Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Berlin dzieli zatokę, jak chce

Treść

Raz po raz widzimy fatalne skutki polskiej polityki uległości wobec Niemiec. Najpierw Berlin nie przejął się sprzeciwami Polski w kwestii budowy Gazociągu Północnego, co grozi naszym interesom ekonomicznym choćby przez utrudnienie wchodzenia statków do portów w Szczecinie i Świnoujściu. Teraz z kolei Niemcy chcą przesunąć swoją morską granicę w Zatoce Pomorskiej na wschód, całkowicie lekceważąc obowiązującą od 1989 r. umowę między Polską Rzecząpospolitą Ludową a Niemiecką Republiką Demokratyczną w sprawie rozgraniczenia obszarów morskich w zatoce. Tym samym północna część toru podejściowego do Szczecina i Świnoujścia leżeć ma w wyłącznej niemieckiej strefie ekonomicznej, co także stwarza niebezpieczeństwo blokady portów. Polski rząd zachowuje w tej sprawie dziwne milczenie.
Niemcy nadal zgłaszają pretensje do części polskiego terytorium morskiego. Rząd Angeli Merkel w grudniu 2009 r. przedstawił nowy projekt Planu Zagospodarowania Przestrzennego Morza Bałtyckiego (Verordnung ueber die Raumordnung der deutsche ausschliesslichen Wirtschaftszone in der Ostsee - AWZ Ostsee - ROV), w którym ujęto także cały północny tor podejściowy do polskich portów oraz kotwicowisko nr 3. Co prawda w uzasadnieniu do niemieckiego rozporządzenia czytamy, że strona niemiecka na razie nie będzie zgłaszać do tego terenu roszczeń prawnych, jednak z punktu widzenia Niemiec obszar ten należy do niemieckiej wyłącznej strefy ekonomicznej Morza Bałtyckiego. Przyjęcie takiego rozporządzenia nie tylko oznacza okrojenie naszego terytorium, ale uderzy przede wszystkim w nasze interesy ekonomiczne. Otwiera bowiem w przyszłości Niemcom możliwość żądania od Polski ogromnych sum za zezwolenie statkom na wpływanie do naszych portów. Trudno byłoby znaleźć alternatywny do obecnego tor wodny, gdyż Zatoka Pomorska jest płytkim akwenem. W skrajnym przypadku naszym portom groziłaby blokada. I można sobie ją wyobrazić, tym bardziej że problemy Szczecina byłyby na rękę niemieckim portom, które przejęłyby statki wpływające teraz do Polski.
Konflikt graniczny między Polską a Niemcami jest konsekwencją zaniedbań władz komunistycznych, ale również bezczynności kolejnych rządów po 1989 roku. Jak przypomina historyk dr hab. Bogdan Musiał, Układ Poczdamski nie regulował ani kwestii przynależności państwowej Szczecina, ani nie definiował dokładnie przebiegu zachodniej polskiej granicy morskiej. I dopiero późniejsze umowy między PRL a NRD określały te sprawy, choć nie do końca, bo nie wytyczono dokładnie granicy na morzu. - Do dzisiaj nie ma żadnych dyskusji na ten temat pomiędzy naszymi państwami - powiedział "Naszemu Dziennikowi" Bogdan Musiał, dodając, że wygląda na to, że polska strona unika tego tematu, a strona niemiecka także woli nie podejmować dyskusji. Bo Niemcy najwyraźniej chcą stosować metodę faktów dokonanych.
