Atak na manifestujących za życiem w Brukseli
Treść
Blisko 60-osobowa grupa feministek i członków skrajnej lewicy zaatakowała manifestujących przed centrum aborcyjnym "Aimer Jeunes" w Brukseli, którzy jak co roku swą obecnością chcieli upamiętnić 19 tys. dzieci zabitych w bieżącym roku poprzez aborcję.
Niepohamowaną złość wywołała w zwolennikach aborcji grupka studentów ze stowarzyszenia Génération pour la Vie (Pokolenie za Życiem - GPV), którzy z transparentami ukazującymi abortowane dzieci stawili się w piątkowy wieczór pod "kliniką", gdzie każdego dnia mordowane są poczęte dzieci. - W czasie gdy stojący w strugach deszczu młodzi atakowani byli przez zamaskowanych uczestników kontrmanifestacji, kiedy obrzucano ich pomidorami, niszczono transparenty, wyrywano zdjęcia dokumentujące zbrodniczość aborcji, wtedy właśnie personel centrum aborcyjnego bawił się, popijając szampana - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Antony Burckhardt, przewodniczący GPV. Nie oszczędzono także Irene van der Wende, która opowiadała o dramacie, jaki przeżywają kobiety po dokonanej aborcji, o tragedii, jakiej doświadczyła ona sama, kiedy dokonała aborcji na własnym dziecku poczętym w wyniku gwałtu. Feministki i lewicowcy nie mieli dla niej ani tolerancji, ani litości. Zbombardowali ją pomidorami, obrzucili najgorszymi obelgami. - To była scena iście surrealistyczna! - relacjonuje przewodniczący GPV. - Na ulicy byli tylko oni i my. Dopiero po czasie przybył oddział policji. Całe szczęście, wszystko zostało sfilmowane - mówi Burckhardt. Komentując to wydarzenie, zauważa, że kontrmanifestanci do tego stopnia przerazili się akcją młodych promujących życie, iż zupełnie zapomnieli o zasadzie, którą sami wszędzie głoszą. - Zapomnieli o wolności wypowiedzi - stwierdza. Precyzuje też, że stowarzyszenie wystosowało już apel do pracowników działającego przy ul. św. Jana Nepomucena centrum aborcyjnego finansowanego przez belgijskich podatników, by publicznie odcięli się od aktów przemocy, jakich dopuścili się kontrmanifestanci.
Dzień po skandalicznych zajściach sympatycy i członkowie GPV z jeszcze większym zapałem przystąpili do cotygodniowej akcji rozdawania ulotek mówiących o złu aborcji. Jak się okazało, nigdy wcześniej nie było ich aż tak wielu. - Niech żyje życie! - podsumowuje piątkowo-sobotnie wydarzenia Burckhardt.
Anna Bałaban
Nasz Dziennik Wtorek, 20 grudnia 2011, Nr 295 (4226)
Autor: au