drugim przypadku duchowi przewodnicy oddawani są presji własnego ludu. Problem jest palący: brakuje podstawowej dla życia rzeczy – wody. W ludziach (Izraelitach i mnichach) pojawia się wątpliwość (przez mnichów wydaje się wyrażana z większą ogładą i pokorą): czy Bóg chce, abyśmy tak się trudzili? Czy na tym bezwodnym miejscu Bóg chciał nas postawić? Zwątpienia – choroba, która trawi zarówno lud wybrany jak i mnichów Benedykta – zostaje uleczone cudem. Choć technicznie rzecz ujmując, cuda te miały nieco inny przebieg, to jednak zgodność, co do istoty (wytryśnięcia wody ze skały) nie została zachwiana. W jednym jak i w drugim wypadku woda wypływa obficie. Bóg nie zadawala człowieka jedynie okruchami ze stołu, ale daje aż nad to. Benedykt jest więc drugim Mojżeszem. Co to oznacza? Święty mąż ma szczególny kontakt
z Bogiem, może prosić za swoich mnichów jak przewodnik Izraela za swoim ludem. Pismo nazywa Mojżesza przyjacielem Boga, bo to on miał możliwość rozmawiania z Panem twarzą w twarz. Jego oblicze jaśniało gdy schodził ze świętej góry Horeb po tym, jak oglądał Boga. Święty Grzegorz Wielki zdaje się w ten sposób przypisywać w spadku to wyjątkowe dziedzictwo właśnie św. Benedyktowi. Patriarcha zachodniego monastycyzmu żył w bojaźni Bożej, która jak refren przewija się przez kolejne rozdziały jego Reguły. Bojaźń Boża św. Benedykta to nieustanna pamięć o Bogu obecnym w człowieku. Opat wychodzi nocą na szczyt góry, by prosić o pomoc w rozwiązaniu trudnej sytuacji. Na innym miejscu jeszcze wyraźniej jawi się on jako przyjaciel Boga, który w olśniewającej wizji ujrzał cały świat w jednym promieniu światła. Benedykt jak Mojżesz odchodzi od swoich braci, by w wysokiej wieży modlić się w samotności. Światłość, którą Adonai obdarza Mojżesza jaśnieje i przed oczami Benedykta.
W następnym rozdziale Grzegorz Wielki ukazuje nam inne oblicze świętego opata. Podczas pracy, którą bracia wykonywali bardzo gorliwie zdarzył się pewien wypadek. Sytuacja może wydawać się nieco prozaiczna, ale jej finał nie pozostawia czytelnikowi cienia wątpliwości, że Benedykt jest wyjątkowym mnichem, mnichem, który nosi w sobie ducha proroka Elizeusza:
Innego razu pewien Got, ubogi duchem, prosił o dopuszczenie do życia wspólnego, a mąż Boży, Benedykt przyjął go bardzo serdecznie. Pewnego dnia rozkazał mu dać narzędzie żelazne zwane falcastrum… Miał nim oczyścić z krzewów cierniowych miejsce przeznaczone pod ogród. Miejsce zaś owo leżało tuż nad samym brzegiem jeziora. Kiedy Got zabrał się z całym rozmachem do roboty w gąszczu cierni, ostrze wyskoczyło mu z rękojeści i wpadło do jeziora. A woda była tam tak głęboka, że nie mógł mieć żadnej nadziei odzyskania tego kawałka żelaza. Widząc, że ostrze przepadło, pobiegł Got do mnicha Maura i drżąc z przejęcia doniósł o szkodzie, jaką wyrządził, a także zadośćuczynił za swą winę. Mnich Maur z kolei zawiadomił o tym szybko sługę Bożego, Benedykta. Benedykt zaś, dowiedziawszy się o wszystkim, przyszedł na miejsce wypadku, wziął z ręki Gota rękojeść i wrzucił ją do jeziora, a wkrótce żelazo wypłynęło z głębi i samo połączyło się z rękojeścią. Mąż Boży oddał zaraz narzędzie Gotowi. „Masz”, powiedział, „pracuj i nie martw się dłużej”.
/ Dialogi 6 /
Przyszedłszy nad Jordan, ścinali drzewa. Wówczas jednemu przy ścinaniu pnia siekiera wpadła do wody i on zawołał: „Ach, panie! – i to jeszcze pożyczona”. Lecz mąż Boży [Elizeusz] zapytał: „Gdzie upadła?”. On zaś wskazał mu miejsce. Wtedy odłupał kawał drewna, wrzucił tam i sprawił, że siekiera wypłynęła. I powiedział: „Wyjmij [ją] sobie!”. On zaś wyciągnąwszy rękę, chwycił ją.
/ 2 Krl 6,4–7 /
Fragment z Dialogów jest idealnym odwzorowaniem cudu dokonanego przez Elizeusza w Drugiej Księdze Królewskiej. Zarówno starotestamentalny prorok, jak i św. Benedykt nie pozostają głusi na jęk rozpaczy i prośbę o ratunek. Ich reakcja jest natychmiastowo i, co najważniejsze, skuteczna. Zagubione narzędzie powraca do właścicieli. Zadziwia spokój z jakim obaj święci dokonują niezwykłego przecież czynu. Kontrastuje on wyraźnie z postawą dwóch gorliwych, choć niezdarnych robotników. Cud wygląda na coś oczywistego, coś co jest naturalne. Nasi bohaterowie są jak domownicy Boga, do którego zwracają się z pełną otwartością i ufnością w wysłuchanie próśb. Jak można przypuszczać, przyglądając się ostatnim zdaniom przytoczonych urywków Dialogów i Biblii, Elizeusz i św. Benedykt traktują cud jak normalną czynność powszedniego dnia. Obaj cudami, które Bóg zdziałał przez ich ręce przywracają drugiemu człowiekowi pokój ducha. Czyniąc tak niewielki gest (choć przecież cudowny) wracają ludziom chęć życia i równowagę wewnętrzną.
