Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Białoruska parodia wyborów

Treść

Na Białorusi zakończyły się wczoraj wybory nowego parlamentu oraz referendum konstytucyjne, mające umożliwić rządzącemu od 10 lat prezydentowi Aleksandrowi Łukaszence pozostanie u władzy na kolejną, trzecią kadencję. Choć formalnie właśnie wczoraj miały się odbywać wybory, jednak Łukaszenka zorganizował głosowanie już we wtorek. Liczy, że w ten sposób jak najwięcej ludzi odda głosy w równoległym referendum, umożliwiając mu w przyszłym roku startowanie po raz trzeci w wyścigu do fotela prezydenta.
Białoruscy decydenci robili zresztą wszystko, by utrzymać władzę. Kontrolowane przez nich ośrodki ogłosiły wczoraj, że ponad 80 proc. Białorusinów zgodziło się, aby urzędujący prezydent Aleksander Łukaszenko mógł się ponownie ubiegać o fotel prezydenta.
Według danych Centralnej Komisji Wyborczej, frekwencja o godzinie 14.00 sięgnęła ponad 57 proc. W ankiecie, przeprowadzonej przez organizację "Młodzież za Białorusią", 79,8 proc. wyborców potwierdziło, że głosowało za skreśleniem z konstytucji zapisu ograniczającego sprawowanie funkcji prezydenta do dwóch kadencji. Państwowa agencja Biełta podała wyniki badań centrum Ekoom, z których wynika, że 85 proc. głosujących poparło Łukaszenkę.
Niezależny sondaż powyborczy usiłował przeprowadzić bałtycki oddział międzynarodowego Instytutu Gallupa. Badania te są jednak zagrożone, bo przed południem zaczęły się masowe aresztowania ankieterów - poinformował dziennikarz Paweł Szeremiet na konferencji prasowej w siedzibie opozycyjnego Białoruskiego Frontu Narodowego (BNF).
Występujący w państwowej telewizji obserwatorzy, głównie ze Wspólnoty Niepodległych Państw, zapewniali, że nie zauważyli żadnych nieprawidłowości. Wśród innych obserwatorów telewizja pokazała też przywódcę Samoobrony Andrzeja Leppera, który też potwierdził, że "nie zanotował żadnych naruszeń". Wypowiedź Leppera wyeksponowały wszystkie białoruskie media.
- To nie są wybory, to farsa - mówił tymczasem przywódca BNF Wincuk Wiaczorka. - Naszych ludzi wyrzuca się z komisji, gdy proszą o pokazanie list wyborczych albo gdy chcą być obecni przy pieczętowaniu urn. Można sobie wyobrazić, co się potem dzieje - relacjonował.
Wśród zalewu informacji o referendum w państwowych mediach niemal całkowicie zignorowano równoczesne wybory do parlamentu. W wyborach parlamentarnych o 110 miejsc w niższej izbie parlamentu - Izbie Reprezentantów, ubiegać się będzie 332 kandydatów. Pierwotnie zarejestrowano 408 kandydatów. Później część wycofała się z wyborów, a część została skreślona - m.in. kandydaci mniejszości polskiej, głównie pod pretekstem obrazy prezydenta lub uchybień w prowadzeniu kampanii wyborczej.
WP, PAP

"Nasz Dziennik" 18-10-2004

Autor: Ku8a