Bankowa trzynastka
Treść
Ponad tydzień poczekamy na utworzenie pierwszej w tej kadencji Sejmu sejmowej komisji śledczej. Posłowie na rozpoczętym wczoraj nadzwyczajnym 13. posiedzeniu Sejmu postanowili o dalszych pracach nad projektem. Co będzie przedmiotem dociekań komisji? W najbliższych dniach specjalna podkomisja, a w rzeczywistości rada sygnatariuszy paktu stabilizacyjnego, określi, jak będzie wyglądał kompromis między wnioskiem LPR a propozycją PiS. Szeroka analiza prywatyzacji sektora bankowego czy tylko działań organów jego nadzoru?
Zgodnie z planem o godzinie 16.00 marszałek Marek Jurek otworzył wczoraj posiedzenie Sejmu. Kilka minut wcześniej w Sejmie pojawił się prezes NBP Leszek Balcerowicz. Po raz kolejny zarzucił rządowi ignorancję prawną. Balcerowicz, który nigdy nie lubił mediów i nie błyszczał w świetle kamer, od kilku dni wyraźnie zmienia przyzwyczajenia. Widać, polubił tę rolę. Nie pojawił się jednak od razu na sali sejmowej. Gdy na mównicy stanął minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, w loży dla gości zasiadł Balcerowicz. Prokurator generalny, poinformował, że wystosował do Komisji Nadzoru Bankowego wniosek o dopuszczenie do postępowania w sprawie fuzji Pekao SA i BPH SA wydelegowanego przez siebie prokuratora.
- Tylko w Chinach usługi bankowe są droższe niż w Polsce - mówił Artur Zawisza, uzasadniając projekt uchwały PiS w sprawie "powołania komisji śledczej do zbadania prawidłowości i efektywności działania prezesa NBP i KNB jako organów nadzoru bankowego oraz Generalnego Inspektoratu Nadzoru Bankowego w latach 1989-2006, a także zarządu NBP i prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz odpowiedzialności poszczególnych osób w ramach tych podmiotów za obecną strukturę systemu bankowego".
- Cała argumentacja stojąca u podstaw naszego projektu jest prorynkowa i proobywatelska - mówił przedstawiciel wnioskodawców. Zawisza podziękował też marszałkowi Markowi Jurkowi za to, że "jego determinacja doprowadziła do tego nadzwyczajnego, dodatkowego posiedzenia Sejmu". Zauważył, że gdyby nie trzy poprzednie komisje śledcze, być może "nadal byłaby zasłonięta kotara, za którą skrywają się ciemne i szkodliwe dla Polski interesy". Zawisza zarzucił Balcerowiczowi nieuwzględnienie konfliktu interesów i niepodnoszenie tego problemu w debacie publicznej (prezes NBP zasiada w fundacji, którą sponsoruje m.in. Pekao SA). Wskazał na fatalny stan bankowości: wysokie koszty usług, nadreprezentatywność kapitału zagranicznego. - Pięć banków posiada 50 proc. rynku, w Niemczech jest to 22 proc., we Włoszech - 26 proc., w Wielkiej Brytanii - 35 proc. rynku - wyliczał poseł. Powołując się na artykuł 111 Konstytucji RP, Zawisza w imieniu PiS rekomendował powołanie komisji.
Zaraz po nim zabrał głos przedstawiciel LPR. Poseł Piotr Ślusarczyk przedstawiał uzasadnienie wniosku o powołanie komisji śledczej "do zbadania działań ministrów odpowiedzialnych za decyzje dotyczące prywatyzacji i przejęć w sektorze bankowym oraz działań organów NBP i KNB w zakresie wydawania zezwoleń na przekształcenia kapitałowe w sektorze bankowym, w latach 1989-2006".
Dla polityków LPR i Samoobrony komisja to za mało. Za sukces bowiem uznaliby debatę nad postawieniem prezesa NBP przed Trybunałem Stanu. Bez podpisów parlamentarzystów PiS nie mogą jednak liczyć nawet na złożenie takiego wniosku. O poparciu, przy takim rozkładzie sił w Sejmie, nie ma mowy. Potrzeba 307 głosów "za", podczas gdy PO z SLD dysponują razem 185 posłami. O dwudziestu ośmiu za dużo.
Akcja Palikota
Tak jak PO i SLD mają wystarczającą liczbę "szabel", by zablokować decyzje o postawieniu kogoś przed Trybunałem Stanu bądź o zmianie Konstytucji, tak mają zdecydowanie za mało, by wspólnie rządzić. Ale to stan na dziś. Po wyborach, kiedykolwiek by nie nastąpiły, nie wykluczają już koalicji. Dotąd i jedni, i drudzy odżegnywali się od takich perspektyw, ale im dalej w las (czytaj: im dłużej rządzi PiS), tym bardziej szczere wyznania obu stron. Na łamach "Gazety Wyborczej" poseł Janusz Palikot, jeden z najbliższych współpracowników Donalda Tuska i szef zespołu odpowiedzialnego za zmianę wizerunku PO, napisał artykuł pod znamiennym tytułem "PO: przeciw PiS nawet z lewicą".
"Kilka dni temu Marek Borowski, wieloletni członek najpierw PZPR, a potem SLD, obecnie przewodniczący Socjaldemokracji Polskiej, wezwał (...) do tworzenia paktu na rzecz demokracji. (...) Przyjdzie nam bronić demokracji z ludźmi, którzy niejednego z nas wsadzili do więzienia. Przyjdzie nam bronić demokracji przeciw Jarosławowi Kaczyńskiemu, człowiekowi Solidarności" - napisał Palikot.
