Bez litości dla oszustów
Treść
"Winny, winny, winny" - to słowo co chwilę padało wczoraj we wrocławskim sądzie okręgowym, gdzie zakończył się wielki proces w sprawie korupcyjnych czynów klubu sportowego Arka Gdynia. Choć na ławie oskarżonych zasiadło 17 osób, odczytywanie wyroku wysłuchała tylko jedna z nich - były sędzia Marek R. Sąd okazał się bezlitosny: byłego prezesa Arki Jacka M. skazał na 4 lata więzienia, a Ryszarda F., znanego pod pseudonimem "Fryzjer", na 3,5 roku pozbawienia wolności.
Proces w sprawie Arki trwał półtora roku, na ławie oskarżonych zasiadło 17 osób. Byli wśród nich działacze gdyńskiego klubu, sędziowie, obserwatorzy PZPN, a także Ryszard F. "Fryzjer" - domniemany szef piłkarskiej mafii zajmującej się ustawianiem wyników rozgrywek. Prokuratorzy postawili im łącznie ponad 200 zarzutów, przedstawiając w materiale dowodowym 41 "ustawionych" meczów w latach 2003-2005 (Arka grała wtedy w I i II lidze). Praca, jaką przez ostatnie miesiące wykonali śledczy, była niezwykle dokładna, drobiazgowa i nie pozostawiła złudzeń. Prokuratorzy Krzysztof Grzeszczak i Robert Tomankiewicz ustalili choćby billingi rozmów "Fryzjera" (za okres tylko około dwóch lat), zawierające ponad 2,5 tysiąca różnych numerów telefonów i 70 tysięcy wykonanych połączeń! - To nie był przypadek, że osoby żywotnie zainteresowane przebiegiem spotkania Arki łączyły się i intensywnie rozmawiały w przedziale dwóch, trzech dni okołomeczowych, a później przez pół roku ze sobą w ogóle się nie kontaktowały - powiedział sędzia Wiesław Rodziewicz, uzasadniając wyrok. Wczoraj, podczas jego ogłaszania, na sali pojawił się zaledwie jeden z oskarżonych, były sędzia Marek R. Poza jednym wyjątkiem oskarżeni nie przyznali się do winy, ich obrońcy prosili o uniewinnienie lub łagodny wyrok. Tylko Andrzej K., były arbiter, który w procesie uczestniczył bez obrony, znalazł w sobie tyle odwagi, by z żalem i skruchą potwierdzić, iż przyjął pieniądze przed meczem Arka Gdynia - MKS Mława (1:0).
Obraz korupcyjnych czynów, procederów i powiązań, jaki wyłonił się podczas procesu Arki, był porażający. - W materiale dowodowym mamy 41 spotkań z udziałem Arki w rozgrywkach I i II ligi w latach 2003-2005. Nie sposób omówić teraz każde z tych spotkań, ale na każde posiadamy obfity materiał dowodowy. Wina oskarżonych nie budzi żadnej wątpliwości. Nie ma też wątpliwości, iż istniała zorganizowana grupa przestępcza, a pan Jacek M. podjął się w tej grupie roli kierowniczej - kontynuował sędzia Rodziewicz.
Sąd nie miał litości: Jacek M. został skazany na 4 lata więzienia (musi dodatkowo zapłacić 35 tys. złotych grzywny i przez 10 lat nie może pełnić funkcji w sportowych spółkach akcyjnych); Ryszard F. - na 3,5 roku. To dwie najważniejsze postaci procesu, mające największy wpływ na korupcyjne czyny Arki. Najważniejsze, ale nie jedyne. Na dwa lata więzienia sąd skazał jednego z obserwatorów PZPN Mariana D. Drugiemu - Jerzemu G., wymierzył karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu. Byli działacze gdyńskiego klubu Grzegorz G. i Jakub P. zostali skazani na kary dwóch lat i sześciu miesięcy oraz dwóch lat pozbawienia wolności, a działaczka Anna Cz. na karę roku i ośmiu miesięcy więzienia w zawieszeniu. Sędziowie: Janusz O., Piotr A., Mariusz R., Marek R., Robert W., Andrzej K., Piotr S., Dariusz G. i Krzysztof T. usłyszeli wyroki od roku do dwóch lat więzienia w zawieszeniu. Jedyny piłkarz oskarżony w procesie, Krzysztof S., został skazany na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu.
Choć kary były niższe od żądanych przez prokuratorów, ci nie ukrywali zadowolenia. Według nich, najważniejsze było to, że sąd dostrzegł istnienie zorganizowanej grupy przestępczej, a osoby najmocniej zaangażowane w korupcyjny proceder bezwzględnie wysłał za kratki.
Śledztwo w sprawie mataczenia rozgrywkami piłkarskimi w Polsce toczy się od maja 2005 roku. Do tej pory wrocławska prokuratura postawiła zarzuty około dwustu osobom, wśród których są najbardziej znane twarze naszego futbolu: były selekcjoner kadry, byli reprezentanci kraju, prominentni sędziowie, członkowie zarządu PZPN. Proces w sprawie Arki toczył się od grudnia 2007 roku.
To oczywiście nie koniec walki z korupcją, żadna osoba mająca coś na sumieniu nie może spać spokojnie. Nie ma tygodnia, w którym do Wrocławia przymusowo nie podróżowałby jakiś sędzia, piłkarz czy działacz. Ich buta i przekonanie o swej niewinności są błyskawicznie korygowane porażającym materiałem dowodowym, jaki zgromadzili prokuratorzy.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-04-04
Autor: wa