Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bazary padają jak muchy

Treść

Wejście Polski do strefy Schengen przyniosło opłakane skutki dla podlaskich handlowców sprzedających na białostockich bazarach. Ich zdaniem, Schengen na dobre wstrzymało przyjazdy licznych klientów z Białorusi, a bez nich grozi im bankructwo. - Tak słabego utargu jak w styczniu i lutym tego roku jeszcze nigdy nie miałem, musiałem po prostu dołożyć do interesu. Białorusini przestali w ogóle przyjeżdżać, a to dzięki nim nasz handel się kręcił. Jak tak dalej pójdzie, trzeba będzie zwijać interes - powiedział nam pan Darek, od kilkunastu lat sprzedający na białostockim bazarze przy ul. Kawaleryjskiej. Podobne straty odnotowali też w ciągu dwóch miesięcy nowego roku niemal wszyscy kupcy handlujący na tym największym w mieście bazarze. Zarządzany jest on przez miejską spółkę "Lech". Jeszcze niedawno planowała ona budowę nowoczesnych i wygodnych hal targowych, jednak teraz rezygnuje z tych planów. - Po Schengen handel na naszym bazarze się załamał. Kupcy drugi miesiąc z rzędu mają straty. Biorąc pod uwagę tę sytuację, zrezygnowaliśmy z planowanego na wiosnę rozpoczęcia budowy hal - mówi Jarosław Wasilewski z białostockiej spółki "Lech". Podobna sytuacja ma miejsce na dużym miejskim targowisku znajdującym się na terenie spółki "Jagiellonia". Klientów z Białorusi także tam prawie nie ma. - Dla Białorusinów, którzy u nas kupowali, wiza kosztuje teraz 60 euro i jest po prostu za droga - tłumaczy jeden z białostockich kupców. Drugim gwoździem do trumny białostockich bazarów są wyrastające obecnie w tym mieście - jak grzyby po deszczu - markety, hipermarkety i galerie zagranicznych sieci handlowych. Przez wiele lat w Białymstoku, dokładnie na jego obrzeżach, funkcjonował tylko jeden hipermarket. Jednak w ciągu ubiegłego roku otwarto trzy nowe. Uruchomienie kolejnych zapowiadane jest na wiosnę i lato. - Kto będzie teraz chodził po bazarze, który jest pod gołym niebem, kiedy za te same pieniądze może kupić potrzebne rzeczy pod dachem, w ogrzewanym i pełnym błyskotek hipermarkecie? - pytają retorycznie kupcy. Planowana budowa centrum handlowego niemal w centrum miasta, na placu Inwalidów, jest powodem niedawnej likwidacji funkcjonującego tam od wielu lat bazaru, na którym zaopatrywali się głównie ledwo wiążący koniec z końcem emeryci i renciści. Niestety, właściciel placu, którym jest miasto, ma wobec niego inne plany i w ubiegłym roku nie przedłużył umowy z handlowcami na dzierżawę. Kupcy organizowali liczne protesty, nic to jednak nie dało. Musieli się przenieść na tereny położone na obrzeżach miasta. Teraz skarżą się, że na nowe targowisko nikt nie zagląda i dni ich kramów są policzone. Obumieranie białostockich bazarów jest tragedią dla osób handlujących i utrzymujących się dzięki ich istnieniu. Na największym z nich przy ul. Kawaleryjskiej niektórzy handlowcy pracują od 15 lat. Z handlu na bazarach utrzymuje się kilka tysięcy rodzin. Adam Białous, Białystok "Nasz Dziennik" 2008-02-15

Autor: wa