Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bez serca nie ma wyników

Treść

Rozmowa z Aleksandrą Urbańczyk, pływaczką Trójki Łódź

Za Panią udane mistrzostwa Polski, okraszone złotym medalem i rekordem kraju na 50 m stylem motylkowym.
- Jestem zadowolona z całych mistrzostw, oczywiście szczególnie z "rekordowych" 50 m. Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się, iż akurat w tym momencie uda mi się poprawić najlepszy dotychczasowy wynik. Także pozostałe rezultaty, choć nie tak rewelacyjne, były niezłe, co optymistycznie rokuje przed zbliżającymi się mistrzostwami Europy.

Trenerzy naszej reprezentacji obiecywali, że na mistrzostwach kraju forma ich podopiecznych będzie bardzo wysoka i się nie pomylili. To musi cieszyć.
- Dyspozycja niektórych była wręcz rewelacyjna! Ale to dopiero początek, wszyscy szykujemy szczyt formy na mistrzostwa Europy w Budapeszcie. Wierzę, że krajowe zmagania były tylko przedsmakiem tego, co możemy tam osiągnąć. A skoro już teraz bito rekordy Polski i życiowe, to co może być później? Ja mogę skupić się już tylko na sporcie, za mną matura, która kosztowała mnie nie tylko dużo czasu, ale i nerwów. Powinno być dobrze!

Kibice usłyszeli o Pani po raz pierwszy półtora roku temu, gdy wróciła Pani z mistrzostw Europy na krótkim basenie ze złotym i srebrnym medalem. Co się od tego czasu zmieniło?
- Niedużo. Ciągle się uczyłam, trenowałam, starałam się iść do przodu. Może tylko zainteresowanie mediów było większe.

O ile zatem jest Pani lepszą zawodniczką niż wówczas?
- Jestem na pewno bardziej bogata o doświadczenie, które w sporcie znaczy wiele. Za mną sporo zawodów, mogłam się na nich dużo nauczyć. Mocno przepracowałam ten okres, ale czy i o ile jestem lepszą zawodniczką - proszę zapytać trenerów. Wiem, że mam rezerwy i sporo elementów do poprawy.

Długo nie ukrywała Pani tego, że dużo pewniej czuje się na basenie krótkim, a jak jest teraz?
- Chyba podobnie, aczkolwiek po mistrzostwach Polski przełamałam jakąś barierę, która nie pozwalała mi swobodnie i luźno pływać na basenie długim. Czuję się na nim lepiej psychicznie, bez strachu, niepokoju. Wierzę, że po mocnych i długich treningach starty nań będą mi przychodziły z większą łatwością, że nie będę już dostrzegała różnicy.

Gdzie ona się znajduje?
- Na pierwszy rzut oka w długości, krótki basen ma 25 m, długi - 50. Istotne jest to, że na krótkim trzeba częściej robić nawroty na ścianie, a jak się ma dobre, silne nogi - można na tym sporo zyskać. Tak jest w moim przypadku, mam szybkie nawroty, dobrze pracuję pod wodą, dlatego na krótkim basenie miewam lepsze wyniki. Na długim potrzeba więcej wytrzymałości, ja jej jeszcze nie potrafię wypracować w odpowiednim stopniu. Czeka mnie zresztą i praca nad siłą, techniką, słowem jest co poprawiać.

Cel na mistrzostwa Europy to?
- Trudno mi dziś powiedzieć. Chciałabym awansować do finałów, co byłoby dla mnie sukcesem. Poza tym chcę poprawić swe rekordy życiowe - może nie jest to wyczyn spektakularny, ale dla mnie ważny. Byłby potwierdzeniem, że się rozwijam, idę do przodu. Podbudowały mnie mistrzostwa Polski, zobaczyłam, że mam dobrą szybkość, dynamikę. Klucz do sukcesu? Nic nadzwyczajnego. Trzeba ciężko i solidnie pracować, dbać o podstawowe rzeczy - wagę, dietę. Pierwsze zgrupowanie będziemy mieli w Ostrowcu Świętokrzyskim, później czeka nas mityng w Rzymie i kolejne obozy w Gorzowie i na Słowenii.

