Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Australian Open - początek jak marzenie

Treść

O takim początku Australian Open, pierwszego w roku turnieju Wielkiego Szlema, jeszcze niedawno mogliśmy tylko pomarzyć. Tymczasem wczoraj Agnieszka Radwańska i Marta Domachowska wręcz rozbiły swe rywalki i w świetnym stylu awansowały do drugiej rundy jednego z czterech największych tenisowych turniejów świata. Ba, mają ogromne szanse pójść jeszcze dalej. Radwańska, najlepsza obecnie nasza tenisistka, grała wczoraj z Ukrainką Olgą Sawczuk, trenowaną na co dzień przez Polaka Tomasza Iwańskiego. Niespełna 19-letnia krakowianka załatwiła sprawę bardzo szybko i w znakomitym stylu. Wyszła na kort pewna siebie, zdecydowana i rozbiła rywalkę 6:0, 6:1. To był prawdziwy pogrom, przewaga Agnieszki była ogromna. W kolejnej rundzie nasza zawodniczka zmierzy się z Francuzką Pauline Parmentier, sklasyfikowaną obecnie na 56. miejscu w rankingu WTA Tour (Radwańska jest 29.). Będzie zatem faworytką i powinna zrealizować swój cel minimum, czyli awansować do trzeciej rundy rozgrywanych na twardych kortach w Melbourne Park zawodów. Tutaj jednak napotka ją poważna przeszkoda w postaci Rosjanki Swietłany Kuzniecowej (turniejowa "2" wczoraj pokonała 6:3, 6:1 Francuzkę Nathalie Dechy). To jednak melodia przyszłości, na razie najważniejsza jest Parmentier. Domachowska, która ma nadzieję w Australii zbudować fundament pod planowany powrót do pięćdziesiątki rankingu, wczoraj pokazała, że jest na dobrej drodze. Na dzień przed swoimi 22. urodzinami łatwo uporała się z Francuzką Mathilde Johansson, wygrywając 6:1, 6:1. Także - łatwo, efektownie i z uśmiechem na ustach. To ważne, bo u naszej zawodniczki widać wreszcie nie tylko głód gry, ale i płynącą z niej radość. W ubiegłym roku dominowało zniechęcenie. W trzeciej rundzie Polka zagra ze Szwedką Sofią Arvidsson, która sprawiła niespodziankę, pokonując rozstawioną z "10" Marion Bartoli 6:7 (3-7), 6:4, 6:3. Inna sprawa, że Francuzka jest chyba najbardziej przereklamowaną zawodniczką ze światowej czołówki i podobne wpadki zdarzają jej się często. Poza tym jednym meczem wtorek w Melbourne przebiegł planowo. Serbka Ana Ivanovic (4.) wygrała z Soraną Cirsteą z Rumunii 7:5, 6:3, choć zapisała się w pamięci niesportowym zachowaniem (niezadowolona z jego pracy nie podała ręki sędziemu głównemu), a Słowaczka Daniela Hantuchova (9.) pokonała Vanię King (USA) 6:3, 7:5. Odpadły co prawda Rosjanka Dinara Safina (16.) i Węgierka Agnes Szavay (20.), ale trudno traktować to w kategoriach sensacji. Od zdeklasowania Argentyńczyka Diego Hartfielda zmagania rozpoczął wielki faworyt rywalizacji panów Roger Federer (1.) - Szwajcar wygrał 6:0, 6:3, 6:0 i wynik mówi wszystko. Łatwo zwyciężyli również Serb Novak Djokovic (3.) - z Niemcem Benjaminem Beckerem 6:0, 6:2, 7:6 (7-5) oraz Hiszpan David Ferrer (5.) - z Francuzem Edouardem Rogerem-Vasselinem 6:2, 6:2, 6:1. Niespodziewanie odpadł za to Chorwat Ivan Ljubicic (17.) - uległ 7:6 (7-2), 3:6, 0:6, 6:7 (1-7) Holendrowi Robinowi Haase. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-01-16

Autor: wa