Bezrobocie może wynieść 18 proc.
Treść
Z Januszem Szewczakiem, głównym ekonomistą Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych (SKOK), rozmawia Izabela Kozłowska
Główny Urząd Statystyczny opublikował niepokojące dane, z których wynika, że w styczniu 2013 roku bezrobocie wzrosło do 14,2 proc. bez uwzględnienia osób niezarejestrowanych i tych, którzy za pracą wyjechali poza Polskę...
– Dane opublikowane przez Główny Urząd Statystyczny potwierdzają tę bardzo niebezpieczną tendencję i to, o czym mówiliśmy na portalu NaszDziennik.pl kilka tygodni temu. Wskazywałem wówczas, że będzie następował dalszy wzrost bezrobocia i on gdzieś na początku marca 2013 roku będzie oscylował w granicach 15 proc. Przypomnijmy, że pan minister Jacek Rostowski, obecnie już także wicepremier, zapisał sobie 13 proc. w budżecie na ten rok. Widać, jak daleko to odbiega od realiów, od rzeczywistości i należy się spodziewać, że to będzie koniec problemów z bezrobociem. Ono po krótkim falowaniu w końcówce roku znowu zacznie wyraźnie rosnąć do poziomu może nawet ok. 18 proc.
Na koniec stycznia 2013 roku – według GUS – 361 zakładów pracy zadeklarowało zwolnienie w najbliższym czasie 29,6 tys. pracowników, w tym z sektora publicznego 7,5 tys. osób…
– Jesteśmy dopiero w przededniu dużych zwolnień grupowych, w dużych firmach. Przypomnijmy: TP SA zapowiada dopiero zwolnienie tysiąca siedmiuset osób; LOT będzie zwalniał kilkaset osób, mówi się, że to będzie pięćset, siedemset osób. Zwolnienia będą również dotyczyć znacznej grupy pracowników PKP; samorządy będą zwalniać swych nauczycieli, będą likwidować, restrukturyzować lub prywatyzować powiatowe szpitale, dlatego należy liczyć się i w tym przypadku z kolejnymi zwolnieniami. Mówi się też nawet o zwolnieniach w urzędach skarbowych, ponieważ pan minister Rostowski chce zreformować urzędy skarbowe, utworzyć jednoszczeblową strukturę izb skarbowych. Są to duże zwolnienia.
Widać wyraźnie, że nie ma kompletnie żadnego pomysłu, co z tym zrobić, a ponieważ my dopiero wchodzimy w stan poważnego kryzysu gospodarczego i finansów publicznych, to te zjawiska będą się nasilać. Tym bardziej że będą również likwidowane jednoosobowe firmy, które dzisiaj były pewnym ratunkiem na przetrwanie dla wielu osób, na szansę wyjścia z bezrobocia. One dzisiaj nie wytrzymują konkurencji chociażby z dużymi koncernami. Przykładem są małe sklepy, dobijane przez ogromne sieci handlowe. W tym przypadku odnotowany jest znaczny wzrost ilości zawieszanych bądź likwidowanych firm.
Na początku tego roku premier Donald Tusk obiecywał 400 tys. nowych miejsc pracy…
– Opowieści i obietnice premiera Tuska o tym, że będzie 400 tys. nowych miejsc pracy w tym roku, można włożyć między bajki – liczne bajki przez niego nam opowiadane. Prędzej przybędzie nam 400 tys. bezrobotnych. Pamiętajmy też, że mamy olbrzymią liczbę osób – do kilku milionów zatrudnionych na umowie śmieciowej, czyli właściwie 70 proc. młodych ludzi pracuje na tego typu umowach. Oni w każdej chwili tę pracę mogą stracić. Koniunktura gospodarcza przecież słabnie, konsumpcja indywidualna słabnie, inwestycje praktycznie stanęły, zwłaszcza w sferze budowalnej. Trzeba się liczyć, że w tym roku zbankrutuje około 1300-1500 firm, w tym na pewno jeszcze kilkadziesiąt czy nawet kilkaset firm budowlanych. To oczywiście będzie nie tylko powodować wzrost bezrobocia, ale będzie również powodować załamanie się dochodów podatkowych budżetu państwa i w konsekwencji czeka nas w maju, czerwcu nowelizacja.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik Poniedziałek, 25 lutego 2013Autor: jc