Berlin nie rozumie naszych obaw
Treść
Z Pawłem Zalewskim, przewodniczącym sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych,
rozmawiają Maciej Marosz i Aneta Jezierska
Deklaracja szefowej niemieckiego rządu, że Niemcy nie popierają żadnych roszczeń odszkodowawczych wobec Polski wysuwanych przez osoby prywatne, jest Pana zdaniem wystarczająca?
- Deklaracja ta nie ma mocy prawnej, bo jej mieć nie może. Pani Merkel podtrzymała stanowisko rządu niemieckiego. Pozostaje problem roszczeń zgłaszanych na drodze cywilno-prawnej przez obywateli niemieckich. To jest z jednej strony kwestia polskiego prawodawstwa. Chodzi o regulacje, które zamieniają użytkowanie wieczyste w prawo własności i regulują wpisy do hipotek. I to już jest kwestia, która leży w naszej gestii. Z drugiej jednak strony ruch należy do Niemców. Rząd niemiecki mógłby przejąć zobowiązania wobec roszczeń swoich obywateli, którzy ponieśli straty w wyniku przesiedlenia do Niemiec. To jest rozwiązanie, które rząd niemiecki już przyjął wobec tych obywateli Niemiec, którzy ponieśli straty w wyniku działań wojennych na froncie zachodnim. Nie ma najmniejszego powodu, jeżeli takie roszczenia się pojawiają, by państwo niemieckie, chcąc w stu procentach wyczyścić sprawę, po prostu przejęło je od swoich obywateli.
Kanclerz Angela Merkel zapewniła, że gdyby Rosja "zakręciła Polsce kurek z gazem", Niemcy gotowe są udostępnić nam dostawy ze strony zachodniej.
- Pierwsza kwestia to pytanie o możliwości techniczne wypełnienia tej deklaracji. Musimy zastanowić się nad tym, czy mamy w tym momencie techniczną możliwość rewersu, czyli przesyłania gazu w drugą stronę. Trzeba zastanowić się też, czy są przepompownie, które byłyby przygotowane na ten rewers. Niedawno występowaliśmy o odbudowanie przepompowni na Gazociągu Jamalskim po stronie niemieckiej, tuż za granicą polską. Na razie jednak tego typu instalacja nie została odbudowana. Jak rozumiem, dzisiejsza deklaracja oznacza, iż strona niemiecka i polska przygotują odpowiednią infrastrukturę. Generalnie oceniam tę deklarację pani Merkel pozytywnie, dlatego że istotny jest sam cel - aby Polska w sytuacji trudnej miała gaz. Jeżeli Niemcy są w stanie tego typu deklarację zrealizować, jest to element bardzo pozytywny.
Jak Pan ocenia deklarację kanclerz Niemiec, że potrzebna jest wspólna polityka energetyczna?
- Odbieram ją bardzo pozytywnie. Jest to bowiem rzeczywiście potrzeba wszystkich krajów Unii Europejskiej, w tym szczególnie Europy Środkowej, której dostawy gazu nie są dywersyfikowane. Oczywiście zrealizowanie tej deklaracji wymaga szczegółowych rozmów technicznych, ale jest już wspólna polsko-niemiecka grupa do spraw energii, na czele której stoją wiceministrowie gospodarki, i rozumiem, że w dalszym ciągu tę koncepcję będą szczegółowo dyskutowali właściwi ministrowie i eksperci tej grupy.
Spotkał się Pan z członkami prezydium komisji spraw zagranicznych Bundestagu oraz wiceministrem spraw zagranicznych Gernotem Erlerem. W styczniu Niemcy obejmą przewodnictwo w Unii, czy była mowa o propozycjach dotyczących europejskiej polityki wschodniej?
