Bezinteresowny "Fryzjer"
Treść
Dwa dni trwało odczytywanie aktu oskarżenia, wczoraj wreszcie przemówili główni "bohaterowie" piłkarskiej afery korupcyjnej. Przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu trwa proces dotyczący mataczenia rozgrywkami ligowymi w Polsce. Do części postawionych mu zarzutów przyznał się domniemany organizator całego procederu Ryszard F., szerzej znany pod pseudonimem "Fryzjer".
Na ławie oskarżonych zasiada 17 działaczy Arki Gdynia, sędziów i obserwatorów PZPN. Zarzucono im przyjmowanie, dawanie lub pośredniczenie we wręczaniu łapówek oraz udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Grozi im za to do 5 lat pozbawienia wolności. Warto przypomnieć, że wcześniej sąd skazał 17 innych osób oskarżonych w tym procesie, które dobrowolnie poddały się karze od 3 do 7 lat w zawieszeniu. Wczoraj sąd przesłuchiwał dwóch podejrzanych: byłego prezesa Arki Jacka M. oraz Ryszarda F. Pierwszy z nich nie przyznał się do żadnego z zarzucanych mu czynów, zapowiadając, że nie będzie odpowiadał na żadne pytania prokuratorów i obrońców z wyjątkiem swojego adwokata (ten ostatni nie zadał jednak ani jednego). M. stwierdził jedynie m.in., że zarzut, iż w Arce Gdynia działała zorganizowana grupa przestępcza, jest tak niewiarygodny, że na udowodnienie tej tezy trzeba było aresztować nawet klubową sekretarkę. Uległa ona prokuraturze, potwierdzając sugerowane jej zdarzenia. - Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że wszystkie kluby sportowe padły ofiarą zorganizowanych wymuszeń, szantażów ze strony grupy ludzi działających w polskiej piłce nożnej - uważa Jacek M. Poproszony przez sędziego Wiesława Rodziewicza o skonkretyzowanie tej tezy powiedział jedynie, że "niektórzy ze współoskarżonych w tym procesie mają szczególne pretensje o to, iż zostali wyrzuceni z pracy w Arce Gdynia".
Znacznie rozmowniejszy był Ryszard F. - "Fryzjer". Zdaniem prokuratury, jest on kluczową postacią w futbolowej korupcji. Oprócz zarzutów stawianych w tym procesie jest on jeszcze podejrzany w innym wątku tego śledztwa. Tam miał pomagać w kupowaniu meczów kilku innych klubów piłkarskich.
Składając wczoraj kilkugodzinne wyjaśnienia, "Fryzjer" przyznał się tylko - i to tylko częściowo - do zarzutów korupcyjnych dotyczących trzech meczów rozegranych przez Arkę Gdynia z Zagłębiem Sosnowiec (3 IX 2004), Górnikiem Polkowice (1 X 2004) oraz RKS Radomsko (9 IV 2005). Słuchając jego wypowiedzi, można było dojść do wniosku, że nigdy nikomu nie wręczał żadnych korzyści majątkowych, z nikim też nie uzgadniał sposobu działania, nikt też nie był od niego zależny ani on od innych. Pośredniczył jedynie w kontaktach telefonicznych, za co - jak stwierdził - nie otrzymywał żadnych korzyści majątkowych. "Fryzjer" skrytykował też fakt, że od 18 miesięcy przebywa w areszcie, a żaden ze współoskarżonych nie został pozbawiony wolności na tak długi czas. - W śledztwie przypisano mi kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, a w akcie oskarżenia zmieniono ten zarzut na udział w niej. Jestem ofiarą własnej głupoty polegającej na pomocy innym. Kto mnie bliżej zna, wie, że zawsze byłem uczynny dla każdego i działałem bezinteresownie - powiedział. Odpierając zarzuty stawiane mu przez byłego prezesa Arki Gdynia, stwierdził: "Dobrze, iż mi nie przypisał gwałtu na swojej żonie, bo tego by jeszcze brakowało"...
Trwający właśnie proces nie oznacza oczywiście, że w rękach sprawiedliwości są już wszystkie osoby związane z korupcją w polskiej piłce. Wczoraj policja zatrzymała kolejnego znanego arbitra pierwszoligowego i to nie koniec...
Marek Zygmunt
"Nasz Dziennik" 2007-12-20
Autor: wa