Auto minister podpalone
Treść
Julia Pitera nie podejrzewa, kto mógł podpalić jej samochód. Sekretarz stanu w kancelarii premiera powiedziała wczoraj, że nie boi się i wierzy w sprawne działania policji. Premier Donald Tusk zapowiedział, że podejmie decyzję o przydzieleniu Piterze ochrony. Biegli potwierdzili wczoraj, że jej samochód nie spłonął wskutek samozapłonu, lecz został podpalony.
Niezwykły zbieg okoliczności związany ze spaleniem samochodu minister Julii Pitery i jej zapowiedziami postawienia "konkretnych zarzutów" szefowi Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariuszowi Kamińskiemu paradoksalnie może korzystnie odbić się na zaufaniu społecznym dla nowej minister zajmującej się walką z korupcją. Bo choć minister straciła auto, to jednak dzięki temu incydentowi może zyskać w społeczeństwie uznanie i uwiarygodnić się jako ta, która swoją walką z korupcją mocno nadepnęła komuś na odcisk i dlatego jakiś nieznany sprawca dybie na jej życie lub chce ją zastraszyć. Dlatego łatwiej może być jej doprowadzić do zapowiadanego usunięcia Kamińskiego z CBA.
Policja rozwiała wczoraj wszelkie wątpliwości. Samochód nie spłonął w wyniku samozapłonu, lecz został podpalony. Policjanci analizują teraz nagrania z kamer ulokowanych w pobliżu miejsca, w którym doszło do pożaru.
- Nie boję się. Jestem pokoleniem, które się wychowało, dorosło w kraju, w którym dominujący był strach, i już nigdy nie chciałabym się bać - mówiła na specjalnie zwołanej konferencji Pitera. Minister dodała, że nie podejrzewa, kto mógłby podpalić jej auto. - Zakładam, iż był to chuligański wybryk - dodała. Jak zaznaczyła, jest w stałym kontakcie z policją. Nie ubiega się jednak o ochronę Biura Ochrony Rządu.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2007-12-05
Autor: wa