- Na tym właśnie koncentrowały się rozmowy. Obecnie niemieckie MSZ opracowuje kilka projektów studyjnych. Mój postulat przedstawiany stronie niemieckiej dotyczy przeprowadzenia szerokich konsultacji w sprawie ukształtowania w najbliższym czasie polityki wobec wschodnich sąsiadów UE. Powodzenie takiej polityki uzależnione jest od tego, czy kraje Europy Środkowej, w tym Polska, będą się z nią identyfikowały. Zaproponowałem konsultacje między Niemcami a stroną polską już na wczesnym etapie tworzenia projektu polityki wschodniej. Drugim punktem poruszanym w rozmowach była polityka bezpieczeństwa energetycznego Europy. Sieć bezpieczeństwa energetycznego to zamierzenie ministra spraw zagranicznych Niemiec, Franka Waltera Steinmeiera, na czas nadchodzącej prezydencji Niemiec w UE, które najwyraźniej nie zostało jeszcze dopracowane. Twierdzi się jedynie, że należy stworzyć jakiś mechanizm zapewniający bezpieczeństwo energetyczne państwom członkowskim UE.
Czy Berlin, Pana zdaniem, rozumie obawy Polaków?
- Niestety, strony ograniczyły się jedynie do zreferowana swoich stanowisk, w czym nie można upatrywać przełomu.
Jak można by scharakteryzować założenia strategii niemieckiej dla UE wobec Ukrainy?
- W założeniach polityki wobec Ukrainy dostrzegam elementy pozytywne, Niemcy chcą nasycić ją treścią, konkretnymi projektami. To dobry punkt wyjścia do dalszej dyskusji. Postrzegam to jako istotną zmianę polityki niemieckiej. Fakt, że tak znaczący kraj UE jak Niemcy będzie proponował politykę wschodnią, stanowi pewną szansę. Dziś podstawowe instrumenty polityki UE dotyczą państw śródziemnomorskich. Brakuje podobnej aparatury w odniesieniu do państw Europy Wschodniej. Podczas swojego przewodnictwa w UE Niemcy mogą tę dysproporcję skorygować. Druga kwestia to treść polityki, jaka ma być prowadzona wobec państw Europy Wschodniej. Tu rysuje się pole do dyskusji. W związku z relacjami wobec Ukrainy panuje daleko idąca zgoda stron polskiej i niemieckiej, rozbieżności pojawiają się w związku z polityką wobec Rosji.
Rozbieżności?
- W relacjach z Rosją jest widoczna potrzeba szerszej obecności wartości. Istnieje pole do rozmowy. Jest przestrzeń na pomysły strony polskiej, które będzie można przedstawiać na poziomie debat eksperckich lub politycznych w komisjach parlamentarnych. O akcesji Ukrainy do UE w Niemczech nie mówi się wprost, na razie opinia publiczna jest przeciwna dalszemu rozszerzaniu Unii.
Po tym, co słyszałem od wszystkich moich rozmówców, mam prawo uznać, że zaplanowane projekty będą służyć wspieraniu Ukrainy w spełnieniu kryteriów kopenhaskich. Nam przecież o to właśnie chodzi. Mamy własne ekspertyzy i powinniśmy uczestniczyć w tworzeniu podobnych projektów. Oczekuję, że w najbliższym czasie powstanie nasza propozycja dla Unii, przedstawiająca środkowoeuropejski punkt widzenia. Jeśli przekażemy interesujące dokumenty, to staną się one podstawą do dalszej dyskusji.
W ocenie kanclerz Angeli Merkel plany przedstawiane przez ministra Steinmeiera zakładają zbyt łagodną politykę wobec Rosji. Czy wyznaczanie kierunku przyszłej polityki wschodniej przez Niemcy może stanowić trudność dla UE?
- Mogę powiedzieć jedynie tyle, że wielu mych rozmówców wyrażało przekonanie, że przestrzeganie praw obywatelskich, reguł demokratycznych - to ważne kwestie w relacjach między UE i Rosją. Choć taki pogląd nie jest dominujący, to jednak funkcjonuje wśród polityków niemieckich.
Dziękujemy za rozmowę.
Autor: wa
Tagi: paweł zalewski berlin niemcy merkel