Berlin zdecyduje o wydatkach Unii?
Treść
Niemiecki minister finansów zapowiada, że będzie twardy jak skała i nie dołoży do wspólnej europejskiej kasy ani centa ponad 1 procent PKB. Dodał też, że władze będą walczyć do ostatniego tchu o przeforsowanie swej wizji nowego budżetu Unii Europejskiej, z którego będą pokrywane wydatki na jej rozszerzenie o 10 krajów, w tym Polskę.
"Nie damy nic więcej" - stwierdził szef niemieckich finansów Hans Eichel w rozmowie z dziennikarzem "Welt am Sonntag". "Komisja Europejska nie może z jednej strony żądać od nas, abyśmy sami oszczędzali, a z drugiej zmuszać nas do dodatkowych miliardowych kosztów" - stwierdził.
Jego zdaniem, Niemcy rocznie płacą 22 miliardy euro do kasy UE i nawet jeśli pozostaną przy swoich żądaniach ograniczenia wpłat do wysokości jednego procenta PKB, to i tak w roku 2013 ich wpłata do wspólnej kasy zwiększy się do 33 mld euro. Eichel podkreślił, że to "szczyt możliwości" Niemiec, i zapowiedział walkę do ostatniego tchu, aby przeforsować niemiecki plan przyszłego budżetu UE.
Niemieccy politycy nie przestraszyli się nawet gróźb unijnej komisarz do spraw budżetu (Niemki) Michaele Schreyer. Zapowiedziała ona, że jeżeli władze RFN nadal będą upierać się przy wpłatach do wspólnego budżetu w wysokości 1 proc. PKB, to nastąpią znaczne ograniczenia regionalnej pomocy finansowej dla wschodnich niemieckich landów, gdyż Bruksela już od roku 2007 nie będzie miała wystarczających środków finansowych na ten cel.
Ministerstwo finansów nazwało oświadczenia Schreyer prowokacją nie do zaakceptowania. Rzecznik federalnego ministerstwa finansów Joerg Mueller stwierdził, że to są niedopuszczalne metody szantażu, aby zmusić kraj członkowski do płacenia wyższej składki.
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz dziennik 16-02-2004
Autor: DW