Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Biały Dom: Opozycja upolitycznia kwestię meczetu

Treść

Lider większości w amerykańskim Senacie Harry Reid wyraził swoje niezadowolenie z powodu zgody, jaką wydał prezydent USA Barack Obama na wybudowanie wielkiego meczetu w pobliżu ruin budynków World Trade Center. Bliźniacze wieże WTC w Nowym Jorku uległy zawaleniu w wyniku ataku terrorystycznego przeprowadzonego 11 września 2001 roku przez muzułmanów powiązanych z Al-Kaidą.
Choć to nie pierwsze, to jednak w ostatnim czasie najostrzejsze i najbardziej zdecydowane sprzeciwienie się woli prezydenta ze strony jego obozu. Harry Reid, senator z Newady, jasno stwierdził, iż nie zgadza się na budowę meczetu akurat w tak symbolicznym miejscu. W jego opinii, budowla kultu religijnego dla islamistów powinna być usytuowana "gdzie indziej". W swoim oficjalnym oświadczeniu senator Reid podkreślił, iż w pełni respektuje zapisy konstytucji mówiące o "ochronie wolności religijnej", jednakże według niego meczet, który planuje się wybudować zaledwie dwie ulice od byłego WTC, powinien powstać w innym miejscu.
W komentarzu redakcyjnym dziennik "Washington Post" ocenił, że Reid "rzucił w ten sposób Demokratów pod autobus i pozostawił prezydenta Obamę w izolacji".
Fakt, że Obama zaraz po swoich deklaracjach popierających budowę meczetu został mocno skrytykowany przez konserwatystów i opozycję, nie dziwi nikogo. Jednak tak zdecydowany opór najważniejszych przedstawicieli Partii Demokratycznej pokazuje, że rządzące ugrupowanie nie jest jednolite w swoich opiniach. Jak podkreślają amerykańskie media, konflikt partii z prezydentem wywodzącym się z jej szeregów w znacznym stopniu będzie utrudniał uzyskanie dobrego wyniku w nadchodzących wyborach uzupełniających do Kongresu.
Republikanie podkreślają, że taka postawa sojuszników prezydenta wskazuje na to, że szef Białego Domu w swoich ostatnich decyzjach zupełnie rozmija się z wolą większości Amerykanów, bez względu na ich polityczny światopogląd. Przedstawiciele opozycji zauważają, iż z całą pewnością kwestia meczetu stanie się osią nadchodzącej kampanii przed listopadowymi wyborami. Przeciwniczka Reida w tych wyborach w stanie Newada, Sharron Angle, stwierdziła, że obrona tej budowy przez prezydenta Obamę jest jawnym "kolejnym zignorowaniem woli narodu amerykańskiego". Zdaniem kandydatki Republikanów, samo rozważanie wybudowania meczetu w tym miejscu jest zniewagą dla tych, którzy tam zginęli. Podobne głosy krytyki wobec decyzji prezydenta płyną ze wszystkich zakątków USA. - To nie jest zbyt mądre - budować meczet w miejscu, gdzie 3 tys. Amerykanów straciło swoje życie w wyniku ataku terrorystycznego - mówi senator John Cornyn z Teksasu.
Swoją decyzję o poparciu dla tego projektu prezydent Obama ogłosił w czasie kolacji wydanej dla uczczenia trwającego właśnie w krajach arabskich świętego miesiąca Ramadan. Ogłaszając ją, szef Białego Domu stwierdził, że zgadza się na budowę nie ze względu na jej "przekaz", ale ze względu na prawa dewelopera. Stwierdził, iż zgodnie z obowiązującymi przepisami firma budowlana przedstawiająca ten projekt ma wszelkie zezwolenia potrzebne do jego wykonania. Jednocześnie zaznaczył, że "muzułmanie mają prawo praktykować swoją religię tak jak każdy inny w tym kraju".
Liczba przeciwników opinii prezydenta musiała zaskoczyć jego samego. Żaden z niedzielnych programów telewizyjnych nie pominął tej kwestii. W zdecydowanej większości panowały w nich opinie krytyczne wobec pomysłów głowy państwa. Prezydencka administracja próbowała lekceważyć te wypowiedzi, podkreślając, że opozycja próbuje "niepotrzebnie upolityczniać kwestię meczetu". - Nie byłoby przecież kontrowersyjne, jeśli propozycją byłoby wybudowanie synagogi czy kościoła - stwierdza przewodniczący Partii Demokratycznej Tim Kaine. - My nie wychwalamy ani też nie karzemy ludzi, opierając się na ich religii - dodaje. Także rzecznik Białego Domu Bill Burton podkreśla, że to nie polityka stoi za decyzją prezydenta. Stwierdził on, że nie jest w stanie "wypowiadać się w kwestii polityki, którą w tej sprawie uprawiają Republikanie". Jednocześnie opozycja wezwała reprezentującego stan Nowy Jork demokratycznego senatora Charlesa Schumera, aby ustosunkował się do tej kwestii i odpowiedział, czy w tej sytuacji "stanie po stronie prezydenta czy też niezliczonej liczby rodzin ofiar 11 września 2001 roku".
Jak pokazują badania opinii publicznej, większość Amerykanów, pomimo że zgadza się z opinią, iż deweloper ma prawo prowadzić budowę tam, gdzie zostało mu to dozwolone, to jednak z całą mocą sprzeciwia się budowaniu muzułmańskiej świątyni nieopodal miejsca jednej z największych katastrof w dziejach Stanów Zjednoczonych.
Według sondażu przeprowadzonego przez telewizję CNN 68 proc. Amerykanów jest zdania, że meczet nie powinien być budowany w miejscu zamachu dokonanego w imię islamu.
Budowa centrum muzułmańskiego jest inicjatywą stowarzyszenia Cordoba Initiative imama Feisala Abdula Raufa oraz American Society for Muslim Advancement. Koszt budowy oszacowano na 100 mln USD. W 15-piętrowym centrum Cordoba House oprócz miejsca modlitwy miałyby się znaleźć m.in. sale konferencyjne, centrum sztuki, sala teatralna na 500 osób, basen, siłownia, szkoła gotowania, placówka opieki nad dziećmi i restauracja.
Łukasz Sianożęcki, MBZ, Reuters
Nasz Dziennik 2010-08-18

Autor: jc