Od wielu tygodni próbujemy dowiedzieć się zarówno w polskiej ambasadzie w Berlinie, jak i bezpośrednio w naszym Ministerstwie Spraw Zagranicznych o kwestie dotyczące granicy na Zatoce Pomorskiej. Po tym, gdy wyjaśniamy naszym rozmówcom, o co nam dokładnie chodzi, wszyscy zaraz milkną, zasłaniając się najczęściej tajemnicą państwową. O te kwestie pytała także poseł Gabriela Masłowska (PiS), która złożyła w tej sprawie interpelację poselską. W odpowiedzi MSZ utrzymuje, że Niemcy respektują umowę między PRL i NRD podpisaną w Berlinie 22 maja 1989 roku. Ta umowa - zapewnia polski MSZ - przewiduje, że północny tor podejściowy do portów Szczecin i Świnoujście w całym jego przebiegu oraz kotwicowiska znajdują się na naszym morzu terytorialnym bądź na morzu otwartym. Ministerstwo podkreśla, że obowiązywanie tej umowy zostało potwierdzone w późniejszym traktacie polsko-niemieckim z 14 listopada 1990 roku. Ale Niemcy i tak najwyraźniej robią swoje, czego dowodem jest decyzja Berlina z 1994 roku o jednostronnym proklamowaniu ustanowienia wyłącznej niemieckiej strefy ekonomicznej na Morzu Bałtyckim, gdzie północna część toru podejściowego do portów Szczecin i Świnoujście znalazła się w granicach niemieckich. Polska tę decyzję oprotestowała i teraz najwyraźniej Niemcy podejmują kolejną próbę rozwiązania tej kwestii według własnego pomysłu.
Profesor Jan Sandorski z Wydziału Prawa i Administracji UAM wyraził zdumienie faktem, że zjednoczone Niemcy uważają się za prawnego spadkobiercę NRD, ale już umowę z 1989 roku chcą odrzucić. - Jeżeli RFN po przyłączeniu NRD nie zgłosiła żadnych zastrzeżeń do tej umowy, to znaczy, iż ona nadal w pełnym zakresie obowiązuje. Zarówno Polska, jak i Niemcy z prawnego punktu widzenia muszą się tej umowy trzymać - dodał prof. Sandorski. Jego zdaniem, Polska powinna w tej sytuacji naciskać na Niemcy w sprawie podpisania dodatkowego porozumienia w kwestii granicy morskiej, w którym potwierdzono by zapisy z 1989 roku. - Jeżeli Niemcy nadal będą tę sprawę kwestionować, to należy się zastanowić, czy nie skierować problemu do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze - uważa Jacek Sandorski, ale w jego opinii, Polska powinna przede wszystkim bronić zapisów umowy z 22 maja 1989 roku, w której wyraźnie potwierdzono, że jest to polski obszar terytorialny.
Profesor Sandorski uważa, że niezałatwiona do końca sprawa granicy morskiej pomiędzy RP a Niemcami stwarza wiele poważnych problemów i nieporozumień. Prawnik przypomniał w tym kontekście incydent z pogłębiarką "Cornelia", której kapitana w 2004 roku zatrzymały niemieckie służby, żądając od niego okazania zgody na prace pogłębieniowe północnego toru podejściowego wydanej przez władze niemieckie. Miał on zezwolenie podpisane przez polską administrację morską, bo ten akwen leży w naszych granicach. 1 grudnia 2004 r. "Cornelia" wykonująca prace pogłębiarskie została skontrolowana przez statek "Hamburg", należący do straży granicznej RFN. Na jej pokład bezpardonowo wtargnęli niemieccy funkcjonariusze i poinformowali kapitana, że wykonuje on prace nielegalnie, ponieważ są podejmowane na obszarze niemieckiej strefy ekonomicznej. W przyszłości takich incydentów może być więcej.
Profesor Sandorski podkreśla, że Niemcy próbowali różnych forteli, aby zrealizować swoje cele. - Wymyślili na przykład, aby na tym terenie utworzyć rezerwat przyrody, a taka decyzja znacznie utrudniałaby prace pogłębieniowe toru podejściowego do polskich portów. Innym działaniem było przeprowadzenie w 2006 roku na akwenie ćwiczeń niemieckiej marynarki wojennej, co także utrudniło wpływanie statków do polskich portów, a promy płynące ze szwedzkiego Ystad do Świnoujścia były zmuszone do zmiany kursu - przypomniał profesor.
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 2010-05-25

Autor: jc