Beenhakker: możemy wiele osiągnąć
Treść
Leo Beenhakker będzie trenerem piłkarskiej reprezentacji Polski co najmniej do 30 listopada 2009 roku, czyli do zakończenia eliminacji do mistrzostw świata. Jeśli Biało-Czerwoni wywalczą awans - umowa zostanie przedłużona do końca mundialu. - Jestem szczęśliwy, bo zawsze uważałem, że mamy duży potencjał i możemy dużo osiągnąć - skomentował Holender. Pierwszy cel, czyli kwalifikację do Euro 2008 jego podopieczni mogą zrealizować już w najbliższą sobotę.
O ewentualnym przedłużeniu umowy z selekcjonerem mówiło się już od kilku tygodni. Wielkim zwolennikiem takiego kroku był m.in. prezes PZPN Michał Listkiewicz, który wczoraj oficjalnie poinformował o nowym kontrakcie. - Jestem zadowolony z tego, że zostanę w Polsce. Zawsze uważałem, że jesteśmy na dobrej drodze, mamy duży potencjał i możemy sporo osiągnąć. Szczególnie doceniam jednak fakt, że propozycja została mi złożona bez względu na wynik kwalifikacji do Euro 2008. Prezes Listkiewcz wykazał tym samym duże zaufanie do mojej osoby, szacunek do tego, co robię, i wiarę, że jestem w stanie poprowadzić drużynę do kolejnych sukcesów. Ten drobny szczegół był dla mnie osobiście bardzo ważny - przyznaje Beenhakker. Szef PZPN na pewno słyszał o ewentualnych (prawdziwych bądź nie, aczkolwiek nie ma to większego znaczenia) propozycjach pracy dla Holendra ze strony różnych narodowych federacji bądź drużyn klubowych. To musiało zachęcić go do zdecydowanych ruchów.
65-letni Beenhakker pracuje w Polsce od lipca 2006 roku. Na trenerskiej ławce - po mistrzostwach świata w Niemczech - zastąpił Pawła Janasa. Jest pierwszym selekcjonerem obcokrajowcem. Do tej pory poprowadził naszą drużynę w 18 meczach, 9 z nich zakończyło się wygraną, 4 porażką, a w 5 padł remis. Początek był co prawda fatalny (przegrane z Danią i Finlandią), ale później polski zespół zyskiwał pod jego okiem błysk i rozpoznawalny styl. Holender poznał piłkarzy, ci mu zaufali i uwierzyli w jego koncepcję piłki. To od razu przełożyło się na wyniki. Zwycięski pojedynek z Portugalią w Chorzowie okrzyknięty został jednym z największych sukcesów w dziejach, dziś Biało-Czerwoni są o krok od awansu do finałów mistrzostw Europy. Historycznego - bo w tej imprezie jeszcze nigdy nie grali. Beenkahher nie jest w pełni akceptowany przez piłkarskie środowisko, część trenerów i działaczy nieustannie i zajadle go atakuje, ale - co najważniejsze - murem stoją za nim zawodnicy. Holender potrafił do nich dotrzeć i przekonać, że są w stanie toczyć wyrównane pojedynki z najlepszymi. Każdy nasz piłkarz o swym trenerze wypowiada się z entuzjazmem i Listkiewicz musiał się tym kierować.
Pierwszy wielki cel pod wodzą Beenhakkera Polacy mogą osiągnąć już w sobotę. Wygrywając w Chorzowie z Belgią, zapewnią sobie awans do Euro 2008. Nasi gracze przebywają obecnie we Wronkach, gdzie przygotowują się do tego niezwykle ważnego pojedynku. W ekipie panują świetne nastroje, zawodnicy mają świadomość stawki, o jaką zagrają. Na drobne urazy narzekają tylko Artur Boruc i Radosław Sobolewski, pozostali są zdrowi i - jak mówi trener - "pełni ambicji i entuzjazmu". Beenhakker nie obawia się, że presja i ciężar oczekiwań spętają nogi jego podopiecznym. - Przygotowujemy się w taki sam sposób, jak zwykle. Każdy powinien zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli dany zawodnik nie potrafi sobie poradzić z presją, to być może nie jest w ogóle gotów do gry w narodowej drużynie. Oczywiście ona się pojawia, jestem tego świadomy. Nie ma jednak jednego sposobu na radzenie sobie z nią. To zadanie dla mnie, całego sztabu, który pracuje z reprezentacją. Wszyscy jesteśmy profesjonalistami i musimy umieć odnaleźć się w tej sytuacji. Przecież przed meczami z Portugalią presja była taka sama i daliśmy sobie radę - mówi holenderski trener reprezentacji Polski.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2007-11-14
Autor: wa