Berlin torpedował plany obronne NATO
Treść
Przez pięć lat Niemcy blokowały projekt opracowania strategicznego planu obronnego NATO dla państw bałtyckich, najsłabszych członków sojuszu: Estonii, Łotwy i Litwy. Ma to być aneks do strategii obejmującej Polskę.
Sprawę opisało internetowe wydanie brytyjskiego tygodnika "The Economist" w artykule pt. "Border controls" ("Kontrole granic"). W relacjach zamieszczonych w polskich agencjach pominięto jednak informację, że plany blokowały Niemcy. Sformułowanie planu obronnego państw bałtyckich nastąpiło dopiero po bardzo długich i ciężkich negocjacjach pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych. Opozycja, której przewodził Berlin, była jednak na tyle silna, by stopować projekt przez pięć lat.
To duża zmiana od czasu przystąpienia państw nadbałtyckich do struktur NATO. Początkowo natowscy stratedzy odsuwali na bok kwestię tego, co w praktyce oznacza obecność państw Sojuszu w krajach bałtyckich dla całego Paktu Północnoatlantyckiego. Twierdzono wówczas, iż jeśli przyjąć założenie, że Rosja jest przyjaznym partnerem NATO, nie zaś jego wrogiem, to formułowanie planów obronnych dla trzech państw postsowieckich jest zbędne. Takie założenie miało swoje dokładne odzwierciedlenie w rzeczywistości, bo aż do 2008 r. natowski program oceny zagrożeń jednoznacznie wykluczał jakiekolwiek zagrożenie ze strony Rosji. Na podstawie tego programu układano całą strategię Sojuszu. Takie założenie, zdaniem komentatorów gazety, dawało fałszywe przekonanie, że północno-wschodnia część Europy jest całkowicie bezpiecznym punktem na mapie świata, pozbawionym niebezpieczeństwa ingerencji zewnętrznej i nienarażonym na interwencję militarną.
Główny nacisk na powstanie takiego planu wywierały USA, ale jak podkreśla "The Economist", impuls wyszedł z Polski, i to właśnie Warszawa obok Waszyngtonu najmocniej przyczyniła się do jego powstania. Na początku chodziło o stworzenie potencjalnego arsenału odpowiedzi na atak ze strony Białorusi, kraju wprawdzie o niewielkiej sile, jednak mocno nieprzewidywalnego. Dopiero kiedy Rosja dopuściła się ataku na Gruzję, wewnątrz NATO pojawiły się zrozumiałe wątpliwości co do traktowania Moskwy jako "przyjaznego partnera". Wówczas też przyspieszono starania o instalację na terenie naszego kraju baterii amerykańskich rakiet Patriot. W tym samym czasie przedstawiciele paktu rozpoczęli - odbywające się wprawdzie na dość niskim szczeblu, jednakże zakrojone na szeroką skalę - negocjacje pod nazwą "ostrożne planowanie". Odbywające się pod przewodnictwem USA obrady nie wymagały zgody ciała formalnie zarządzającego Sojuszem, czyli Rady Północnoatlantyckiej. Już w kwietniu ubiegłego roku w czasie swojej wizyty w Pradze prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama wprost stwierdził, że NATO musi rozwijać plany obronne także z uwzględnieniem państw bałtyckich. Kraje te powinny zostać włączone do normalnego porządku planowanych operacji. Wówczas słowa Obamy wygłoszone w stolicy Czech interpretowano jedynie jako deklarację polityczną. Brak reakcji ze strony NATO na zakrojone na szeroką skalę manewry przeprowadzone przez Moskwę w pobliżu polsko-rosyjskiej granicy jeszcze bardziej utwierdził państwa nadbałtyckie w przekonaniu, iż Waszyngton nie jest zainteresowany prowadzeniem aktywnej polityki w tym regionie. Twierdzono wówczas, że priorytetem Sojuszu jest jedynie zwiększanie zaangażowania w Afganistanie i na jego rzecz porzuci on swoje pierwotne powołanie, jakim jest ochrona wszystkich członków Paktu Północnoatlantyckiego.
"Obecnie wydaje się to zmieniać. Ciągle oczekujemy na formalne zatwierdzenie, gdyż kraje najbardziej zainteresowane chcą utrzymać to w tajemnicy. Źródła zbliżone do negocjatorów informują jednak, że umowa już zapadła; państwa bałtyckie dostaną swoje plany" - podsumowuje "The Economist". Mają być one opublikowane w formie aneksu do obecnie istniejących już planów strategicznych obejmujących Polskę, z wyraźnym naciskiem na kwestie Litwy, Łotwy i Estonii.
Takie jednoznaczne deklaracje mogą rozdrażniać Rosję. Jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem włączenia państw bałtyckich do natowskich planów Moskwa wyraża swoje niezadowolenie z zaangażowania NATO, a w szczególności USA, w tej części globu. To co obecnie wzbudza złość Kremla, to fakt instalacji na terenie Polski rakiet typu Patriot. Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow stwierdził, że nie rozumie polskich planów i nie może pojąć, po co stwarzać wrażenie, iż Polska umacnia się przeciwko Rosji. To znacząca zmiana tonu wypowiedzi rosyjskiego szefa MSZ, który jeszcze kilka miesięcy temu twierdził, że tego typu instalacje nie są dla Moskwy źródłem niepokoju. Także ministerstwo obrony zmienia co pewien czas swoje stanowisko w kwestii wzmocnienia swojej floty na Morzu Bałtyckim. Mimo że agencja informacyjna RIA-Nowosti, powołując się wcześniej na "wysokiego rangą przedstawiciela rosyjskiej marynarki wojennej", stwierdziła, że planowane jest wzmocnienie nawodnej, podwodnej i lotniczej części Floty Bałtyckiej, to później MON oficjalnie tę informację zdementowało.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2010-01-27 Nr 22
Autor: jc