Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bez dystansu do Smoleńska i Telewizji Trwam

Treść

W Chicago rozpoczęło się zebranie Rady Dyrektorów Kongresu Polonii Amerykańskiej. Może okazać się ono przełomowe. Powód? Wzrost niezadowolenia ze sposobu kierowania organizacją przez dotychczasowy zarząd pod kierownictwem Franciszka (Franka) Spuli.

Dyskusja na temat roli organizacji po zmianach politycznych w kraju trwa w Kongresie od dawna. Po 1989 r. uznano, że Polska odzyskała niepodległość, a więc może sama rządzić się tak, jak uznają jej obywatele w demokratycznych wyborach. Jednak Polonia amerykańska wciąż interesowała się sprawami kraju i starała się czynnie wspierać jego dążenia. Najważniejsza kampania polityczna KPA to batalia o ratyfikację przez Kongres Stanów Zjednoczonych umowy o przystąpieniu Polski do NATO w 1999 roku. Wciąż aktualna pozostaje kwestia wizowa, ale już w sprawie akcesji do Unii Europejskiej Polonia była podzielona. Tym niemniej aż do śmierci poprzedniego prezesa organizacji Edwarda Moskala w 2005 roku, największa organizacja polonijna na świecie była aktywna i chętnie angażowała się w sprawy Polski.
Nowy prezes wywodzi się ze struktur organizacji polonijnych w USA. Swoją funkcję zawdzięcza zajęciu po Moskalu stanowiska prezesa Związku Narodowego Polskiego. Sam KPA zrzesza osoby indywidualne i inne organizacje. Związek Narodowy Polski jest największą z nich. Obecnie pełni funkcję kasy pożyczkowej i firmy ubezpieczeniowej. Ma więc pieniądze i wpływy. Spula, tak jak wcześniej Moskal, połączył kierowanie oboma strukturami. O ile KPA utrzymuje się ze składek i nie korzysta z dotacji rządowych: ani polskich, ani amerykańskich, o tyle Związek Narodowy Polski miał w ostatnich latach problemy finansowe, w których pomógł mu polski Skarb Państwa. Może to jest przyczyną widocznej dla większości działaczy utraty niezależności kierownictwa Kongresu. Obecnie głos z centrali KPA w Chicago jest echem głosu Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Warszawie, a Spulę można często zobaczyć w towarzystwie prezydenta Bronisława Komorowskiego i ministra Radosława Sikorskiego.

Silna opozycja
Polakom w USA to nie zawsze się podoba. Kiedy setki naszych amerykańskich rodaków przychodzą protestować pod konsulatami Rzeczypospolitej przeciwko dyskryminacji Telewizji Trwam, kierownictwo organizacji mającej oficjalnie reprezentować ich interesy - milczy. Zupełnie inaczej niż Spula i jego otoczenie Polonia patrzy też na badanie katastrofy smoleńskiej. Spotkania z prof. Wiesławem Biniendą czy posłem Antonim Macierewiczem gromadzą setki ludzi, podobnie jak wizyty rodzin ofiar. Nic dziwnego, że gdy 16 lutego Rada Wykonawcza ze Spulą na czele wydała oświadczenie, że organizacja w obu tych sprawach nie będzie zabierać głosu, znaczna część jej członków poczuła się oszukana. Zaczęła narastać opozycja. Niektóre okręgi, m.in. z New Jersey, Kalifornii i Florydy, zaczęły działać na własną rękę, wysyłać listy z protestami do władz polskich i amerykańskich, organizować spotkania i manifestacje, wyraźnie wbrew stanowisku zarządu.
Na trzydniowym posiedzeniu Rady Dyrektorów, w której wezmą udział także większe delegacje poszczególnych okręgów, musi dojść do spięcia. Uchwały proponowane przez coraz silniejszą opozycję idą w poprzek polityki struktur organizacji, nad którymi kontrolę ma Spula. W sobotę siedzibę Kongresu ma odwiedzić Bronisław Komorowski, który weźmie udział w szczycie NATO rozpoczynającym się w niedzielę. Gdy prezydent był w USA w grudniu 2010 roku, spotkał się ze Spulą, ale nie był w Chicago, jak to uczynił podczas swojej pierwszej podróży za Ocean Lech Kaczyński. Wielu Polaków w USA miało o to pretensje. Teraz Komorowski ma okazję naprawić błąd, jednak nie wiadomo, jaką formę będzie miało spotkanie głowy państwa z amerykańską Polonią. Wiele może zależeć od tego, co wydarzy się dziś na posiedzeniu Rady. Prezydent może nie chcieć spotykać się z rodakami, którzy będą mu zadawać niewygodne pytania, w tym o Smoleńsk i o Telewizję Trwam.
Spula prawdopodobnie przetrwa najbliższe dni na stanowisku i pozostanie na nim aż do zjazdu KPA planowanego na październik. Obecne posiedzenie jest wszakże dla niego i wewnętrznej opozycji poważną próbą sił i okazją do "policzenia się". Zwolennicy bardziej aktywnej polityki organizacji, zabierania głosu w sprawach krajowych i niezależności Kongresu od polskiego MSZ nazywani są frakcją niepodległościową, co jest nawiązaniem do głównego celu organizacji założonej w 1944 roku, jakim było działanie na rzecz odzyskania wolnej Polski. Za oceanem coraz więcej Polaków widzi symptomy ponownego zagrożenia niepodległości i kieruje swoją uwagę tam, gdzie i środowiska patriotyczne w kraju. Na pewno w Ameryce, tak ceniącej wolność, nie uda się ich głosu zamknąć przy pomocy organizacyjnego szlabanu i prędzej czy później dojdzie do poważnych zmian w KPA.

Piotr Falkowski Chicago

Nasz Dziennik Piątek, 18 maja 2012, Nr 115 (4350)

Autor: au