Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bezpańskie łosie

Treść

Jeszcze w styczniu ma zapaść wyrok w pierwszym w Polsce procesie sądowym przeciwko Skarbowi Państwa o odszkodowanie za straty spowodowane przez łosie. Pozew złożył rolnik z Downar (woj. podlaskie), któremu zwierzęta zniszczyły młody las. Inni rolnicy poszkodowani przez łosie także czekają na ten wyrok i przygotowują się do wystąpienia na drogę sądową.
Proces toczy się w białostockim sądzie rejonowym. Rolnik żąda od Skarbu Państwa wypłaty odszkodowania w wysokości 2,3 tys. zł za szkody, jakie łosie wyrządziły w jego sosnowym lesie. Właściciel lasu twierdzi, że zwierzęta niszczą młode drzewka już od 8 lat. Sąd nakazał rolnikowi przedstawić dowody potwierdzające, że łosie dewastują las, oraz wykazać, iż Skarb Państwa rzeczywiście odpowiada za te szkody.
Łosie najmocniej niszczą lasy zimą, kiedy ogryzają młode drzewka. Szczególnie ten problem jest widoczny w północno-wschodniej części Polski, gdzie żyje trzy czwarte z populacji polskich łosi, która liczy około 6 tysięcy osobników. Najwięcej zwierząt, około 600-700, jest w Biebrzańskim Parku Narodowym, kolejne 500 bytuje w sąsiedniej Puszczy Augustowskiej. Nie są one pod ochroną, jednak od 9 lat obowiązuje moratorium, które przez cały rok zabrania, pod surową karą, na nie polować. Tak więc, za szkody, które wyrządzają łosie, na razie właściwie nikt nie odpowiada. Zgodnie z prawem, państwo wypłaca bowiem odszkodowania jedynie za zniszczenia spowodowane działalnością dzikich zwierząt objętych ochroną prawną. Łoś jest niejako "w zawieszeniu", bo z jednej strony nie należy do zwierząt chronionych, ale z drugiej - nie jest także zwierzęciem łownym, skoro nie można na niego polować. I tę pętlę prawną będzie musiał teraz rozwiązać sąd. Dlatego precedensowy proces z uwagą obserwują inni rolnicy, którzy również zostali przez łosie poszkodowani. Oni też są gotowi do składania pozwów i przyjdą z nimi na pewno do sądu, jeśli ten uzna racje właściciela lasu z Downar.
Leśnicy w północno-wschodniej Polsce oszacowali, że w 2008 roku łosie zniszczyły około 2,6 tys. ha upraw leśnych, z czego 890 hektarów to uprawy, które "objadły" w stopniu znacznym - powyżej 20 proc. danej powierzchni; 540 ha to młodniki. Zwierzęta pojawiają się coraz częściej nie tylko na terenach leśnych, ale i zamieszkałych. Wchodzą do sadów i ogrodów. Wielokrotnie wkraczały nawet na osiedla mieszkaniowe w Białymstoku.
Leśnicy z terenu Biebrzańskiego Parku Narodowego apelują do ministra środowiska, aby w związku ze zbyt dużą liczbą łosi, pozwolić czasowo na ich odstrzał. Argumentują, że zwierzęta te tak się rozmnożyły, iż mogą doprowadzić do całkowitego zniszczenia młodych drzewek na terenie całego Parku. Łosie szczególnie gustują w młodnikach sosnowych.
Istnieje też inny, nawet poważniejszy problem, który stwarzają królowie biebrzańskich bagien. Chodzi o to, że trasy ich wędrówek często przecinają ruchliwe drogi krajowe. Z tego powodu w województwie podlaskim dochodzi do coraz większej liczby wypadków z udziałem łosi. Wiele z nich kończy się niestety tragicznie i dla zwierząt, i dla podróżujących. Dlatego rozwiązania problemu łosi, oprócz rolników i leśników, zaczynają coraz głośniej domagać się również kierowcy. Najlepszym wyjściem byłoby stawianie siatek przy drogach i budowa przejść dla zwierząt nad szosami.
Adam Białous
Nasz Dziennik 2010-01-06

Autor: jc