Będą zwolnienia, to będzie strajk
Treść
Pracownicy Telekomunikacji Polskiej S.A. zagrozili, że jeśli do piątku zarząd nie zrezygnuje z planowanych zwolnień, to podejmą strajk. W marcu spółka rozpoczęła procedurę zwolnień grupowych. Mogą one objąć nawet 3,5 tysiąca pracowników.
Wszystkie związki zawodowe działające w TP S.A. nie chcą słyszeć o planowanych zwolnieniach. Apelują do władz spółki o opamiętanie i odstąpienie "od szkodliwego dla wszystkich, szczególnie dla klientów, pomysłu zwolnień". Związkowcy dali zarządowi do piątku czas na podjęcie decyzji i zajęcie stanowiska wobec ich postulatów. - Żądamy odstąpienia od procedury zwolnień grupowych. Mamy nadzieję, że zarząd się opamięta i podejmie z nami rozmowy - stwierdził krótko Waldemar Stawski, wiceprzewodniczący Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ "Solidarność" Pracowników Telekomunikacji. Pierwsze rozmowy z przedstawicielami zarządu związki uznały za pozorowanie negocjacji. - Zarząd w ogóle nie chciał podejmować rozmów na temat uniknięcia zwolnień. Chcieli rozmawiać tylko i wyłącznie na temat wysokości ewentualnych odpraw - dodał Stawski. Według niego, wszystkie związki zawodowe są zainteresowane jedynie odstąpieniem od zwolnień. Przypomniał, że załoga jest zdecydowana strajkować i po to było przeprowadzane referendum. Za strajkiem opowiedziało się ponad 90 proc. głosujących.
Na razie związkowcy nie chcą mówić, jaką formę przyjmie strajk, ponieważ zarząd spółki zdążyłby się do niego przygotować. - W pierwszej fazie będziemy chcieli, żeby strajk był jak najmniej uciążliwy dla klientów, którzy i tak już ucierpieli przez decyzje podejmowane przez zarząd. Na klientach zależy najbardziej nam, spółce widocznie nie - stwierdził jedynie Stawski.
Zarząd zwolnienia tłumaczy m.in. spadkiem przychodów. Według kierownictwa, potrzebna jest redukcja kosztów. Z tym twierdzeniem nie chcą się zgodzić związkowcy, którzy uważają, że już teraz zatrudnienie jest niewystarczające, a redukcja pracowników odbije się negatywnie na jakości świadczonych usług. Związkowcy obliczyli, że oszczędność z tytułu zwolnienia 3,5 tys. osób wyniesie 143 mln 550 tys. 400 zł, co zrekompensuje zaledwie 18 proc. kwoty, o którą zmniejszyły się przychody spółki. - Biorąc pod uwagę rezerwę budżetową przewidzianą na odprawy w wysokości 138 mln zł, oszczędność wyniesie zaledwie 5 mln zł, co może pokryć niespełna w 50 proc. roczne wynagrodzenie zarządu TP - zauważają związkowcy.
Spółka proponuje, aby każdy zwalniany pracownik mógł skorzystać z dobrowolnego rozwiązania umowy o pracę za porozumieniem stron. Jeśli rozwiązanie umowy nastąpi do 31 maja 2005 r., pracownik otrzyma dodatkowe odszkodowanie w wysokości 3-krotnego, średniego wynagrodzenia zasadniczego pracowników objętych Ponadzakładowym Układem Zbiorowym Pracy (PUZP) na dzień 1 stycznia 2005 r., czyli 10 tys. 950 zł. Jeśli rozwiązanie umowy nastąpi do 30 czerwca, pracownik otrzyma dodatkowe odszkodowanie w wysokości 1,5-krotnego wynagrodzenia, czyli 5 tys. 475 zł. Oprócz odszkodowania odchodzący pracownicy dostaną odprawy wynikające z zapisów PUZP i prawa pracy. Ich wysokość będzie zależała od stażu pracy w TP i wysokości indywidualnego wynagrodzenia zasadniczego pracownika.
Po przejęciu TP S.A. przez francuskiego narodowego operatora France Telecom w 2000 r. spółka ograniczyła zatrudnienie z ok. 70 tys. pracowników do 29 tys. pod koniec 2004 r. Teraz zatrudnienie w spółce ma zmniejszyć się do 26 tys.
Robert Popielewicz
"Nasz Dziennik" 2005-03-24
Autor: ab