Bezprawie usankcjonowane?
Treść
Warszawska prokuratura okręgowa nie dopatrzyła się znamion popełnienia przestępstwa podczas prywatyzacji łańcuckiego Polmosu, i to mimo ewidentnych dowodów przedłożonych jej przez rzeszowską delegaturę Najwyższej Izby Kontroli. Według NIK, umowa prywatyzacyjna w rażący sposób łamała zapisy ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji. Stanisław Sikora, prezes rzeszowskiej delegatury NIK, wskazywał na oczywiste okoliczności wymagające unieważnienia umowy. Niestety, prokuratura jest innego zdania. Jak zwykle największym przegranym jest zakład, który utracił płynność finansową, i załoga, nie mająca pewności zatrudnienia. Nowy właściciel - egzotyczna spółka z Anquilli na Karaibach - nie interesuje się firmą.
Stanisław Sikora wskazywał, że rażąca niezgodność umowy prywatyzacyjnej z prawem była pierwszą rzeczą, na którą zwrócili uwagę kontrolerzy Izby. Po skompletowaniu niezbędnej dokumentacji NIK bezzwłocznie powiadomiła prokuraturę o popełnieniu przestępstwa.
- Problem nie jest skomplikowany. Wniosek o nieważności oparliśmy na sprzeczności z ustawą o komercjalizacji i prywatyzacji i z ustawą o znakach towarowych. To nie ulega wątpliwości, tu nie można mieć poglądu dowolnego. Moim zdaniem, prokuratura się pospieszyła - skomentował Sikora decyzję o niewszczynaniu śledztwa w sprawie prywatyzacji łańcuckiego Polmosu.
Rzecznik warszawskiej prokuratury trwającą ponad trzy miesiące zwłokę w podjęciu śledztwa tłumaczył brakiem końcowego raportu pokontrolnego NIK. Tyle tylko, że raport ten do niczego prokuraturze nie jest potrzebny.
- Rzeszowska delegatura NIK przekazała prokuraturze te dokumenty, które wskazują konkretnie na złamanie prawa w procesie prywatyzacyjnym. Cały raport będzie obejmował wiele szczegółowych kwestii nie mających dla prokuratury znaczenia. Prokuratorzy mają wszelkie podstawy do wszczęcia śledztwa. Wyjaśnienia prokuratury to typowa "spychologia": nie zajmiemy się sprawą, bo czekamy na raport NIK - podkreśliła Małgorzata Pomianowska, rzecznik Najwyższej Izby Kontroli. Dodała też, że w wielu przypadkach prokuratury wszczynały śledztwa po przekazaniu przez NIK jedynie tej części dokumentacji, która dotyczyła konkretnego naruszenia prawa.
Jak zapewnił prezes Sikora, przygotowywany raport końcowy podtrzyma wstępne wnioski o niezgodności z prawem umowy prywatyzacyjnej. - Po zakończeniu prac nad raportem na nowo wystosujemy zawiadomienie do prokuratury, gdyż wszystkie zarzuty się potwierdziły - podkreślił Sikora.
Protokół pokontrolny został również przekazany przez NIK ministrowi skarbu. Ma on prawo zgłosić zastrzeżenia do poszczególnych wniosków pokontrolnych i nietrudno domyślić się, że zrobi to w związku z niezgodnością umowy prywatyzacyjnej z prawem.
Zdaniem śledzącej sprawę poseł Haliny Murias (KP LPR), w przypadku unieważnienia umowy sprzedaży majątek zakładu stałby się własnością Skarbu Państwa i najlepiej byłoby, gdyby minister skarbu przekazał go samorządowi i spółce pracowniczej. - W Sejmie znajduje się projekt ustawy (po pierwszym czytaniu), który będzie dawał samorządom możliwość przejęcia majątku Skarbu Państwa bezpłatnie - powiedziała poseł Murias.
