Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ataki na chrześcijan w Indiach będą się powtarzać

Treść

Z Jakubem Stępniem, politologiem i religioznawcą, doktorantem Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, rozmawia Marcin Austyn Jak Pan ocenia ostatnie wydarzenia w Indiach, gdzie w Orissie doszło do ataku na chrześcijan? - Trzeba najpierw podkreślić, że ataki na chrześcijan w Indiach zauważalne są od przełomu lat 80. i 90. Początkowo były to ataki werbalne, przeprowadzane przez organy prasowe hinduskich fundamentalistów religijnych (określanych również mianem hinduskich nacjonalistów). W samej Orissie tego typu działania zaczęły się radykalizować pod koniec lat 90. Wówczas doszło do spalenia protestanckiego misjonarza Grahama Stainesa oraz jego dwóch synów. W tej sprawie rząd indyjski powołał specjalną komisję dochodzeniową. Jednak jej ustalenia zostały zignorowane. Tego typu komisje są w Indiach postrzegane raczej jako organy służące wyciszeniu sprawy, a nie wyjaśnieniu wszystkich okoliczności. Wystąpienia antychrześcijańskie w Indiach są głównie domeną Sangh Parivar (dosłownie Rodziny Organizacji). Składa się on z całej grupy organizacji, stowarzyszeń i związków liczących kilkanaście milionów aktywnych członków i sympatyków. Organizacje te przynależą do swego rodzaju centrali organizacyjnej, organizacji-matki: Narodowej Organizacji Ochotników. Wokół niej znajdują się "przybudówki", jak np. Indyjska Partia Ludowa, do niedawna rządząca Indiami, czy też Światowa Organizacja Hindusów. Punktem zapalnym obecnych wydarzeń w Orissie był skuteczny zamach na jednego z aktywistów Światowej Organizacji Hindusów, przeprowadzony w miejscowości Jalespata w dystrykcie Kandhamal. Sprawcami byli prawdopodobnie maoiści. Dlaczego ataki skierowane są na chrześcijan? - Atakowani są chrześcijanie, bo są łatwiejsi do zidentyfikowania i wskazania jako wrogowie. Poza tym cały ruch (Rodzina Organizacji) posiada z góry ustalony schemat działań. Nie jest więc istotne, co faktycznie się wydarzyło, ważny jest "fakt ideologiczny". Skoro więc zakładamy, że ataki wymierzone mają być w chrześcijan, to niezależnie od tego, kto zastrzelił jednego z członków Organizacji, cios zostanie wymierzony właśnie w nich. W tym wypadku pojawiają się nawet zarzuty mówiące o sojuszu maoistyczno-chrześcijańskim. Argumentem ideologicznym przemawiającym za atakami jest twierdzenie, iż chrześcijanie są odpowiedzialni za prozelityzm, że są grupą obcą, nietolerancyjną i dlatego należy postawić tamę tego typu działaniom chrześcijańskim. Sprawa prawdopodobnie związana jest także z tym, że chrześcijanie m.in. w Orissie w dużej mierze pochodzą z grup biednej ludności plemiennej. Pojawia się zazdrość innych kast - nowym chrześcijanom z reguły zaczyna się lepiej powodzić, mogą zaoszczędzić chociażby poprzez rezygnację z dotychczasowych religijnych rytuałów plemiennych. Chodzi o postawienie tamy czy eliminację? - Pytanie jest otwarte. Oskarżenia o prozelityzm chrześcijański już same w sobie są wątłe. Co więcej, nie dokonuje się żadnego rozróżnienia wewnątrz chrześcijaństwa. Atakowane jest więc chrześcijaństwo jako całość, bez względu na fakt, czy są to misjonarze anglikańscy, protestanccy czy katoliccy... To w Indiach nie ma znaczenia - tam chrześcijaństwo jest grupą, za którą stoi jedna władza w Watykanie - tak to jest określane. Czym ta opinia jest spowodowana? - Być może świadczy to o dużej niewiedzy, ale nie można wszystkich aktywistów traktować w ten sposób. Prawdopodobnie duża ich część zdaje sobie sprawę ze stanu faktycznego, natomiast mając wyznaczony program działania, taka generalizacja ułatwia stawianie zarzutów wszystkim chrześcijanom i wyszukiwanie argumentów propagandowych przeciwko nim. Całej agresji towarzyszy brak działań władz. Dochodzą takie sygnały, że można zapłacić za bierność... - Nie wiem, czy koniecznie trzeba płacić. Wystarczy, że ktoś z sił policyjnych czyta gazetkę organizacyjną. Przy tym łapówki są w Indiach sprawą oczywistą i prawie nikt nie postrzega tego jako zdecydowanie złego zjawiska. Ponadto obecnie władzę w Orissie sprawuje lokalna partia, będąca w koalicji ze skrzydłem politycznym Rodziny Organizacji, czyli z Indyjską Partią Ludową. Dodatkowo należy pamiętać, iż sama działalność sił