Awansowali, by wygrywać
Treść
Dzisiejszym pojedynkiem z Kubą polscy siatkarze rozpoczną zmagania w finałowym turnieju Ligi Światowej. W drugiej parze zagrają Serbia i Czarnogóra z Brazylią. Zwycięzcy obu spotkań jutro zmierzą się z pokonanymi w półfinałach. Finał i mecz o trzecie miejsce zaplanowano na niedzielę. Polacy są najmniej utytułowaną drużyną w tym gronie, ale pojechali do Belgradu walczyć o najwyższe cele.
Nasi awansowali do finału, wygrywając silną grupę C. W dwunastu meczach odnieśli dziewięć zwycięstw, ponosząc trzy porażki. Cztery razy pokonali Argentynę, trzy Grecję oraz dwa Serbię i Czarnogórę. Już teraz zapewnili sobie czwarte miejsce w rozgrywkach, najlepsze w historii ich dotychczasowych startów. Ale wcale nie zamierzają na tym poprzestać. Chcą wygrywać, sprawiać niespodzianki. Łatwe to nie będzie, bo rywale w finałowym turnieju są wyjątkowo mocni.
Brazylia to lider światowego rankingu. Od kilku lat sprawuje rządy niemal absolutne, triumfuje w najbardziej prestiżowych zawodach, łącznie z igrzyskami olimpijskimi i mistrzostwami świata. Ma w składzie same gwiazdy, świetnych graczy, kompletnych, zaprawionych w bojach o najwyższe cele. Podobnie Serbowie - trzecia drużyna rankingu. Mając - jako gospodarz - zapewniony udział w finale, fazę grupową potraktowali nieco ulgowo, trener Lubomir Travica dał pograć zmiennikom, zawodnikom rezerwowym. Dopiero w ostatnich dwóch spotkaniach z Grecją na parkiecie pojawili się najlepsi i efekt był doskonały. Serbowie są mocni, bardzo mocni, tacy gracze jak Nikola Grbic, Goran Vujevic czy Andrija Geric rekomendacji nie wymagają. Chcą wykorzystać atut własnego parkietu i po raz pierwszy w historii wygrać Ligę Światową (w najlepszym dotychczasowym starcie - przed dwoma laty - uplasowali się na drugim miejscu). Najmłodszym składem dysponuje Kuba. Po raz ostatni Polacy spotkali się z nią na mistrzostwach świata w 1998 i przegrali 0:3. Od tamtego czasu jednak wiele się zmieniło, a zespół kubański prawie w całości. Dziś gra w nim bardzo wielu młodych zawodników, ale już znakomitych. Dość powiedzieć, że w fazie grupowej wyeliminowali samych Włochów, ośmiokrotnych (rekord absolutny) triumfatorów Ligi Światowej oraz bardzo mocnych Francuzów i Bułgarów. To komentarza nie wymaga i jest najlepszym potwierdzeniem ich możliwości.
Jeszcze przed inauguracją zmagań w LŚ argentyński trener naszej reprezentacji, Raul Lozano, podkreślał, że w hierarchii wartości rozgrywki te zajmują dopiero trzecie miejsce. - Sportowym celem numer jeden na ten rok jest awans do finałów mistrzostw świata 2006, o który będziemy grać z Rosją, Bułgarią i Estonią - przyznał. Co ciekawe, impreza ta (rozgrywana w Rzeszowie) - rozpocznie się dokładnie za tydzień! Numer dwa to wrześniowe finały mistrzostw Europy, Liga Światowa - to miejsce kolejne. Nie znaczy jednak, że do belgradzkiego turnieju nasi podejdą na luzie, że nie będą chcieli wypaść jak najlepiej. Przeciwnie. Pod okiem perfekcjonisty Lozano polski zespół nabrał charakteru, nikt się nie oszczędza na treningach, nie narzeka na wymagania i chce wygrywać. Tak było przed tygodniem, gdy Biało-Czerwoni pojechali na kończące fazę grupową spotkania z Argentyną. Mieli już zapewniony awans do finału, a jednak obiecali, że przywiozą z Rosario dwa zwycięstwa - aby udowodnić, iż na sukces po prostu zasłużyli. Nie inaczej będzie i teraz. Choć najważniejsza impreza roku, czyli rzeszowskie eliminacje do mistrzostw świata już tuż-tuż, w Belgradzie nikt się nie oszczędzi, nie odpuści. - Nie po to awansowaliśmy do finałowego turnieju, żeby podchodzić do startu szkoleniowo - obiecał asystent Lozano, Alojzy Świderek.
Argentyńczyk zabrał do Belgradu dwunastu zawodników: rozgrywających Pawła Zagumnego i Andrzeja Stelmacha, atakujących Mariusza Wlazłego i Grzegorza Szymańskiego, środkowych Arkadiusza Gołasia, Wojciecha Grzyba i Łukasza Kadziewicza, przyjmujących Piotra Gruszkę, Dawida Murka, Sebastiana Świderskiego i Michała Winiarskiego oraz libero Krzysztofa Ignaczaka.
Rok temu w finale Ligi Światowej - rozgrywanym w Rzymie - Brazylia pokonała Włochy 3:1 (27:25, 25:19, 25:27, 25:17). W meczu o trzecie miejsce Serbia i Czarnogóra zwyciężyła Bułgarię 3:0 (25:23, 25:19, 25:20). Jak będzie teraz? Faworytem jest Brazylia, ale my doskonale pamiętamy, że nawet z tym rywalem Polacy wygrywać potrafili.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2005-07-08
Autor: ab