Baskowie dążą do niepodległości?
Treść
Z dr. Pawłem Skibińskim, historykiem z Uniwersytetu Warszawskiego, autorem licznych publikacji poświęconych Hiszpanii, rozmawia Anna Wiejak
Autonomiczny parlament baskijski przyjął projekt ustawy przewidującej przeprowadzenie referendum o samookreśleniu Kraju Basków. Jakie mogą być konsekwencje takiego kroku?
- Trudno powiedzieć. Prawdopodobnie bieżące konsekwencje nie będą wielkie, dlatego że wszystko wskazuje na to, iż hiszpański Trybunał Konstytucyjny zakwestionuje decyzję o referendum. Do powszechnego głosowania zatem raczej nie dojdzie. Interpretacja hiszpańskiej konstytucji stwierdza, że tego rodzaju plebiscyty nie mogą być rozpisywane przez władze autonomii regionalnych. To są sprawy zarezerwowane dla ogólnonarodowego referendum, czyli dla organów centralnych. W związku z tym istnieje duża szansa na zduszenie tej kwestii w samym zarodku, metodami prawno-konstytucyjnymi. Natomiast sprawa ma też tło polityczne, tzn. jesienią, niedługo po planowanym (na październik) terminie referendum, mają się odbyć wybory do Parlamentu Autonomicznego Kraju Basków. W organie tym właściwie od zawsze przewagę miała partia baskijskich nacjonalistów, czyli partia nacjonalistyczna, umiarkowanie prawicowa. W ostatnich wyborach zaczęła ona jednak tracić głosy na rzecz partii socjalistycznej, która w tej sprawie reprezentuje stanowisko centralistyczne, to znaczy domaga się nie tyle ograniczenia autonomii, co powstrzymania tendencji separatystycznych. W związku z tym jest duża szansa, że nacjonaliści baskijscy, którzy jakby przegłosowali tę decyzję o referendum, traktują to raczej jako chwyt propagandowy na rzecz przyciągnięcia pewnej części radykalnych nacjonalistów baskijskich, którzy najprawdopodobniej nie będą mogli stanąć do tych wyborów, ponieważ ich ugrupowanie zostało zdelegalizowane ze względu na związki z ETA. Być może jest to zatem zabieg czysto polityczny.
Jakie jest prawdopodobieństwo, że w przyszłości Kraj Basków ogłosi niepodległość?
- Można się zastanawiać, czy w dłuższej perspektywie czasowej Baskowie nie będą skłonni do ogłoszenia niepodległości. Skoro bowiem czynią tego rodzaju zabiegi, taka ewentualność wydaje się prawdopodobna. Ale wszystko wskazuje na to, że to nie jest ten moment. Nie będzie to takie proste, dlatego że w tej sprawie wszystkie ogólnokrajowe siły polityczne Hiszpanii mówią jednym głosem. Zarówno centrowa Partia Ludowa, jak i lewicowa partia premiera Zapatery akurat w tej sprawie doskonale się zgadzają, to zaś oznacza, iż nie będzie mowy o żadnych referendach secesjonistycznych, żadnych tego rodzaju zabiegach, które by naruszały jedność terytorialną Hiszpanii. Zobaczymy, jak długo stan takiej "dziwacznej równowagi" między ambicjami regionu i ambicjami centrum będzie się utrzymywał, ponieważ obecna sytuacja polityczna nie jest do końca jasna. Wydaje się, że uczestniczymy jedynie w kolejnej odsłonie wzajemnego badania sił, a nie jest to raczej ostateczna rozgrywka.
Czy jest możliwe, że Kraj Basków, wzorem Kosowa, będzie się starał uzyskać niepodległość metodą faktów dokonanych?
- Będzie to trudne, dlatego że po pierwsze, niejednorodna jest opinia samych Basków. Społeczeństwo baskijskie od kilkunastu co najmniej lat dzieli się na dwa sektory, mniej więcej porównywalnej liczebności. Z jednej strony mamy tzw. espaniolistów, czyli tych, którzy życzą sobie pozostania przy Hiszpanii, i tzw. nacjonalistów, którzy gdzieś tam docelowo, w bliżej nieokreślonej przyszłości domagają się niepodległości. Z drugiej strony ewidentnie trzeba by było naruszyć istniejący porządek prawno-konstytucyjny, podczas gdy Baskowie dotychczas stali na stanowisku maksymalnego torowania sobie drogi w ramach porządku konstytucyjnego, mimo że często go naginali. To nie jest łatwa decyzja. Hiszpanie oczywiście obawiają się, że nacjonaliści baskijscy będą starali się działać metodą faktów dokonanych, chociaż wydaje się, że to jeszcze nie jest ten moment.
