"Bestcom" nie upadł przypadkowo
Treść
Upadek wiodącego polskiego przedsiębiorstwa w branży komputerowej - poznańskiego "Bestcomu" - spowodowany aresztowaniem właścicieli firmy i bulwersującą niekompetencją wrocławskiej prokuratury mógł nie być przypadkowy. Zdaniem naszych informatorów - osób, które odegrały istotną rolę w wyjaśnieniu "afery Orlenu" i mafii paliwowej - już w 2005 r. w środowiskach przestępczych rozważano możliwość przejęcia atrakcyjnego przedsiębiorstwa z branży komputerowej za bezcen poprzez doprowadzenie do jego upadłości. Czy zmanipulowano i wykorzystano do tego celu wrocławską prokuraturę? Zdaniem ministra Zbigniewa Wassermanna, koordynatora służb specjalnych - w świetle ujawnionych przez "Nasz Dziennik" informacji oraz danych specłużb taka ewentualność nie jest wykluczona, a praca dolnośląskiej prokuratury powinna być poddana szczegółowej kontroli.
Przenikanie środowisk przestępczych do polskich prokuratur terenowych w świetle materiałów posiadanych przez służby specjalne, m.in. Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencję Wywiadu, nie jest mitem. Choć inaczej niż w sensacyjnych filmach pokroju "Młodych wilków" - chodzić może nie tyle o jawne korumpowanie prokuratorów, wpływanie na prowadzone sprawy, ile bardziej poprzez przekazywanie odpowiednio sfingowanych informacji oraz kontakty towarzyskie uzyskanie wpływów na prowadzone sprawy, zwłaszcza gospodarcze. Przejmowanie upadających firm za bezcen, znacznie poniżej ich wartości, to doskonały sposób nie tylko na "wypranie brudnych pieniędzy", lecz także stworzenie fasady dla dalszej, już teoretycznie legalnej działalności rodzimych mafiosów.
- Jest faktem, że środowisko organów ścigania, w tym prokuratury, nie jest wolne od tego typu, na szczęście nielicznych, "funkcjonariuszy odwróconych", czyli takich, którzy są zdolni nawet do współpracy ze środowiskiem przestępczym. Nie ujawnię tajemnicy, jeśli powiem, że kilka tego rodzaju spraw pozostaje w zainteresowaniu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" minister Zbigniew Wassermann (PiS), koordynator służb specjalnych.
Nie ma oskarżenia
W listopadzie ubiegłego roku na łamach "Naszego Dziennika" ujawniliśmy sprawę kontrowersyjnego aresztowania prezesów i zarazem właścicieli wiodącego polskiego przedsiębiorstwa w branży komputerowej "Bestcom" - Jacka Karabana i Roberta Nowaka. I choć do dziś wrocławska prokuratura nie jest w stanie przedstawić im aktu oskarżenia - od siedmiu miesięcy przetrzymywani są w areszcie oraz pozbawieni kontaktu z bliskimi.
Zastanawiają okoliczności aresztowania Karabana i Nowaka - na kilka dni przed wprowadzeniem w "Bestcomie" przygotowywanego od miesięcy systemu dystrybucji, który pozwoliłby polskiej firmie rywalizować z zachodnimi przedsiębiorstwami tej samej branży. Zastanawia i bulwersuje również beztroskie podejście prokuratury do tego rzekomo prestiżowego śledztwa, do dziś bowiem prokuratura nie zadała sobie trudu zabezpieczenia wszystkich dokumentów księgowych. Tymczasem właśnie konieczność wykonania takich działań jest powodem przetrzymywania obu młodych biznesmenów w areszcie. I wreszcie bulwersuje efekt działań wrocławskiej prokuratury, które doprowadziły w konsekwencji do upadłości polskiego przedsiębiorstwa. Co nie jest bez znaczenia - poinformowany o problemach przedsiębiorstwa i możliwości upadłości prokurator Robert Mielczarek, prowadzący to postępowanie, nie zgodził się na zmianę sankcji wobec obu prezesów. Ostatecznie firma upadła, ponad 70 osób straciło zatrudnienie.
- Zawsze byłem orędownikiem tego, że jeśli człowiek, który pracuje w urzędzie skarbowym lub prokuraturze, podejmuje decyzję, na mocy której następuje likwidacja firmy, to w przypadku pomyłki powinien ponosić osobistą odpowiedzialność finansową - komentuje w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" poseł Sebastian Karpiniuk (PO).
Prokuratura bada prokuraturę
Zarzuty stawiane przez "Nasz Dziennik" w związku z tą sprawą nigdy nie zostały wyjaśnione i zdementowane przez wrocławską prokuraturę, gruntownie natomiast są badane przez Biuro ds. Przestępczości Zorganizowanej przy Prokuraturze Krajowej. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że kontrolerzy nie są zadowoleni ze sposobu i efektów pracy prokuratora Mielczarka.