Tymczasem w lokalnych mediach pojawiały się od jakiegoś czasu głosy przedstawicieli zarządu Polmosu o niepotrzebnym szumie medialnym i zamieszaniu, który może doprowadzić do upadku fabryki z 200-letnią historią. Wiceprezes jednej z partii opozycyjnych, a jednocześnie bliski współpracownik jednego z aktywniejszych podkarpackich posłów, powiedział nam, że istnieje uzasadnione podejrzenie, iż za ową troską kryje się personalne powiązanie niektórych osób z kierownictwa Polmosu z przedstawicielami francuskiej spółki, bardzo zainteresowanej przejęciem fabryki. Decyzja prokuratury może w tym przejęciu niezmiernie pomóc. Jeżeli bowiem utrzymana w mocy zostanie umowa sprzedaży Polmosu karaibskiej spółce CDC, to również ważna będzie umowa odsprzedaży Polmosu zawarta przez CDC z francuską grupą kapitałową.
W lipcu 2002 r. Ministerstwo Skarbu Państwa sprzedało 85 proc. akcji łańcuckiego Polmosu nieznanej firmie Caraibben Distilers Corporation (CDC) z siedzibą w Anquilla, położonej w archipelagu wysp Małe Antyle. W imieniu Skarbu Państwa umowę podpisał Wiesław Kaczmarek (SLD), ówczesny minister skarbu. Kapitał założycielski CDC wyniósł zaledwie 50 tys. USD. Mimo że wcześniej wartość Polmosu wyceniono na 30-58 mln zł, CDC zapłaciło za spółkę śmieszną sumę - 14 mln zł. Umowa sprzedaży nie obejmowała będących własnością Polmosu trzech marek - wódek Polonaise, Biała Dama i Łańcut. Pieniądze ze sprzedaży tych alkoholi stanowią połowę zysków Polmosu.
Według NIK, ministerstwo nie mogło podzielić majątku spółki na dwie części, gdyż nie pozwala na to ustawa o komercjalizacji i prywatyzacji. Umowa w rażący sposób łamie więc prawo. Znak towarowy potraktowano jako jeden składnik wartości Polmosu, resztę majątku jako drugi. Według umowy, ministerstwo otrzymuje zapłatę za 85 proc. akcji drugiego składnika. CDC zapłaciło więc za jedną część Polmosu, choć de facto przejęło też znaki towarowe, które należą do całości majątku spółki. W efekcie kwota zakupu była pomniejszona nawet o połowę prawdziwej wartości zakładu.
Sprawa prywatyzacji Polmosu nie może się zakończyć od 2002 roku, kiedy to o nieprawidłowościach przy sprzedaży łańcuckiego zakładu zostali powiadomieni: prokurator generalny, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, NIK oraz prokuratury w Warszawie i Rzeszowie. Jedynie NIK doprowadziła sprawę do końca. Pozostałe instytucje albo odmawiały wszczęcia dochodzenia, albo wszczęte umarzały.
W związku z pogarszającą się sytuacją finansową Polmosu i brakiem zainteresowania ze strony nowego właściciela w styczniu 2004 r. pismo do Grzegorza Kurczuka, ministra sprawiedliwości, skierowali posłowie z Podkarpacia. "Spodziewamy się, że w wyniku śledztwa proces prywatyzacji zostanie unieważniony" - napisali parlamentarzyści.
Po decyzji prokuratury podkarpaccy posłowie nie znajdują słów oburzenia. Jeszcze kilka miesięcy temu, po wnioskach NIK i wzroście zainteresowania sprawą, wydawało się, że będziemy świadkami pierwszej w historii III Rzeczypospolitej decyzji o unieważnieniu prywatyzacji. Niestety, na razie realizowany jest scenariusz: majątku bezprawnie rozgrabionego odzyskać nie sposób.
Beata Andrzejewska
Piotr Wiśniewski, Rzeszów
Nasz Dziennik 26-03-2004
Autor: DW