Czy jakiekolwiek obce mocarstwo mogłoby odnieść korzyść z odłączenia się Kraju Basków od Hiszpanii?
- W zasadzie żadne. Na pewno nie widzi w tym interesu Francja, która sama ma problem z prowincjami baskijskimi u siebie. Przez długie lata podsycała ona nacjonalizm baskijski, ale starając się komplikować życie polityczne i sytuację polityczną u swojego sąsiada, natomiast nie leży w interesie władz w Paryżu, aby teraz została dokonana secesja, zwłaszcza że ambicja nacjonalistów baskijskich sięga po prowincje baskijskie po francuskiej stronie granicy. W związku z tym stanowisko Francji nie będzie zapewne przychylne. Jeżeli zaś chodzi o inne mocarstwa, to wydaje się, że strategicznych interesów właśnie w oddzieleniu Kraju Basków nie mają. To jest raczej kwestia wewnętrznej polityki Hiszpanii.
Gdyby w przyszłości Baskowie zdecydowali się jednak na zastosowanie polityki faktów dokonanych, to czy kraj ten zostałby uznany, tak jak Kosowo, przez międzynarodową społeczność?
- Trudno jednoznacznie stwierdzić, gdyż nikt się oficjalnie na ten temat nie wypowiadał. Wydaje się, że nie byłoby to równie łatwe, dlatego że nie da się ukryć, iż atmosfera wokół niepodległości Kraju Basków nie jest zbyt dobra. Baskijskie ambicje separatystyczne nie znajdują w świecie powszechnego zrozumienia. Są środowiska, które bardzo je popierają, są też takie, które uważają je za absurdalne. W związku z tym nie wydaje się, żeby łatwo było mocarstwom europejskim i sąsiadom Hiszpanii uznać nowy twór państwowy. Zwłaszcza że otwiera to szansę dla secesji prowincji innych państw, jak Bretończyków czy Korsykanów we Francji, czy Ligę Północną we Włoszech. Moim zdaniem, nikt nie zaryzykuje, a przynajmniej nie w tej chwili, bez wyraźnego, konkretnego powodu, uznania takiego państwa jak Baskonia. Obawiam się jednego - że rzeczywiście nacjonaliści baskijscy są gotowi ogłosić swego rodzaju niepodległość, która będzie trwała w próżni, w zawieszeniu. Było już wiele sytuacji kwalifikujących się do nieco bardziej zdecydowanych działań rządu centralnego względem separatystycznych żądań. Tymczasem cały czas odzywało się to w formie takich bardzo niejasnych negocjacji między Madrytem a separatystami.
Czy ostatnie mistrzostwa Europy w piłce nożnej mogły stać się czynnikiem integrującym i tym samym mieć wpływ na sytuację?
- Jest to stosunkowo świeże zjawisko. Rzeczywiście mogły mieć pewien wpływ, jednakże w Kraju Basków i w Katalonii, najmniej zintegrowanych z Hiszpanią, tej euforii związanej z drużyną narodową aż tak bardzo nie widać. Natomiast mistrzostwa mogły mieć wpływ bardziej pośredni, z tym że nie na Basków opcji nacjonalistycznej, ale na świadomość zwykłych Hiszpanów. Hiszpanie potrzebują pozytywnych punktów odniesienia dla własnej tożsamości. Niewątpliwie futbol jest dla nich szalenie ważny, w związku z tym należy przypuszczać, że sami Hiszpanie oraz Baskowie, którzy byli za podtrzymaniem związków z Hiszpanią, dzięki sukcesom na polu sportu zyskują symboliczne wsparcie. Natomiast na tych, którzy do Hiszpanii czują niechęć, nie będzie to miało żadnego wpływu.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-07-05
Autor: wa