Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Będziemy ekshumować we Włodzimierzu Wołyńskim

Treść

Z dr. Serhijem Kokinem, wicedyrektorem Państwowego Archiwum Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), rozmawia Eugeniusz Tuzow-Lubański
Jak Pan ocenia współpracę między polskim IPN a ukraińskim SBU?
- Status archiwum SBU w państwie ukraińskim jest podwójny. Z jednej strony jesteśmy zależni od kierownictwa SBU, z drugiej strony według postanowienia rządu ukraińskiego z 1 kwietnia 1994 roku jesteśmy państwową instytucją archiwalną i wchodzimy do składu państwowych archiwów Ukrainy. Dlatego jesteśmy podporządkowani prawu archiwalnemu, a nie resortowemu. Funkcjonujemy jako zwykłe archiwum. Wykonujemy funkcje raczej państwowe niż wąskie jako oddział SBU. Dlatego współpraca archiwum SBU z polskim IPN jest zupełnie na miejscu.
Historyk Adolf Kondracki twierdzi, że na początku lat 90. miał dostęp do archiwum KGB-SBU i widział stosy dokumentów o zbrodniach OUN-UPA dokonanych na Polakach. Potem akta zaczęły znikać z półek archiwum SBU.
- Trudno mi coś powiedzieć o dokumentach, które oglądał dr Kondracki. Ale jestem pewny, że wtedy zaznajamiano historyków ukraińskich z dwiema podstawowymi sprawami - nr 372 i 376. To były zbiory dokumentów skatalogowane jeszcze na początku lat 60. XX wieku jako swoisty przegląd służbowego "dorobku" funkcjonariuszy KGB. Sprawa nr 372 to dokumenty NKWD-MGB, które inwigilowały OUN-UPA i polską Armię Krajową pod kątem działalności przeciwko Związkowi Sowieckiemu. Bardziej uzupełniająca te oskarżenia była sprawa nr 376. To były dokumenty OUN i UPA konfiskowane u banderowców poczas akcji NKWD. Te dokumenty rzecz jasna różniły się od dokumentów NKWD. W dokumentach sowieckich nie było żadnej informacji o antyniemieckich akcjach wojskowych UPA. Bo takie akcje zupełnie nie obchodziły kierownictwa ZSRS. Z kolei konflikt ukraińsko-polski był dosyć dokładnie udokumentowany przez NKWD. Częściowo te akcje skierowane przeciwko Polakom jako akcje obronne były udokumentowane przez OUN-UPA.
Gdy w roku 2003 robiliśmy specjalny przegląd dokumentów wołyńskich z okazji 60-lecia tragedii, to razem z polskim IPN zaczęliśmy opracowywać te archiwalia. Miał w nie wgląd historyk IPN Grzegorz Motyka. Wtedy razem decydowaliśmy, jakie dokumenty wejdą do IV tomu zbioru poświęconego tragedii wołyńskiej, który opracowali historycy ukraińscy i polscy.
W sprawie zniszczenia dokumentów obarczających OUN-UPA o mordy na Polakach w stu procentach oświadczam, iż tego nie było. Na przykład szukaliśmy rozkazu kierownictwa OUN-UPA o rozpoczęciu akcji przeciwko Polakom na Wołyniu w lipcu 1943 roku. Ale chociaż rzetelnie to robiliśmy, takiego rozkazu nie znaleźliśmy. Działamy na podstawie ustawy o funkcjonowaniu państwowych archiwów Ukrainy i niszczenie dokumentów archiwalnych z naszej strony byłoby łamaniem prawa ukraińskiego z wynikającymi z tego konsekwencjami. Były wypadki niszczenia dokumentów w archiwach ukraińskich, ale to nie dotyczyło konfliktu ukraińsko-polskiego.
Jak to możliwe, że na czele Państwowego Archiwum SBU stoi historyk Wołodymyr Wiatrowycz ze Lwowa, gloryfikujący OUN-UPA?
- Jego społeczne i naukowe poglądy to przeszłość, od momentu mianowania na stanowisko urzędnika państwowego pan Wiatrowycz nie może głosić własnych poglądów, lecz stanowisko SBU i państwa ukraińskiego. Może się zdarzyć, że człowiek w dyskusjach publicznych wyraża własne poglądy na pewne zdarzenia historyczne. Ale kierując instytucją państwową, trzeba pozbywać się takich prywatnych poglądów. Przede wszystkim w trudnych kwestiach historycznych Ukrainy i Polski muszą decydować przesłanki obiektywne, wyrobione na podstawie dokumentów archiwalnych obu krajów.
