Bezczelne kłamstwa wracają do łask
Treść
Deputowani Dumy Państwowej zaprzeczyli, że mordu w Katyniu dokonali funkcjonariusze NKWD, i zażądali utworzenia społecznej komisji śledczej w sprawie ustalenia okoliczności śmierci polskich oficerów. Brutalną próbę rewizji świeżo odkłamanej prawdy historycznej łączą oni z oskarżeniami Polski o dokonanie "ludobójstwa" na jeńcach sowieckich z wojny polsko-bolszewickiej.
Zastępca przewodniczącego Komitetu Dumy Państwowej ds. Bezpieczeństwa Wiktor Iliuchin 20. bm. w wypowiedzi dla "Narodnogo Radia" ocenił, że "było dość dużo zeznań świadków o tym, że rozstrzeliwania dopuścili się Niemcy". - My nie rozstrzeliwaliśmy polskich oficerów, a wykorzystywaliśmy ich do prac, np. przy budowie drogi Moskwa - Mińsk, a następnie przy budowie lotnisk na Białorusi - ocenił Iliuchin. Powtórzył on tezy komisji Burdenki z 1944 r., których wywodów aż do czasów prezydenta Borysa Jelcyna trzymała się sowiecka propaganda. - Drogą ekspertyzy udowodniono, że rozstrzeliwano polskich żołnierzy z broni niemieckiej, niemieckimi nabojami i kulami - tłumaczył deputowany Dumy.
Do poglądu Iliuchina przyłączył się jego kolega z izby niższej parlamentu, przedstawiciel frakcji "Rodina" Andriej Siawieliew. - Nie dochodziło do jednoczesnych rozstrzeliwań w ciągu krótkiego czasu. Jeżeli nawet rozstrzeliwali polskich oficerów, to robili to w okresie letnim, kiedy nie było konieczności zakładania szynelu. Byłoby jakąś fenomenalną głupotą wówczas, w 1939 r., zajmować się falsyfikacjami, ubierać polskich żołnierzy w nowe mundury, przechwycone ze składów armii polskiej. A Niemcy, gdyby chcieli falsyfikacji, taką bezpośrednią potrzebę zajęcia się tym właśnie mieli - kombinuje Sawieliew.
"Narodnoje Radio", nadające audycje prawosławne, zgodziło się ze swoimi gośćmi, tłumacząc słuchaczom, jakoby sprawa katyńska była wykorzystywana przez Polskę "dla wszelkich możliwych spekulacji politycznych". - Na przykład w Polsce na poważnie rozpatruje się możliwość wypłaty rekompensat przez nasz kraj - "na poważnie" dziwi się komentator rozgłośni. Na zdziwionego wyglądał również Iliuchin, jednocześnie odkrywający przyczyny, dla których Rosjanie postanowili trwać w kłamstwie. - Polacy spekulują na tym problemie, żądając nie tylko przeprosin, ale również wyrównania strat materialnych i moralnych. Suma może okazać się bardzo duża dla Federacji Rosyjskiej i możliwe, że będzie liczyć dziesiątki milionów dolarów, a być może i więcej - ostrzega. Aby temu zaradzić, zdaniem Iliuchina, "w obecnej sytuacji niezbędne jest stworzenie społecznej komisji na bazie deputowanych Dumy Państwowej, do której winni wejść również inni specjaliści, w tym dziennikarze, w celu sprawdzenia okoliczności związanych z losem polskich oficerów".
W wypowiedzi Iliuchina uderza niezwykły tupet. - Biorąc pod uwagę bezpardonowe oświadczenia i zachowanie się strony polskiej, uważamy za niezbędne szczegółowe sprawdzenie okoliczności zniknięcia kilku tysięcy czerwonoarmistów, którzy trafili do niewoli na początku lat dwudziestych - tłumaczy. Rosyjski poseł powtórzył więc znany rosyjski antypolonizm, określany jako "kompensacyjny", którego celem jest "wyhodowanie" polskiego "anty-Katynia" w celu przykrycia zbrodni sowieckiej na polskich oficerach.
Waldemar Moszkowski
Kłamstwo katyńskie: stare i przestępcze
Profesor Witold Kulesza, dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej:
Przypominam sobie wystąpienie w trakcie procesu przed trybunałem norymberskim rosyjskiego prokuratora Jurija Pokrowskiego, który taką samą argumentację, zaczerpniętą z raportu komisji akademika Burdenki, przedstawił trybunałowi na uzasadnienie sformułowanego przez rosyjskich prokuratorów zarzutu, że to Niemcy dokonali zbrodni katyńskiej. Dodajmy, że już wtedy kłamstwo katyńskie przedstawiane przez rosyjskich prokuratorów było tak oczywiste, że w wyroku z 1 października 1946 r. trybunał norymberski w ogóle nie odniósł się do stawianego Niemcom zarzutu dokonania zbrodni katyńskiej i pominął ją w treści wyroku całkowitym milczeniem.
W latach 90. niejaki Muchin publikował i do dziś publikuje książki, które mają uzasadniać przypisanie Niemcom zbrodni katyńskiej. Jego publikacja pt. "Katyński detektyw" była rozpowszechniana w moskiewskiej Dumie w pierwszej połowie lat 90. Na okładce tej książki widnieje strzelający do ofiar pluton egzekucyjny w charakterystycznych niemieckich hełmach, co oddaje jej treść.
Gdy w lipcu 2005 r. razem z prokuratorami IPN analizowaliśmy niemiecką dokumentację zbrodni katyńskiej przechowywaną w Archiwum Politycznym MSZ RFN, znalazłem wśród udostępnionych nam dokumentów szczegółowo sporządzoną analizę datowaną na połowę maja 1943 r. W tym dokumencie napisano, że prawdziwość twierdzenia, iż to Rosjanie zamordowali polskich oficerów w Katyniu (wtedy mówiono o 11 tysiącach), nie jest nigdzie kwestionowana. Jednakże odnotowano całkowity brak reakcji rządów Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych wobec Związku Sowieckiego na fakt ujawnienia zbrodni katyńskiej. Z dokumentu wynika również, że MSZ Trzeciej Rzeszy przewidywało, że Rosjanie zajmą terytoria Europy Środkowej i Wschodniej i je zbolszewizują, oraz że ani USA, ani Wielka Brytania nie będą stawiały żadnych przeszkód tej bolszewizacji zaplanowanej przez Związek Sowiecki. Dalej czytamy w nim, iż nadzieje polskiego rządu w Londynie, że kraje alianckie udzielą mu pomocy w staraniach o zachowanie granicy wschodniej państwa polskiego, należy uznać za "całkowicie iluzoryczne". Pragnę zwrócić uwagę, że prawda o sowieckim sprawstwie zbrodni w Katyniu nie była kwestionowana przez aliantów od samego początku.
Przypomnijmy, że artykuł 55 Ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej statuuje odpowiedzialność karną nie tylko za publiczne rozpowszechnianie kłamstwa oświęcimskiego (gdy publicznie zaprzecza się np. istnieniu komór gazowych w Auschwitz), ale również obejmuje karalnością publiczne prezentowanie kłamstwa katyńskiego. Zatem w rozumieniu polskiego prawa publiczne i wbrew faktom głoszenie, że zbrodni katyńskiej nie dokonali Sowieci - jak by powiedział prawnik karnista - wypełnia znamiona przestępstwa opisanego w artykule 55 Ustawy o IPN.
not. WM
"Nasz Dziennik" 2006-01-26
Autor: ab