policyjnych, sądownictwa i administracji jest silnie uzależniona od poziomu wyszkolenia kadr. Zdarzało się tak, że tego typu ataki były szybko tłumione, ale nie sądzę, aby obecnie władze były tym zainteresowane. Rządzi aktualnie dominująca ideologia? - Nie do końca. Z jednej strony jest Rodzina Organizacji promująca swoją ideologię i mająca silne wpływy, ale są też konkurenci. Jednak nie zawsze konkurencyjne programy i ideologie są różne, często się przenikają. Nie jest to sprawa, którą można byłoby łatwo i jednoznacznie wyjaśnić. Trzeba by sięgnąć do struktury władzy stanowej, dokonać oceny społeczeństwa i na tej bazie próbować określić strukturę religijną. Do tego nie można zapominać o tym, co dzieje się w centrali w New Delhi. To dość trudne zadanie, a w Polsce brakuje badań na ten temat. Jest jakiś sposób, by zapobiegać tego typu atakom? - Można byłoby powiedzieć, że ludzie, którzy mogą się przeciwstawić tej agresji, mogą zostać wybrani przez indyjskie społeczeństwo. Jednak nie jestem przekonany, że jest to aktualnie prawdopodobne - przynajmniej w Orissie. A polityczne naciski państw świata są bez znaczenia? - Kiedy wydarzenie pojawia się na arenie międzynarodowej i zostaje mocno zaakcentowane, jest szansa, by odbiło się to na działaniach władz krajowych i stanowych w Indiach. Powstaje problem, czy ktoś dysponuje tak silną argumentacją polityczną oraz wolą jej wykorzystania... Czy sprowadzanie problemu agresji wobec chrześcijan w Indiach do określenia, że sprawcami są hindusi, jest uzasadnione? - Sprawcami nie są reprezentanci hinduizmu jako religii. Jest to grupa związana z pomysłem odrodzenia dominacji hinduskiej. Tę ideologię określa się terminem "Hindutwa". Wpływa ona na różne grupy społeczeństwa indyjskiego. Oczywiście, nie wszyscy hindusi są zainteresowani działalnością Rodziny Organizacji. Są jej zwolennicy, jak i przeciwnicy. To nie tak, że wszyscy hindusi atakują chrześcijan, to domena aktywistów. Zamieszki organizowane są też na zasadzie podsycania animozji w społecznościach lokalnych. Wykorzystywane są tutaj uczucia związane np. z sytuacją majątkową. Do tego jeśli ma się do dyspozycji ludzi, którzy nie mają wiedzy na temat tego, co się rzeczywiście dzieje, stymulowanie agresji staje się łatwiejsze. Ilu aktywnych działaczy liczy Rodzina Organizacji? - Szacuje się, że aktywnych członków samej organizacji-matki jest kilka milionów. Do tego dochodzą inne organizacje, związki zawodowe i studenckie, sympatycy, ich rodziny i sympatycy części partii politycznych (głównie Indyjskiej Partii Ludowej). W sumie może to być kilkanaście milionów osób w skali całego kraju. Skrzydło polityczne organizacji-matki działa co najmniej równie sprawnie jak Kongres. Pod tym względem często porównuje się ich z partią komunistyczną. To jedni z bardziej aktywnych graczy na scenie politycznej, kulturowej i społecznej Indii. Właściwie każda dziedzina życia posiada jakąś "przybudówkę" organizacji-matki, tworząc wraz z nią i innymi organizacjami tego typu Rodzinę Organizacji. Sądzi Pan, że wydarzenia z Orissy się powtórzą? - Moim zdaniem, jest to dopiero początek, choć chciałbym się mylić. Na razie są to wydarzenia o charakterze lokalnym, ale były już przymiarki do podobnych akcji w innych stanach. To są swego rodzaju "baloniki testowe" sprawdzające stopień przygotowania społeczeństwa, opinii publicznej i samej organizacji. Narażeni są tylko chrześcijanie? - Pierwszą, podstawową i wręcz już tradycyjną (od ponad 80 lat) ofiarą są muzułmanie, ale chrześcijanie są zaraz za nimi. Do tej pory chrześcijanie nie byli tak ostro atakowani z uwagi na mniejszą liczebność i brak odpowiedzialności za podział Indii. "Starsi" chrześcijanie są też często lepiej sytuowani społecznie: to niejednokrotnie dobrze wykształceni pracownicy, dyrektorzy szkół, szpitali. Organizacja może dążyć do całkowitego wyparcia chrześcijaństwa? - Jak najbardziej. Przede wszystkim islamu, potem chrześcijaństwa. Wszystko zależy jednak od aktualnych założeń taktycznych kierownictwa wspomnianego ruchu. Rodzina Organizacji widzi Indie jako kraj połączony - nie ma Pakistanu, Bangladeszu, są Indie, i to hinduskie, ale - dodajmy - w takiej wersji hinduizmu, jaka jej pasuje. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-09-09

Autor: wa