Będą odszkodowania, ale jakie?
Treść
Wysokość odszkodowania dla zwalnianych stoczniowców to jedna z głównych rozbieżności między związkowcami i rządem w sprawie kształtu tzw. specustawy stoczniowej i pakietu ochronnego dla pracowników, którzy stracą zatrudnienie w związku z restrukturyzacją tego sektora. Wczoraj w Centrum Dialog w Warszawie odbyła się kolejna faza rozmów o ustawie przedstawicieli rządu ze związkami zawodowymi ze stoczni w Gdyni i w Szczecinie. - Strona związkowa chce odszkodowań od 20 tys. zł do 100 tys. zł w zależności od długości stażu pracy. My mówimy o wysokości od trzech do dziesięciu pensji przypadających na konkretnego pracownika w powiązaniu ze stażem pracy - mówił przed rozpoczęciem rozmów minister Michał Boni, szef doradców premiera. - Nie wiemy, czy takie rekompensaty będą realne. Domagamy się więcej, niż daje rząd, bo nie ma kwoty pieniężnej, która rekompensuje utratę pracy - odpowiadał Dariusz Adamski, przewodniczący "Solidarności" Stoczni Gdynia. Ponadto związkowcy domagają się, aby pakiet objął wszystkich pracowników, także ze spółek zależnych, a nie tylko tych, którzy pracują jedynie w stoczni. Rząd zapewnia, że pracownicy mają zagwarantowane wynagrodzenia do czasu sprzedaży stoczni, czyli do końca maja 2009 r., będą także uregulowane sprawy związane z ubezpieczeniem emerytalno-rentowym. Ponadto każdy pracownik odchodzący ze stoczni będzie mógł korzystać ze szkoleń i przekwalifikowań opłaconych przez Fundusz Pracy, które mają im pomóc w zdobyciu nowego zawodu. - Chcemy do czwartku zamknąć rozmowy ze związkowcami, tak aby w trybie pilnym projekt został przyjęty przez Radę Ministrów na początku przyszłego tygodnia - dodał Michał Boni. Wyjaśnił, że wówczas, również w przyszłym tygodniu, ustawa powinna trafić pod obrady Sejmu. Według Adamskiego, ta ustawa jest konieczna, bo "daje pewne zabezpieczenia dla pracowników", czy będzie jednak korzystna, "to się okaże na końcu". - Musimy poczekać, aż pojawią się chętni na zakup podzielonego majątku stoczni. Zobaczymy, ilu będzie tych chętnych i jaką część załogi zechcą zatrudnić - uzasadnia przewodniczący "Solidarności" w Stoczni Gdynia. Jego zdaniem, szansa, że stocznie będą produkować statki, wciąż istnieje, ponieważ może się pojawić jeden inwestor, który nabędzie kilka fragmentów majątku, lub kilku inwestorów gotowych działać w porozumieniu i kontynuować działalność stoczniową. Ale mogą to być także inwestorzy, którzy kupią majątek stoczni i będą budować np. wiatraki. - Trzeba jednak podkreślić, że działamy w fatalnym momencie do inwestowania, bo banki nie są skłonne do udzielania kredytów - podsumowuje Adamski. Rząd planuje, że Sejm uchwali specustawę stoczniową jeszcze przed końcem tego roku. Komisja Europejska uznała, że pomoc udzielona stoczniom w Gdyni i w Szczecinie jest nielegalna. Dała polskiemu rządowi czas na wyprzedaż majątku zakładów do końca maja 2009 roku i w ten sposób - zdaniem KE - przedsiębiorstwa mają być uratowane. Paweł Tunia "Nasz Dziennik" 2008-11-26
Autor: wa