Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Atakują demonstrantów w nocy

Treść

Co najmniej trzy osoby zginęły w nocnym ataku policji na demonstrantów przebywających na największym placu stolicy Bahrajnu, Manamie. Jak donoszą świadkowie, kiedy doszło do ataku, większość manifestantów spała. Do podobnych starć z policją dochodzi również w Libii i Jemenie. Sytuacja we wszystkich trzech państwach ulega z każdym dniem zaostrzeniu.

Śpiących na placu Perłowym opozycjonistów spacyfikowała co najmniej setka policjantów. Funkcjonariusze, zdaniem świadków, działali niezgodnie z prawem. - Powinni byli użyć najpierw armatek wodnych, a nie od razu strzelać z gumowych kul i innej zakazanej broni. Tam przecież były kobiety i dzieci, którzy byli przerażeni - mówi jeden z obecnych na placu. W nocy policji udało się wyprzeć protestujących z centrum miasta. Rankiem jednak manifestacje ponownie się nasiliły. Do protestów doszło pod głównym szpitalem w Manamie, gdzie mieszkańcy stolicy zgromadzili się, aby oddawać krew rannym w starciach, do jakich dochodziło w ostatnich dniach.

Policja ogrodziła plac Perłowy zasiekami i zamknęła wszystkie prowadzące do niego drogi, aby uniemożliwić demonstrantom powrót w to miejsce. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zaapelowało do obywateli, aby nie opuszczali swoich domów. Protestujący nie mają jednak zamiaru słuchać poleceń władz. Podkreślają, że w dalszym ciągu będą domagać się uwolnienia więźniów politycznych, stworzenia miejsc pracy oraz ustąpienia premiera Szejka Chalifa Bin Salmana Al Chalifa, który sprawuje swoją funkcję już od ponad 40 lat. Odpowiedzialność za zapewnienie bezpieczeństwa manifestującym zapowiedziało wojsko. - Bahrajńska armia podejmie wszelkie konieczne środki, żeby zapewnić bezpieczeństwo i porządek publiczny - oświadczyło MSW.

Zaniepokojenie sytuacją w Bahrajnie wielokrotnie wyrażały Stany Zjednoczone, wzywając do powstrzymania się od stosowania przemocy. Kraj ten jest jednym z najbliższych sojuszników USA na Bliskim Wschodzie, znajduje się tam jedna z baz amerykańskiej marynarki wojennej. - Obserwujemy wydarzenia w Bahrajnie bardzo dokładnie - powiedział rzecznik Białego Domu Jay Carney.

"Dzień gniewu" w Libii

Na wzór Egiptu za pomocą portali internetowych Libijczycy postanowili zorganizować "Dzień gniewu". Wcześniej podczas mniejszych protestów dochodziło do starć z policją oraz ze zwolennikami rządzącego krajem Muamara Kadafiego. Między innymi w mieście al-Bayda na wschodzie kraju, gdzie demonstranci podpalili posterunek policji, zginęły cztery osoby, zaś w leżącym na północy kurorcie Bangazi dziesiątki osób zostały ranne. W związku z protestami aresztowano także kilkadziesiąt osób. Część korespondentów podaje informacje o otwieraniu ognia w stronę protestujących. Mówi się o strzelaniu do tłumu z helikoptera lub o wykorzystaniu snajperów. W stolicy kraju, Trypolisie, odbywają się również manifestacje zwolenników dyktatora. Zebrani na placu Zielonym manifestanci wykrzykiwali: "Będziemy bronić Kadafiego i rewolucji!" oraz "Rewolucja trwa!". Według informacji władz, poza głównym placem stolicy sytuacja w mieście jest spokojna, wszystkie sklepy i banki są otwarte i pracują normalnie. Zdaniem opozycji, obrona Kadafiego jest w rzeczywistości obroną obcych interesów. W ich opinii, pułkownik to jedynie marionetka w rękach USA, tak jak prezydent Egiptu Hosni Mubarak, i jak dodają, czeka go taki sam los. - Marionetki Ameryki, marionetki Syjonistów upadają - mówi jeden z manifestujących w Bengazi.

W siódmym dniu protestów w Jemenie w demonstracjach wzięło udział ok. 1500 osób. Po raz kolejny starli się oni ze zwolennikami władz i prezydenta Aliego Abdullaha Saleha. Manifestanci domagają się ustąpienia rządzącego krajem już od 32 lat Saleha. Stronników prezydenta wspomagają oddziały policji, które aby rozproszyć demonstrantów, strzelały w powietrze. W starciach ranne zostały dziesiątki osób. Jak podkreślają analitycy, w Jemenie obalenie władzy nie będzie tak proste jak w Tunezji czy Egipcie. Podkreślają, że w kraju tym będzie jeszcze niejednokrotnie dochodziło do rozlewu krwi.

Łukasz Sianożęcki

Nasz Dziennik 2011-02-18

Autor: jc