Na razie PO i SLD są razem niemal w każdym głosowaniu. Wiele wskazuje, że i w tym w sprawie komisji śledczej, zaplanowanym wstępnie na przyszłą środę, nie będzie inaczej. A przecież wesprą ich także, choć bez głosów w Sejmie, przywołana przez Palikota SDPL oraz Partia Demokratyczna. Ta uznała wczoraj wniosek o powołanie komisji śledczej za "bezprecedensowy atak na Balcerowicza". Były prezydent Warszawy i ekskolega partyjny prezesa NBP mówił, że nie można odmówić mu bezstronności. Ale tu akurat coraz większa grupa polityków ma wątpliwości. Nawet Zbigniew Chlebowski powiedział wczoraj, że doniesienia "Naszego Dziennika" w sprawie CASE trzeba szczegółowo sprawdzić.
Miotają się ludowcy
Po drugiej stronie stoją sprawnie działający sygnatariusze paktu stabilizacyjnego. To, że powstanie komisja śledcza ds. zbadania działań nadzoru bankowego w III RP, jest nomen omen bankowo pewne. Nie wiadomo tylko, jak zachowają się ludowcy, którzy przez lata dali się poznać jako przeciwnicy polityki Balcerowicza. Ale w PSL nie ma już Bogdana Pęka, Janusza Dobrosza czy Zdzisława Podkańskiego, przez szereg lat głównych twórców tego sprzeciwu.
Sejm ma powołać komisję śledczą w przyszłą środę. To, czym się konkretnie zajmie i ilu posłów będzie liczyć, postanowi specjalna podkomisja we wtorek. Czwartek ma być dniem na zgłaszanie kandydatów, w piątek Sejm wybierze skład osobowy komisji śledczej. Nieoficjalnie wiadomo, że komisja miałaby się ukonstytuować już w sobotę.
Starcie PO i PiS
Debata bardzo rzadko dotyczyła tematów prywatyzacji banków lub nadzoru nad tym sektorem. Zdecydowanie częściej dotykała sporu między PiS i PO na temat wizji państwa.
Płomienne wystąpienie szefa PO Donalda Tuska znacząco zaostrzyło rozmowy. Trafnie zauważył, że "dzisiaj toczymy dyskusje z pozoru nad projektami o powołaniu komisji śledczej".
- Bo każdy, kto z dobrą wolą przysłuchuje się politykom od kilku miesięcy, widzi, że toczymy fundamentalny spór o kierunek przemian w Polsce - stwierdził. Chwilę później oskarżył PiS o to, że jego władza niczym się nie różni od tej sprzed 1989 roku. To jedyny moment, gdy braw wraz z posłami PO nie biła lewica. Wreszcie zarzucił Jarosławowi Kaczyńskiemu, że zamienił się w Andrzeja Leppera.
Prezes PiS poprosił o przerwę i zwołanie Konwentu Seniorów. Później pojawiało się wiele relacji z tego posiedzenia. Jak udało nam się dowiedzieć, Kaczyński zapytał marszałka Sejmu, czy teraz standardem będzie, że w takich sytuacjach prowadzący obrady wicemarszałek nie będzie przerywał mówcy i upominał go, że zachowuje się niestosownie (gdy przemawiał Tusk, obradom przewodniczył Jarosław Kalinowski). Politycy PO odebrali te słowa jako skargę Kaczyńskiego na nazwanie go Lepperem. Bronisław Komorowski chciał nawet zgłosić wniosek o ekspertyzę prawną, czy nazwanie kogoś w ten sposób jest obraźliwe. Dopiero upomniany przez Krzysztofa Filipka (Samoobrona) zrezygnował z tego pomysłu. Temat posiedzenia Konwentu wrócił jeszcze podczas wypowiedzi Jana Rokity.
Szef klubu PO wystąpił zaraz po Kaczyńskim, zarzucając, że PiS prowadzi już "siedem wojenek przeciwko instytucjom państwa".
- Czas waszych rządów nad Polską dochodzi do końca w krótszym terminie, niż się tego ktokolwiek mógł spodziewać - stwierdził Rokita.
Bardziej na temat wypowiadali się przedstawiciele Ligi Polskich Rodzin, PSL czy Zygmunt Wrzodak. LPR mówiła wprost o winach Balcerowicza. Podkreślała też, że własność jest wartością, której należy strzec "jak oka w głowie". Gabriela Masłowska krytykowała NBP-owski pęd ku wprowadzeniu euro.
Kolejnym gorącym momentem było przemówienie Jacka Kurskiego. Odpowiadał on na ataki Rokity, tłumacząc, nie pierwszy raz, rozumienie przez PO stanu wolności, np. gdy władze mediów publicznych powiązane są z tą partią. Gdy PiS chce z tym zrobić porządek, to oskarża się je o zawłaszczanie. Przypomniał, że to Porozumienie Centrum jako pierwsze 10 czerwca 1992 r. domagało się odejścia Balcerowicza.
- Ten człowiek, lektor partyjnej uczelni, nr legitymacji PZPR 6165 - ten człowiek poucza polski Sejm - mówił Kurski, a niemal każde zdanie posłowie PiS kwitowali rzęsistymi brawami. Nie słyszeli ich posłowie PO, którzy wraz z wejściem Kurskiego na mównicę gremialnie opuścili salę.
Kilkugodzinna debata zakończyła się tym, czym zakończyć się mogła - skierowaniem obu projektów do Komisji Ustawodawczej. W dyskusji zgłoszono kilka poprawek. Samoobrona chce, by komisja liczyła siedmiu członków, a SLD, by zajęła się działaniem PiS w Banku Ochrony Środowiska, działaczy LPR w Wielkopolskim Banku Rolniczym i SKOK-ami (wniosek popierany także przez PO).
Mikołaj Wójcik
"Nasz Dziennik" 2006-03-15
Autor: ab