Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bez pomocy nie pokonają Kaddafiego

Treść

Siły rządowe przejmują kolejne miasta na wybrzeżu, w tym zarówno strategiczne punkty, jak i znajdujące się w nich instalacje naftowe. Wobec rosnącej przewagi wojsk Kaddafiego Wielka Brytania wraz z USA i Francją nie wykluczyły możliwości zaopatrywania oddziałów walczących z dyktatorem w broń oraz inny sprzęt wojskowy. Tymczasem pierwszy kraj - Uganda - zaoferował oficjalnie Kaddafiemu schronienie w razie opuszczenia Libii.
Najbardziej dotkliwą stratą dla rebeliantów jest przejęcie przez armię rządową miasta Ras al-Unuf, jednego z ważniejszych portów naftowych kraju. Ludzie Kaddafiego zmusili rebeliantów do ucieczki z miasta i wycofania się do Bin Dżawad. Według niektórych przedstawicieli sił antyrządowych, walki o Ras al-Unuf jeszcze trwają. Niejasna jest wciąż także sytuacja w Misracie. Światowe media otrzymują sprzeczne informacje od obu stron konfliktu o tym, kto przejął kontrolę nad wspomnianym miastem.
Już dziś coraz dokładniej możemy zaobserwować, że działania zachodniej koalicji nie ograniczą się jedynie do wprowadzenia nad Libią strefy zakazu lotów i koordynowania dostaw z pomocą humanitarną. Wczoraj na propozycję prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamy, aby rozpatrzyć możliwość zaopatrywania powstańców w broń, pozytywnie zareagowały Londyn i Paryż. Premier Wielkiej Brytanii David Cameron poinformował, że nie wyklucza dostarczania broni libijskim rebeliantom, lecz na razie nie podjął ostatecznej decyzji w tej sprawie. Taką decyzję szef brytyjskiego rządu usprawiedliwia zapisami rezolucji ONZ. - Embargo na dostawy broni dotyczy całego terytorium Libii, jednocześnie jednak rezolucja 1973 Rady Bezpieczeństwa ONZ dopuszcza wszelkie niezbędne środki w celu ochrony ludności cywilnej - stwierdził Cameron. Także szef francuskiej dyplomacji Alain Juppe oświadczył, że jego kraj jest gotów rozmawiać z partnerami o dostarczaniu broni libijskiej opozycji. Bardzo krytycznie na ten temat wypowiada się jednak Moskwa. Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow uważa, że żaden kraj nie ma prawa zbroić rebeliantów w Libii, powołując się na mandat Rady Bezpieczeństwa ONZ. O dziwo, takiego samego zdania jest sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen. Również on stwierdził, że zbrojenie rebelii byłoby sprzeczne ze wspominaną wcześniej rezolucją. Dyskusja na ten temat toczyła się w Londynie podczas spotkania liderów kilkudziesięciu krajów świata poświęconego przyszłości Libii.
Ofensywa prowadzona przez wojska Kaddafiego niejako zaprzecza słowom Baracka Obamy, który stwierdził, że naloty prowadzone przez koalicję w tak znacznym stopniu osłabiły dyktatora, że wkrótce ustąpi on z zajmowanych pozycji. Po ostatnich atakach z powietrza na Syrtę, które to właśnie według Białego Domu miały otworzyć rebeliantom drogę do zdobycia stolicy kraju Trypolisu, walki wręcz przybrały na sile, a przewaga przechyliła się na stronę pułkownika.
W trwających od sześciu tygodni walkach w Libii, mających na celu obalenie Muammara Kaddafiego, zginęło już kilka tysięcy osób. W związku z ciężką weryfikacją danych mówi się także o wielu tysiącach rannych. Tymczasem Uganda jako pierwsza oficjalnie zaoferowała Kaddafiemu gościnę, gdyby chciał on opuścić swój kraj. Ta deklaracja została złożona tuż po tym, jak USA, Wielka Brytania i Katar ogłosiły, że w zamian za swobodny wyjazd z Libii Kaddafi miałby wydać swoim żołnierzom rozkaz zaprzestania walk.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2011-03-31

Autor: jc