Tymczasem w grudniu ubiegłego roku skontaktowały się z nami, prosząc o anonimowość, osoby, które odegrały niemałą rolę w wyjaśnieniu tzw. afery Orlenu i wykryciu mafii paliwowej. Według informacji, jakie nam przedstawili, już wczesną wiosną 2005 r. w warszawskim hotelu Sheraton doszło do spotkania rezydenta mafii na Pomorzu z jedną z wpływowych wówczas osób związanych z wymiarem sprawiedliwości. Według naszych informatorów, rozmawiano wówczas o poszerzeniu działań mafii na branże, w których do tej pory nie funkcjonowała, m.in. w informatyce, przez przejęcie funkcjonujących już na rynku polskich przedsiębiorstw. Miano przy tym wykorzystać towarzyskie powiązania z przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości. Bo choć o powiązaniach towarzysko-biznesowych niektórych prokuratorów z osobami z półświatka często informują media w różnych regionach kraju, to jednak najczęściej dany prokurator bywa nietykalny, "kryty" przez swoich przełożonych.
- Działania wewnętrzne prokuratur w takich sprawach, niestety, idą bardzo wolno, tam jest niezdolność do samooczyszczenia tego środowiska ze względu na bardzo trudną procedurę uchylania immunitetu prokuratorskiego. Odruch samowydalania tych "parszywych owiec" niestety nie ma szans się przebić - przyznaje minister Zbigniew Wassermann.
Czy taki cel zrealizowano właśnie w przypadku "Bestcomu", prowokując budzące wiele wątpliwości śledztwo, doprowadzając do zatrzymania prezesów firmy i upadłości przedsiębiorstwa? Takiej ewentualności wykluczyć nie można. Nie ulega jednak wątpliwości, że "Bestcom", wart w czerwcu ubiegłego roku przynajmniej kilkadziesiąt milionów złotych, po upadłości zostanie sprzedany za zaledwie niewielki procent wartości. Były prokurator Andrzej Czyżewski, którego roli w wyjaśnieniu sprawy mafii paliwowej nie sposób lekceważyć (to on m.in. przekazał prokuratorom i posłom komisji orlenowskiej wiele dowodów na działania tej mafii), nie ma wątpliwości, że wpływ grup przestępczych na działania prokuratur na Dolnym Śląsku jest znaczny.
- W przeszłości dochodziło do spotkań, również towarzyskich, bardzo znanego i do niedawna wpływowego wrocławskiego prokuratora z jedną z osób odgrywających istotną rolę w mafii. Jest taka posiadłość, gdzie regularnie dochodziło do takich towarzyskich, nieformalnych spotkań - mówił Andrzej Czyżewski, były prokurator, który w grudniu na rozmowę z "Naszym Dziennikiem" w tej sprawie przyjechał specjalnie z Hamburga.
Takie informacje bulwersują, choć nie dziwią ministra Zbigniewa Wassermanna, koordynatora służb specjalnych, który uważa, że praca wrocławskiej prokuratury w świetle pojawiających się również w mediach zastrzeżeń powinna zostać dokładnie zbadana.
- Taki przypadek może budzić uzasadnione podejrzenia. Trzeba wykazać związek przyczynowy pomiędzy skutkiem a działaniami umyślnymi, zamierzonymi i będącymi albo wynikiem niedopełnienia obowiązków przez prokuratora, albo - co gorsza - umyślnego współdziałania. Jeżeli są takie przesłanki, to pracę prokuratury powinna zbadać inna prokuratura w odrębnym postępowaniu. W przypadku okręgu dolnośląskiego powinna to zrobić prokuratura z Pomorza lub południowej Polski - komentuje minister Zbigniew Wassermann.
Żądamy wyjaśnień
Po publikacjach "Naszego Dziennika" ujawniających liczne nieprawidłowości w pracy wrocławskiej prokuratury w sprawie "Bestcomu" nie doczekaliśmy się oficjalnej reakcji wrocławskiej prokuratury. Nieoficjalnie - jak ustaliliśmy - śledczy zajmujący się tym postępowaniem podjęli próbę zebrania "kwitów" na naszego dziennikarza i redakcje, które nagłośniły całą sprawę. Zebrane tą drogą dokumenty miałyby służyć do zablokowania dalszych publikacji ujawniających nieprawidłowości w całej sprawie.
Poinformowaliśmy o tym prokuraturę krajową, ale w związku z prowadzonym postępowaniem kontrolnym nie ujawniamy w chwili obecnej żadnych szczegółów. Oczekujemy jednak na zdecydowaną reakcję organów kontrolnych. Takie bowiem działania powinny być piętnowane zdecydowanie ostro.
- To sytuacja odwetu. I uprawdopodobnia przypuszczenie, że ta prokuratura ma coś na sumieniu, skoro nie przedstawia argumentów jednoznacznie pokazujących, że miała rację, podejmując takie decyzje, natomiast stara się odegrać na tych, którzy ukazują, że tam się źle dzieje - uważa koordynator służb specjalnych minister Zbigniew Wassermann.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-01-13
Autor: wa