Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Bayern na kolanach

Treść

Piłkarze Borussii Dortmund rozgromili Bayern Monachium 5:2 w finale Pucharu Niemiec. Tak jak wcześniej w rozgrywkach ligowych, tak i w sobotę na stadionie olimpijskim w Berlinie prawdziwy koncert gry dali Polacy, absolutni bohaterowie starcia. Robert Lewandowski strzelił trzy bramki, Jakub Błaszczykowski asystował przy dwóch, a Łukasz Piszczek przy jednej.

Przed meczem Bayern się odgrażał. Chciał za wszelką cenę zdobyć puchar, nawet nie dla niego samego, ale by udowodnić coś Borussii. Dortmundczycy w Bundeslidze od dwóch sezonów upokarzają bowiem wielkich faworytów i finansowych krezusów, co ci przełykają z coraz większym trudem. W Berlinie mieli nadzieję wreszcie się odegrać, umacniając przy tym morale przed finałem Ligi Mistrzów. Borussia nie miała jednak zamiaru ustępować wicemistrzom Niemiec. Marzyła o dublecie, pierwszym w historii klubu. Nie minęły nawet trzy minuty i już prowadziła 1:0. Gola zdobył Japończyk Shinji Kagawa, ale główną rolę odegrał w tej akcji Jakub Błaszczykowski, który oszukał kilku rywali i idealnie wystawił piłkę koledze. Przed meczem prestiżowy magazyn "Kicker" opublikował najlepszą jedenastkę zakończonego tydzień wcześniej sezonu Bundesligi. Trzej Polacy z Dortmundu znaleźli się w niej w komplecie. Nikt nie miał wątpliwości, że byli architektami sukcesu drużyny. W sobotę tylko to potwierdzili. Bayern jeszcze mógł się łudzić, gdy Arjen Robben doprowadził do remisu, wykorzystując rzut karny. Końcówka pierwszej połowy była jednak popisem mistrzów. W 41. minucie znów błysnął Błaszczykowski, który szalał w polu karnym i został sfaulowany przez przeciwnika. Po chwili z 11 metrów celnie uderzył Mats Hummels, ale na tym Borussia nie poprzestała. W doliczonym czasie, po doskonałej kontrze, Robert Lewandowski znalazł się w sytuacji sam na sam i podwyższył na 3:1. W 58. minucie ten scenariusz się powtórzył, Dortmund ponownie błyskawicznie rozpoczął akcję, zakończoną perfekcyjnym uderzeniem napastnika reprezentacji Polski. Bayern znalazł się na łopatkach, odzyskał na chwilę nadzieję, gdy gola na 4:2 zdobył Franck Ribery. Była 75. minuta, ale po kolejnych sześciu złudzenia monachijczykom odebrał Lewandowski, pakując piłkę do pustej bramki po kiksie obrony rywali i mierzonym podaniu Piszczka. 5:2 - to był pogrom, wynik, którego tak naprawdę nikt się nie spodziewał, pokazujący różnicę klas dzielącą finalistów. - Nawet w Dortmundzie nie wyobrażaliśmy sobie takiego zakończenia sezonu. Zagraliśmy jednak wspaniale, strzelaliśmy ładne gole. To, co teraz czujemy, jest wręcz nie do opisania. Brak mi słów - skomentował trener Juergen Klopp. W podobnym tonie wypowiadał się bohater. Lewandowski. - W tym sezonie udawało nam się wszystko, co sobie zaplanowaliśmy. Wygraliśmy cztery poprzednie mecze z Bayernem, ale ten pucharowy różni się od ligowego. Mimo to znów okazaliśmy się lepsi. Następny sezon na pewno będzie trudniejszy... ale na razie o nim nie myślimy, cieszymy się z pucharu. I ciężko mi znaleźć słowa, by opisać radość - przyznał.
Borussia sięgnęła zatem po dublet, pierwszy w dziejach, a jej polskie trio znów znalazło się na ustach wszystkich. Lewandowski, trafiając trzykrotnie, powiększył swój całosezonowy dorobek do 30 bramek (22 w Bundeslidze, siedem w pucharze - został królem strzelców tych rozgrywek, i jedna w Lidze Mistrzów), które zdobył w 47 spotkaniach.

Piotr Skrobisz

Nasz Dziennik Poniedziałek, 14 maja 2012, Nr 111 (4346)

Autor: au