Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Biały Dom mówi z arabską nutą

Treść

Jedną z pierwszych stacji telewizyjnych, jakiej wywiadu udzielił nowy prezydent USA Barack Obama, była Al Arabiya. W rozmowie kilkakrotnie powtórzył on, że Amerykanie nie są wrogami świata muzułmańskiego, przez cały czas stosując retorykę całkowicie odmienną od prezentowanej przez swojego poprzednika George'a W. Busha. Odnosząc się do najpilniejszych spraw na Bliskim Wschodzie, stwierdził, że Izrael powinien wznowić rozmowy pokojowe z Palestyną.

- Moim zadaniem wobec świata muzułmańskiego jest zakomunikować, że Amerykanie nie są waszym wrogiem - stwierdził Obama podczas porannej rozmowy z dziennikarzem Al Arabiyi. Deklaracje te są kontynuacją zapowiedzianego jeszcze podczas kampanii wyborczej zacieśniania więzów USA z państwami arabskimi. Prezydent przypomniał, że sam wychowywał się w jednym z najbardziej muzułmańskich krajów na świecie - Indonezji, co pomogło mu potem w uświadomieniu sobie, iż ludzie pomimo różnic w wyznawanej wierze dzielą te same marzenia i nadzieje.
Następnie wspomniał o konieczności wznowienia negocjacji pokojowych pomiędzy państwem żydowskim a Autonomią Palestyńską. Podkreślił, że jego administracja podejmie rozmowy ze wszystkimi ugrupowaniami zaangażowanymi w konflikt, nie osądzając z góry tego, kto ponosi zań winę. Powiedział także, iż opowiada się za powołaniem autonomicznego państwa palestyńskiego, jednakże nie sprecyzował, kiedy miałoby to nastąpić i w jakich granicach miałoby ono funkcjonować. Z drugiej strony kilkakrotnie podkreślał, że najważniejsze jest obecnie bezpieczeństwo obywateli Izraela, zupełnie nie wspominając o cierpieniach, jakich doświadcza ludność cywilna Strefy Gazy w wyniku izraelskiej agresji.
Obama w bardzo ciepłych słowach wyrażał się o królu Arabii Saudyjskiej Abdullahu i jego planie pokojowym dla regionu, który również ma pomóc w nawiązaniu lepszych kontaktów Waszyngtonu z państwami muzułmańskimi. Przypomniał, że właśnie w tym celu mianował swojego specjalnego wysłannika ds. kontaktów z Bliskim Wschodem senatora George'a Mitchella.
Taki język amerykańskiego prezydenta arabscy dziennikarze przyjęli z radością, porównując go ze sposobem argumentacji jego poprzednika. - Język, którego używamy, ma znaczenie. Nie możemy jednoznacznie przedstawiać wiary przez pryzmat przemocy, jakiej w imię tej wiary się dokonuje - Obama próbował łagodzić napięte nastroje, które islamski terroryzm i walka z nim zrodziły w ostatnim czasie.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2009-01-28

Autor: wa