Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Awans się oddalił

Treść

Polscy piłkarze nie będą miło wspominali wyprawy za Kaukaz. O ile jeszcze w sobotę zgarnęli pełną pulę i pokonali w Baku Azerbejdżan, o tyle w środę niespodziewanie zatrzymali się na armeńskiej przeszkodzie. W Erewanie podopieczni Leo Beenhakkera przegrali 0:1, ponosząc drugą porażkę w eliminacjach Euro 2008. Niepowodzenie mocno skomplikowało ich sytuację w ta beli grupy A. Wciąż prowadzą, wciąż mają pięć punktów przewagi nad Portugalią i Serbią, ale najgroźniejsi rywale w walce o awans rozegrali po dwa mecze mniej.

Choć nikt nie spodziewał się w Erewanie spacerku i łatwej wygranej, nie przypuszczał też chyba, że naszym piłkarzom przyjdzie przełknąć tak gorzką pigułkę. Polska drużyna wyszła na boisko w nieco zmienionym składzie - w porównaniu do meczu z soboty zabrakło: Jakuba Błaszczykowskiego, Macieja Żurawskiego i Grzegorza Rasiaka, zamiast nich pojawili się: Grzegorz Bronowicki, Wojciech Łobodziński i Marek Saganowski. Do pomocy został przesunięty Dariusz Dudka, na lewą stronę wrócił Jacek Krzynówek. W początkowych minutach lekką inicjatywę uzyskali gospodarze, ale uważnie grająca polska defensywa nie dopuściła do żadnego zagrożenia pod bramkę Artura Boruca. O ile "w tyłach" wszystko wyglądało zatem przyzwoicie, o tyle w ofensywie nasi długo nie radzili już sobie tak dobrze. Obudzili się dopiero koło 25 minuty. Sygnał dał Marcin Wasilewski, który doskonałym podaniem obsłużył Saganowskiego - napastnik FC Southampton znalazł się kilka metrów przed bramką Geworga Kasparowa, ale naciskany przez obrońcę trafił wprost w niego. Po chwili z dystansu uderzył Mariusz Lewandowski; niecelnie. Blisko szczęścia był Krzynówek - zaskakująco strzelił z rzutu wolnego z ponad 35 m, Kasparow z najwyższym trudem wybił piłkę ponad poprzeczką. W 30 min powinien wreszcie paść gol - ładnie uderzył Łobodziński, armeński bramkarz odbił futbolówkę przed siebie, dopadł do niej Saganowski i fatalnie się pomylił. Była to stuprocentowa sytuacja, nasz zawodnik nie miał prawa jej nie wykorzystać. A jednak. Polacy już do przerwy mieli sporą przewagę, ale okazji do zdobycia bramki już nie.
Wydawało się, że w drugiej połowie podopieczni Beenhakkera ruszą zdecydowanie do przodu, by szybko uzyskać prowadzenie i ustawić sobie mecz. Tak się jednak nie stało. Nasi wyszli na boisko dziwnie ospali, bez werwy. Rywale nie zamierzali się poddawać i zaatakowali. W 57 min mogło być jednak 0:1 - Łobodziński uderzył w dobrej sytuacji, ale obok słupka. Po godzinie gry holenderski szkoleniowiec wpuścił na boisko Błaszczykowskiego i Żurawskiego licząc, że rozruszają ofensywę. Pięć minut później musiał przeprowadzić z konieczności trzecią zmianę, kontuzja odnowiła się Jackowi Bąkowi. Po kilkudziesięciu sekundach stało się najgorsze - z rzutu wolnego (podyktowanego za faul Bąka - to było jego ostatnie zagranie w meczu) z ponad 20 m dokładnie przymierzył Gamlet Mchitarjan i piłka wpadła do polskiej bramki. Szok! Trybuny oszalały z radości, Polacy padli na murawę niczym gromem rażeni. Przez najbliższe minuty nie byli w stanie niczym przeciwników zaskoczyć, stracony gol wybił ich kompletnie z rytmu, odebrał jakikolwiek pomysł na sforsowanie armeńskiej defensywy. A gospodarze niesieni dopingiem atakowali non-stop. Nie bawili się w finezyjne zagrania, gdy tylko Polacy wyruszali z groźnie zapowiadającą się akcją przerywali ją faulem.
Nasi obudzili się dopiero w ostatnich pięciu minutach. Sygnał dał Błaszczykowski, ale jego uderzenie obronił Kasparow. Zaangażowani w ofensywę całkowicie zapomnieli o obronie i gospodarze w samej końcówce stworzyli sobie trzy idealne okazje do podwyższenie wyniku. Byli tym faktem sami tak zaskoczeni, że fatalnie je spartaczyli. To mogło się zemścić - w ostatnich sekundach nieźle i groźnie strzelił Żurawski, lecz znów górą był Kasparow. Sensacja stała się faktem. Polska przegrała, co wywołało uzasadnioną radość w Portugalii i Serbii. Nasi rywale w walce o awans mogli klasnąć w dłonie, bo takiego przebiegu wydarzeń mało kto się spodziewał. Biało-Czerwoni zachowali co prawda pozycję lidera, ale wystarczy spojrzeć na tabelę, by zobaczyć, jak mocno utrudnili sobie życie. - Nie jest łatwo grać dwa mecze w ciągu czterech dni, gdy jest już po sezonie - próbował usprawiedliwić swych podopiecznych Beenhakker. - Najważniejsze jest jednak, że w przyszłość wciąż patrzymy z optymizmem. Będziemy walczyć o awans do mistrzostw Europy - dodał Żurawski.
Piotr Skrobisz


Wyniki grupy A:
Armenia - Polska 1:0 (0:0). Gamlet Mchitarjan (66. - rzut wolny). Polska: Artur Boruc - Marcin Wasilewski, Jacek Bąk (65. Radosław Sobolewski), Michał Żewłakow, Grzegorz Bronowicki - Wojciech Łobodziński (60. Jakub Błaszczykowski), Dariusz Dudka, Mariusz Lewandowski, Jacek Krzynówek - Euzebiusz Smolarek (60. Maciej Żurawski), Marek Saganowski; Finlandia - Belgia 2:0 (1:0). Jonatan Johansson (27.), Alexei Eremenko (71.); Kazachstan - Azerbejdżan 1:1 (0:1). Rusłan Bałtijew (52.) - Wugar Nadyrow (30.).

Następne mecze, 22 sierpnia:
Armenia - Portugalia, Finlandia - Kazachstan, Belgia - Serbia.
"Nasz Dziennik" 2007-06-08

Autor: wa