Elizeusz był towarzyszem i uczniem wielkiego proroka Eliasza. Służył mu wiernie przez wiele lat. Święty Benedykt jest nowym Elizeuszem. Jako opat ma służyć swoim braciom. Ten motyw służby był niezwykle ważny dla św. Grzegorza, który kazał tytułować się sługą sług Bożych.
Do tej pory, cuda opisywane przez świętego papieża odnajdywały swoje pierwowzory w Księgach Starego Testamentu. Trzecie z kolei niezwykłe wydarzenie przenosi nas już do Ewangelii wg św. Mateusza.
Pewnego dnia czcigodny Benedykt był w swojej celi a mały Placyd, mnich świętego męża, poszedł przynieść wody z jeziora. Zanurzył jednak tak nieostrożnie trzymane w ręku naczynie, że wpadło ono do wody, a za nim wpadł i sam chłopiec. Wnet porwała go fala i uniosła od brzegu niemal tak daleko, jak może dolecieć strzała. Ale mąż Boży, choć zamknięty w swojej celi, od razu o tym wiedział i czym prędzej zawołał na Maura: „Bracie Maurze, biegnij! Chłopiec, posłany po wodę, wpadł do jeziora. Fala porwała go już daleko”. O cudzie, nie widziany od czasów Apostoła Piotra! Maur poprosił o błogosławieństwo, otrzymał je i na rozkaz swego Ojca popędził jak najśpieszniej. Myśląc, że idzie po ziemi, biegł po wodzie aż do tego miejsca, dokąd fala uniosła chłopca, tam schwytał go za włosy i również szybko powrócił. Gdy tylko znalazł się na ziemi, oprzytomniał, spojrzał za siebie i zobaczył, że biegł po wodzie. Ponieważ zaś nigdy nie ośmieliłby się sądzić, że to stać się może, był bardzo przejęty i pełen podziwu, że właśnie się stało. Poszedł zatem do Ojca i rzecz całą opowiedział. Czcigodny Benedykt starał się przypisać ów cud nie swoim zasługom, lecz jedynie posłuszeństwu ucznia. Maur natomiast utrzymywał, że to rozkaz Ojca dokonał wszystkiego; zdaje sobie bowiem dobrze sprawę, że nie może mieć żadnego udziału w tym cudzie, który uczynił nic o nim nie wiedząc. W tym przyjacielskim sporze obustronnej pokory rozjemcą stał się ocalony chłopiec. „Kiedy wyciągano mnie z jeziora”, powiedział, „widziałem nad moją głową płaszcz Opata i byłem pewien, że to właśnie on mnie z wody wyciąga”.
/ Dialogi 6 /
Na to odezwał się Piotr: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!”. A On rzekł: „Przyjdź!”. Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: „Panie, ratuj mnie!”. Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: „Czemu zwątpiłeś, małej wiary?”. Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: „Prawdziwie jesteś Synem Bożym”.
/ Mt 14,28–33 /
Choć sytuacje opisywane przez św. Grzegorza i św. Mateusza znacznie się od siebie różną, to jednak trudno ignorować podobieństwa. W jednym i drugim przypadku mamy do czynienia ze spektakularnym cudem chodzenia po wodzie. Zarówno Piotr jak i Maur umocnieni pozwoleniem Mistrza z Nazaretu i świętego patriarchy mnichów bez wahania wchodzą pomiędzy fale.
Oba teksty mówią o zaufaniu. Piotr ufa Jezusowi, który zezwala mu na przechadzkę po wzburzonym jeziorze (oczywiście do momentu, kiedy odwraca wzrok od Chrystusa i pozwala sobie na lęk). Maur wykazuje się natychmiastowym posłuszeństwem, które implikuje niezachwiane zaufanie opatowi. Wierny uczeń biegnie po wodzie, choć według relacji uratowanego Placyda lepiej byłoby powiedzieć, że cud ten uczynił sam Benedykt.
Widzimy więc świętego z Nursji jako św. Piotra. Święty Piotr należy do trójki najbliższych uczniów Chrystusa. Ogląda swojego Mistrza w blasku przemienienia, jest świadkiem konania w ogrodzie Getsemani. Piotrowi zostają przekazane klucze do Królestwa Niebieskiego. To on dzierży władzę w Kościele. Jemu jako przedstawicielowi Jezusa, pierwszemu spośród Apostołów należy się posłuszeństwo, posłuszeństwo, które w Regule św. Benedykta jawi się jako szczególnie ceniona cnota.
Jakub Biel OSB – studiował polonistykę na UP w Krakowie, obecnie studiuje w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Polskiej Prowincji Dominikanów. Opiekun Duszpasterstwa Młodzieży KARP, Liturgicznej Służby Ołtarza i scholi parafialnej przy opactwie w Tyńcu.
Źródło: ps-po.pl, 11 lipca 2019
Autor: mj