Będzie zbiorowa dyktatura
Treść
Coraz większy niepokój w świecie budzi proces przejęcia władzy przez nowego dyktatora Korei Północnej Kim Dzong Una. Chociaż został on oficjalnie mianowany na przywódcę państwa w miejsce zmarłego ojca, zmiana dokonała się dużo wcześniej, niż zapewne spodziewał się Kim Dzong Il, i jego najmłodszy syn nie ma jeszcze mocnej pozycji w strukturze komunistycznej elity. - Władzą będzie musiał dzielić się ze swoim wujem i wojskiem - twierdzi anonimowe źródło bliskie władzom w Phenianie i Pekinie, cytowane przez Agencję Reutera.
Według źródła Agencji Reutera, Korea Północna przechodzi od jednoosobowej dyktatury do zbiorowych totalitarnych rządów. Osobą numer dwa jest z całą pewnością wuj Kim Dzong Una, 65-letni Dzang Song Tek, który od 2009 roku pełni funkcję zastępcy przewodniczącego Narodowej Komisji Obrony. To samo źródło ocenia, że wojsko będzie wierne synowi zmarłego "Drogiego Przywódcy". Oficjalne media starają się już oddać należne miejsce "wielkiemu i szanowanemu towarzyszowi" Kim Dzong Unowi. Zapewniają, że kondolencje przekazywane przez zagranicznych przywódców są adresowane bezpośrednio do nowego przywódcy. Niespełna 30-letni, najmłodszy syn dyktatora jedynie przez trzy lata zdobywał doświadczenie u boku ojca i zdaniem komentatorów AFP będzie zdany na przywódców partii i armii. Żałoba narodowa, która ma zakończyć się dzień po pogrzebie, planowanym na 28 grudnia, może zatem być jedynie wstępem do walki o władzę w Korei Północnej.
O zgonie drugiego w historii dyktatora komunistycznej Korei, który nastąpił w sobotę, poinformowano oficjalnie dopiero w poniedziałek. Źródło Agencji Reutera zauważa, że wcześniej wiadomości nie przekazano nawet zaprzyjaźnionemu rządowi chińskiemu. Tego samego dnia Korea Północna przeprowadziła próbę z pociskiem rakietowym krótkiego zasięgu. Jej celem było prawdopodobnie ostrzeżenie USA przed wykonywaniem ruchów przeciwko krajowi w związku z niestabilnym okresem przejmowania władzy. - Phenian nie planuje jednak obecnie dalszych prób, chyba że zostanie sprowokowany, Korea chciała jedynie pokazać, że jest w stanie się obronić - dodało wspomniane źródło, uważane za bardzo wiarygodne.
W samej Korei Północnej trwa żałoba. Państwowa telewizja pokazuje tłumy ludzi ogarniętych rozpaczą, zalewających się łzami. Widać sceny zbiorowej histerii w miejscach, w których w ostatnim czasie przebywał Kim Dzong Il albo z nim związanych. "Między południem 19 grudnia, kiedy ogłoszona została smutna informacja o śmierci Kim Dzong Ila, a środowym południem w sumie ponad pięć milionów obywateli zebrało się w Phenianie przed pomnikami i portretami zmarłego wodza" - twierdzi oficjalna agencja informacyjna KCNA. Całe państwo liczy niespełna 23 mln mieszkańców, a stolica - 3,2 miliona.
We wtorek rząd Korei Południowej złożył mieszkańcom Korei Północnej kondolencje po śmierci przywódcy. Kiedy w 1994 roku zmarł Kim Ir Sen, założyciel i długoletni dyktator KRLD, Seul milczał, co było przyczyną poważnego zaostrzenia stosunków. Rząd w Seulu zezwolił także swoim obywatelom na wysyłanie prywatnych kondolencji do Korei Północnej, mimo generalnego zakazu kontaktów.
Piotr Falkowski
Nasz Dziennik Czwartek, 22 grudnia 2011, Nr 297 (4228)
Autor: jc