Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Białoruś: Przesłuchania Polaków

Treść

Władze białoruskie przeprowadziły wczoraj kolejne przesłuchania w sprawie substancji znalezionej w niedzielę w aucie działacza Związku Polaków na Białorusi Andrzeja Lisowskiego, z którym jechała m.in. prezes tej nieuznawanej przez władze organizacji, Andżelika Borys. Nadal nie postawiono nikomu zarzutów, jednak Lisowski jest przesłuchiwany w charakterze podejrzanego.

Wczoraj w grodzieńskim urzędzie celnym zeznawali prezes Andżelika Borys - w charakterze świadka, oraz Andrzej Lisowski - w charakterze podejrzanego. Rozmowa z szefową ZPB trwała około godziny. Prezes oświadczyła, że rzekome znalezienie narkotyków w samochodzie, którym jechała, było prowokacją polityczną. Celnicy byli zdziwieni, ponieważ na przesłuchanie wraz ze swoją prezes przyszło ponad 30 członków ZPB. Nigdy nie widzieli czegoś podobnego.
Polacy nie wierzą w winę swoich kolegów i nie boją się głośno o tym mówić. Nawet ludzie nieznający osobiście osób, na które władze rzuciły podejrzenie o "przemyt narkotyków", nie chcą wierzyć w to, że ktoś, kogo auto jest często kontrolowane przy przekraczaniu granicy białoruskiej, odważy się przewozić w nim cokolwiek zabronionego, a tym bardziej narkotyki.
Władze same nie wiedzą, co znaleziono w lusterku samochodu Lisowskiego. Prowadzący śledztwo długo nie mogli się zdecydować, co znaleźli. Według Urzędu Celnego w Grodnie, była to amfetamina, i taką wersję przyjęto. Jednak w wypowiedzi dla zagranicznych agencji przedstawiciele Głównego Komitetu Celnego w Mińsku tłumaczyli, że było to 1,5 grama heroiny.
Władze ujawniły wyniki badań, które zrobiono od razu po zatrzymaniu w niedzielę w nocy trojgu Polakom wracającym samochodem z Litwy. Nie wykazały one żadnych śladów narkotyków w ich organizmach.
Wczoraj ponownie przesłuchiwany był Andrzej Lisowski. Wypuszczono go po podpisaniu oświadczenia, że będzie się stawiał na przesłuchania. Sprawa została przekazana do KGB. Lisowski był również przesłuchiwany w środę, później w mieszkaniu "podejrzanego" przeprowadzono rewizję - oczywiście niczego nie znaleziono. Do badań zabrano jednak ubranie, w którym Lisowski przekraczał granicę.
Według działaczy ZPB, władze, dokonując w niedzielę prowokacji, chciały skompromitować przywódców nieuznawanej przez nie organizacji poprzez uwikłanie w skandal prezes Andżeliki Borys i jej najbliższych współpracowników. Mogła być to również kolejna próba zastraszenia. Ponieważ wcześniejsze starania, by zniechęcić działaczy ZPB, się nie powiodły, sięgnięto po bardziej drastyczne środki. 80 przesłuchań na milicji i w prokuraturze, którym w ciągu półtora roku została poddana Andżelika Borys, nie przestraszyło jej. Również sfabrykowane sprawy administracyjne oraz aresztowania jej współpracowników nie dały oczekiwanych przez władze efektów i ZPB nadal aktywnie działa.
Podejrzenia te potwierdza przypadek Ines Todryk. Dziennikarka wydawanej za granicą Białorusi gazety ZPB "'Głos znad Niemna' na uchodźstwie" powiedziała wczoraj PAP, że nieznany mężczyzna łamaną polszczyzną groził jej, że będzie "kolejną osobą w pierdlu za narkotyki".
Irena Ejsmont, Grodno

"Nasz Dziennik" 2006-11-03

Autor: wa

Tagi: białoruś andżelika borys andrzej lisowski grodno