Na mistrzostwa jedzie rekordowa liczba reprezentantów Polski, co jest najlepszym odzwierciedleniem niezwykłego postępu, jaki dokonał się w tej dyscyplinie w ostatnim czasie. Gdzie tkwi tajemnica takiego stanu rzeczy?
- Zgadza się, postęp jest ogromny. Jeszcze nie tak dawno przecież na najpoważniejsze zawody jechała kilkuosobowa grupa, teraz, w Budapeszcie, wystąpi prawie 30 zawodników. Na pewno mamy świetnych trenerów, którzy opracowali optymalny system szkolenia, mają plan i wizję tego, jak powinniśmy pracować. Poza tym zmieniły się warunki do pracy, jeździmy na zgrupowania, trenujemy na dobrych pływalniach. Musiało się coś też ruszyć w młodzieży, bo aż nie chce się wierzyć, że dawniej brakowało talentów, a teraz nagle nastąpił aż taki ich wysyp.

Pokolenie faktycznie jest niezwykłe, większość kadry tworzą przecież zawodnicy, którzy nie ukończyli jeszcze 20 lat...
- ...i dużo młodsi. Na mistrzostwa Europy jedzie przecież dziewczyna, która ma 14 lat - i ogromne możliwości! Do tego każdy z nas może o coś walczyć.

Niedawno o sile naszej reprezentacji decydowali Otylia Jędrzejczak i Paweł Korzeniowski, za nimi była prawie przepaść. Teraz jest grupa nie tylko szeroka, ale i bardzo mocna. Nawzajem możecie się mobilizować, dodawać sobie sił.
- Sytuacja się nie zmieniła o tyle, że nadal na czele jest Otylia, tuż za nią Paweł, ale pozostali do nich równają! Prawie każdy z nas ma w kolekcji medal poważnej imprezy, czy to mistrzostw Europy, czy świata, jakiś finał, rekord. Ekipa jest bardzo mocna, ale nie ma w niej chorej rywalizacji. Każdy ma swoje dystanse, każdy jest inny. Nawzajem się napędzamy, pomagamy sobie. Oczywiście bywają gorsze dni, napięcie przed startem powoduje jakieś drobne kłótnie, ale szybko wszystko wraca do normy. Funkcjonujemy dobrze jako grupa, wspieramy się i wydaje mi się, że potrzebujemy.
Nie ma w kadrze osoby, która by opuszczała treningi, nie starała się, folgowała obowiązkom. Przeciwnie - każdy jest ambitny i chce pływać jak najlepiej. Wiemy bowiem doskonale, że jak człowiek się nie stara, nie daje serca - nie może osiągnąć wyników. Tylko ciężka praca owocuje.

I może to jest ta tajemnica sukcesu - świadomość, że bez pracy niczego się nie wygra?
- Pewnie tak. Wszyscy mamy jakieś marzenia związane ze sportem i dążymy do tego, by je zrealizować. Stąd wyniki, medale, za nimi idzie większa satysfakcja i motywacja. To czynniki szalenie istotne, bo pływanie jest bardzo ciężkim sportem. Przede wszystkim monotonnym: cały rok pływamy od ściany do ściany, wstajemy wcześnie rano i idziemy na basen, tak samo jest po południu. Oprócz tego różne ćwiczenia ogólnorozwojowe itd. I tak w kółko. Nikt jednak nie narzeka, tylko wkłada w pracę masę serca. Wiemy, że nie ma innej drogi. Trenerzy starają się nam urozmaicić zajęcia, dzięki temu wyjeżdżamy trenować w różnych zakamarkach świata. Takie zmiany otoczenia pomagają.

Dziękuję za rozmowę.
Piotr Skrobisz

"Nasz Dziennik" 2006-05-25

Autor: ab