Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bez większych zmian

Treść

Wyborcy w większości krajów UE ukarali rządzące partie, obdarzając je zdecydowanie niższym poparciem niż 5 lat wcześniej. Najbardziej zyskały partie mieniące się chrześcijańsko-demokratycznymi. Ugrupowania lewicowe poniosły dotkliwe porażki praktycznie w całej Europie. Takie wyniki wskazują na to, że to właśnie chadecja będzie ponownie największym ugrupowaniem w europarlamencie.

Ogólnoeuropejska frekwencja wyniosła niewiele ponad 43 proc. i była najniższa od pierwszych wyborów powszechnych do PE w 1979 roku. Wczoraj głosowali obywatele 19 spośród 27 państw członkowskich. Jak podkreślają komentatorzy, tak niska frekwencja oraz spadek poparcia dla krajowych rządów mogą oznaczać utratę zaufania do instytucji unijnych. O tej sytuacji świadczyć może także dużo lepszy wynik ugrupowań wypowiadających się z dużą niechęcią o samej Unii Europejskiej oraz o polityce, jaką uprawia. Taka sytuacja rozczarowuje także unijnych urzędników. - Niska frekwencja jest bardzo rozczarowująca - to kolejny dowód, że brakuje nam prawdziwej europejskiej kultury i debaty politycznej. W kampanii wyborczej było niestety bardzo wiele narodowych dyskusji. Główna odpowiedzialność spoczywa na partiach politycznych - powiedziała komisarz ds. komunikacji Margot Wallstroem.
Najbardziej zdecydowane "nie" dla obecnie rządzących powiedzieli wyborcy z Łotwy, Grecji, Bułgarii i Irlandii. Także pomimo zwycięstw partii rządzących we Francji i Niemczech uzyskały one nieco gorsze wyniki niż 5 lat temu. Jednak zarówno partia kanclerz Angeli Merkel, jak i ugrupowanie, które popierał prezydent Francji Nicolas Sarkozy - UMP - pewnie zwyciężały.
Wyniki wyborcze oznaczają, iż Europejska Partia Ludowa będąca najsilniejszą frakcją w PE jeszcze bardziej wzmocni swoją pozycję. Według szacunków, chadecy przegrali tylko na Słowacji i Malcie. Oznacza to zachowanie status quo także w wielu najistotniejszych kwestiach. Między innymi posłowie skupieni wokół Europejskiej Partii Ludowej będą mianowali szefa Komisji Europejskiej. Ich kandydatem jest obecny przewodniczący, Portugalczyk José Manuel Barroso.
Zdecydowanie największe straty ponieśli socjaliści, mogą mieć nawet 80 mandatów mniej niż w poprzedniej kadencji. Nie pomogła im nawet sytuacja kryzysu gospodarczego, jaki dotknął bez wyjątku wszystkie kraje wspólnoty. Krytyka kapitalizmu i rosnącego bezrobocia stosowana niezmiennie przez lewicę w tym przypadku się nie sprawdziła. We Francji socjaliści uzyskali tylko 17,5 proc. poparcia (pięć lat temu 31 proc.), w Hiszpanii rządząca PSOE przegrała z Partią Ludową stosunkiem 40,5 do 43 proc., w Niemczech SPD dostała 21 proc. (w 2005 roku 21,5 proc.). Podobnie sytuacja przedstawia się w Wielkiej Brytanii, we Włoszech, w Polsce i na Węgrzech.
Ze wstępnych szacunków wynika też, że swoją pozycję w PE umocni frakcja Zielonych (z obecnych 43 nawet do ponad 51). Zmaleje, mimo bardzo dobrego wyniku liberałów niemieckich, liczba eurodeputowanych zasiadających we frakcji liberałów i demokratów - z obecnych 100 eurodeputowanych do 75. Konserwatywna frakcja, w której mają zasiąść m.in. eurodeputowani PiS, czeskiego ODS i brytyjskiej Partii Konserwatywnej, ma liczyć 33-37 posłów. Taki sam wynik osiągnęła skrajna lewica i komuniści. Eurosceptyczna grupa Niepodległość i Demokracja ma liczyć 15-19 eurodeputowanych.
Łukasz Sianożęcki,
Reuters, PAP

"Nasz Dziennik" 2009-06-08

Autor: wa