Badania inwestora były powierzchowne?
Treść
Estońscy eksperci ds. środowiska szacują, że osady denne znajdujące się na drodze planowanego przez rosyjsko-niemiecki koncern Nord Stream gazociągu nie zostały dostatecznie przebadane. Estońskie ministerstwo środowiska opublikowało specjalny raport w tej sprawie.
Zaniepokojenia nie krył w szczególności dr Ivar Puura, który zauważył, że ekipa realizująca projekt gazociągu po dnie Morza Bałtyckiego przebadała osady denne jedynie na głębokość 5 cm, podczas gdy powinna na co najmniej 30 centymetrów. - Rezultaty byłyby bardziej kompleksowe - stwierdził, tłumacząc, iż wyniki te nie pozwalają ocenić, jaki rzeczywiście będzie wpływ dioksyn na środowisko. Zarzucił stronie rosyjskiej, iż przedstawiając wyniki badań, oparła się na powszechnie dostępnych informacjach, nie zadając sobie trudu przeprowadzenia bardziej dokładnych analiz.
Puura przypomniał, iż ze względu na wysoki stopień zanieczyszczenia rzeki Kymijoki jedna trzecia osadu Zatoki Fińskiej jest silnie skażona rakotwórczymi dioksynami, które dostają się do organizmu człowieka po zjedzeniu ryb. Osady te zawierają również rtęć. - Wszystkie te czynniki zostały pominięte - argumentował Puura, dodając, iż już podczas przeprowadzania wcześniejszych analiz odnotowano, że naprawdę niebezpieczne substancje znajdują się poniżej 8 cm warstwy dna morskiego. Z przeprowadzonych przez Puurę wyliczeń wynika, iż zainstalowanie na dnie Bałtyku rury gazowej spowoduje wyniesienie do góry 30-40 cm toksycznego osadu.
Ramboll, przedsiębiorstwo, które na zlecenie Nord Stream prowadziło badania dna morskiego, odpiera te zarzuty. Zarówno fiński, jak i duński przedstawiciel firmy - Esko Rossi i Neel Stroback - nie uważają za konieczne przeprowadzenie badań na głębokości powyżej 5 cm pod dnem. - Uważam, że przebadanie warstwy 5 cm jest w tym przypadku zupełnie wystarczające - oświadczył Stroback.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2009-05-02
Autor: wa