Jak wygląda sprawa udokumentowania represji stalinowskich w więzieniu na Wołyniu?
- W latach 90. XX wieku, gdy prowadzono sprawę internowanych przez władze sowieckie we wrześniu 1939 roku polskich wojskowych w więzieniu we Włodzimierzu Wołyńskim, wyjaśniano różne okoliczności ich zatrzymania. To byli zwykli żołnierze polscy, których wykorzystywano przy różnych pracach, zwłaszcza przy budowie fortyfikacji. Dokumenty, które znaleziono, są datowane od 17 września 1939 roku do 23 czerwca 1941 roku. Mamy dokumenty, które potwierdzają masowe rozstrzeliwania tych żołnierzy 22-23 czerwca 1941 roku, tzn. w momencie rozpoczęcia wojny Niemiec hitlerowskich z ZSRS. Przed wycofaniem się Armii Czerwonej z Wołynia NKWD rozstrzeliwało masowo więźniów nie tylko we Włodzimierzu Wołyńskim, lecz także we Lwowie, Tarnopolu i Stanisławowie. Ofiarami tych rozstrzałów byli nie tylko Polacy, lecz ludzie różnych narodowości, którym NKWD zarzucało działalność antysowiecką. Wojska sowieckie wycofywały się w pośpiechu i tych więźniów, których nie udało się ewakuować, NKWD rozstrzeliwało w więzieniach. W latach 90. była opublikowana lista rozstrzelanych, ale ofiar rozstrzału we Włodzimierzu Wołyńskim na tej liście nie było. Wtedy we Włodzimierzu Wołyńskim znaleziono pogrzebanych ok. 100 osób, których zidentyfikowano jako obywateli polskich. To były szczątki, według znalezionych dokumentów, szeregowych żołnierzy Wojska Polskiego. O tych znalezionych szczątkach został powiadomiony Konsulat Generalny RP we Lwowie. Potem cała informacja została przekazana do Warszawy. O ile się orientuję, żadnej reakcji polskich władz w tym temacie nie było. Dlatego sprawa śladu polskiego we Włodzimierzu Wołyńskim została na pewien czas zawieszona. Teraz temat szczątków żołnierzy polskich rozstrzelanych przez NKWD na Wołyniu znów stał się głośny.
Rozpoczynają dziś Państwo ekshumację żołnierzy polskich w Łucku?
- Nie mam takich informacji i trudno mi mówić o ich źródłach. Dlatego będę mówił o tym, o czym wiem. Ślad polskich ofiar stalinowskich we Włodzimierzu Wołyńskim będzie badany razem z polską stroną, która ma duże doświadczenie w sprawach ekshumacji. Równolegle będziemy także prowadzić poszukiwania dokumentalne. Potem dane z ekshumacji porównamy z danymi archiwalnymi i na podstawie tego wyciągniemy wnioski. Wiem, że w prowadzeniu ekshumacji będą przeszkadzały pochówki z różnych okresów. W miejscu, gdzie odnaleziono szczątki polskich ofiar represji stalinowskich, w okresie I wojny światowej znajdował się szpital wojskowy, gdzie grzebano umarłych od ran żołnierzy armii carskiej. Wielką szkodę pracom ekshumacyjnym przyniosły nielegalne prace poszukiwaczy skarbów, którzy chcąc znaleźć różne oznaki wojskowe, niszczyli szczątki żołnierzy polskich, rozrzucając je po całym terenie.
O ile się orientuję, najważniejsze dokumenty okresu sowieckiego, w tym i sprawy katyńskiej, są przechowywane w archiwach moskiewskich. Czy archiwum SBU w jakiś sposób współpracuje z archiwami rosyjskimi?
- Niestety nie. I to nie z naszej naszej winy. Teraz współpracy z naszymi rosyjskimi kolegami praktycznie nie ma. Ale spodziewamy się, że w przyszłości uda się nam nawiązać taką współpracę, która by służyła wzajemnym interesom i poznaniu prawdy.
O wiele lepiej odbywa się nasza współpraca ze stroną polską. Teraz razem badamy listę katyńską 3453 oficerów polskich. Ostatnio przeprowadzono systematyzację dokumentów w sprawie polskiego śladu na Ukrainie. Wszystkie dokumenty dotyczące tej kwestii, przechowywane w archiwum SBU, nie są utajnione. Wiele dokumentów archiwalnych przygotowano do przekazania polskiemu IPN.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-08-17

Autor: wa