Bezpieczniej na drodze
Treść
Ruszyła kampania mająca na celu poprawę bezpieczeństwa na drogach ze szczególnym uwzględnieniem bezpieczeństwa na przejazdach kolejowych. To jedne z największych problemów społecznych w Polsce, bo co roku na naszych drogach ginie ponad 5 tys. osób.
47 tys. wypadków drogowych, w których zginęły 5243 osoby, zaś 59 123 zostały ranne - tak wyglądał stan bezpieczeństwa na naszych drogach w 2006 roku. Niestety, w tym roku na drogach jest bardziej niebezpiecznie. Według wstępnych danych Komendy Głównej Policji w okresie od stycznia do czerwca br. zanotowano 22 750 wypadków, czyli o ponad 2,7 tys. więcej niż w pierwszym półroczu 2006 roku. Aż o 417 jest także więcej ofiar śmiertelnych i o 3,5 tys. rannych.
Ambitny program
Jeszcze w 2005 roku Rada Ministrów przyjęła program "GAMBIT 2005" jako plan działań prewencyjnych na rzecz poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego w Polsce w latach 2005-2013. Przyjęto w nim, że w 2013 roku liczba ofiar śmiertelnych w transporcie drogowym nie może przekroczyć 2800, a w 2020 roku - 1500. Do osiągnięcia tych wskaźników brakuje nam więc jeszcze bardzo dużo, choć w porównaniu z rokiem 2005 liczba wypadków w 2006 r. zmniejszyła się o ponad 1,2 tys., zabitych było mniej o 201 osób, a rannych o ponad 2 tysiące.
Najwięcej wypadków odnotowujemy w województwach: mazowieckim, śląskim, łódzkim, wielkopolskim i małopolskim. Najmniejsza liczba wypadków miała miejsce w województwach: lubuskim, opolskim, podlaskim i warmińsko-mazurskim. Najbardziej niebezpiecznym dniem w tygodniu jest piątek, gdy natężenie ruchu jest szczególnie duże (powroty z pracy nakładają się na wyjazdy weekendowe).
Większość wypadków została spowodowana przez kierujących pojazdami, a ich najczęstszą przyczyną jest niedostosowanie prędkości do warunków ruchu, nieudzielenie pierwszeństwa przejazdu oraz nieprawidłowe wyprzedzanie. Nadal ogromnym niebezpieczeństwem są nietrzeźwi użytkownicy dróg. Policja w poprzednim roku zatrzymała ponad 200 tys. nietrzeźwych kierowców, a przecież wielu unika kontroli drogowej, bo porusza się drogami lokalnymi, na których zazwyczaj nie ma patroli.
Niebezpieczne przejazdy
Jednymi z niebezpiecznych miejsc na drogach są przejazdy kolejowe. Jak wynika z materiałów przedstawionych przez PKP, oznakowanie przejść kolejowych w Polsce nie należy do najgorszych, np. w Niemczech 50 proc. przejazdów to odpowiedniki polskiej kategorii D, tzn. są tylko oznakowane znakami drogowymi. Według danych policji w 2006 r. doszło do ponad 250 wypadków na przejazdach, śmierć poniosło 30 osób, a 100 zostało rannych. Warto zaznaczyć, że przekroczenie tego miejsca przy sygnalizacji wskazującej zbliżający się pociąg jest równoznaczne z przejechaniem skrzyżowania na czerwonym świetle, jednakże skutki są o wiele gorsze. Należy zawsze pamiętać, że dróżnik i zapory na przejeździe nie dają stuprocentowej gwarancji bezpieczeństwa. W razie nagłego wtargnięcia auta na tory maszynista ma zerową szansę, aby uniknąć wypadku, może on tylko wcisnąć hamulec i czekać na nieuniknione zderzenie.
Nie lepszą sytuację mamy także, jeśli chodzi o transport publiczny, czyli autobusy i busy. Według Pawła Usidusa, głównego inspektora transportu drogowego, sytuacja jest tragiczna. - Nadmierna prędkość to największy problem, bus, który jechał na trasie Warszawa - Lublin, poruszał się z prędkością aż 170 km/h, to zostało zarejestrowane. Sam byłem świadkiem podobnej sytuacji, miałem okazję podróżować za autobusem, który jechał z prędkością 140 km/h, na dodatek była to mokra nawierzchnia, wyprzedzał na trzeciego - stwierdził Usidus.
Niedawno podczas kontroli, gdy inspektorzy otworzyli drzwi od busa, ludzie dosłownie się wysypali, a to dlatego że w pojeździe, który może przewozić 19 osób, było 35 pasażerów. - Nie jest żadną tajemnicą, że autobusy jeżdżące po Polskich drogach są w dużym procencie stare, wyeksploatowane do granic możliwości, a kierowcy je prowadzący przemęczeni, pracujący ciągiem czasem nawet kilkanaście godzin bez żadnego odpoczynku - podkreśla Paweł Usidus. - W takiej sytuacji o bezpieczeństwo powinni zadbać pasażerowie i widząc zaniedbania, do takiego auta po prostu nie wsiadać - dodaje.
Ale inspektorzy i policjanci twierdzą, że takie przypadki są bardzo rzadkie i ludzie zazwyczaj decydują się na jazdę bez względu na stan pojazdu.
Izabela Borańska
Joanna Kozłowska
"Nasz Dziennik" 2007-07-26
Autor: wa