Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Atak na konwój

Treść

Co najmniej 19 osób zginęło w wyniku ataku izraelskich żołnierzy na konwój z pomocą humanitarną dla Strefy Gazy. Uzbrojeni komandosi weszli na pokład największej z jednostek wiozących środki wsparcia dla Palestyńczyków i otworzyli ogień do załogi. Na pokładzie było wówczas ok. 500 osób, w większości Turków.
Do zdarzenia doszło na wodach międzynarodowych, 64 km od brzegu Morza Śródziemnego. Jak twierdzi izraelska armia, jej żołnierze otworzyli ogień, gdyż zostali sprowokowani. Z kolei członkowie załogi poinformowali, że Izraelczycy strzelali już przy wchodzeniu na pokład ich statku. Unia Europejska wezwała do niezwłocznego wszczęcia śledztwa w tej sprawie.
Złożona z sześciu statków flotylla pod turecką banderą wioząca pomoc humanitarną wypłynęła z Cypru w niedzielny wieczór, by rankiem dotrzeć do wybrzeży Gazy. Jednakże w wyniku incydentu dostawa została wstrzymana. Jak twierdzą władze w Tel Awiwie, ich żołnierze weszli na pokład statku z rutynową kontrolą, ale zostali zaatakowani przy użyciu toporów, noży, drągów i co najmniej dwóch pistoletów. - Niestety, ta grupa była ślepo nastawiona na konfrontację - powiedział rzecznik izraelskiego rządu Mark Regev. - Przeciwko naszym jednostkom został otworzony ogień. To oni zainicjowali użycie siły. To jest pewne na 100 procent - dodał.
Odmiennego zdania są organizatorzy akcji humanitarnej, którzy informują, że oprócz 19 ofiar śmiertelnych rannych zostało także ok. 30 innych członków załogi. Audrey Bomse, jedna z organizatorek konwoju, stwierdziła, że akcja izraelskich wojsk była nieproporcjonalna. - Nie zamierzaliśmy stawiać żadnego siłowego oporu. Jedynym sprzeciwem, na jaki się zdecydowaliśmy, było fizyczne zablokowanie dostępu do sterowni, zagrodzenie wejścia do maszynowni, tak by uniemożliwić przejęcie naszego statku. Był to jednak opór czysto symboliczny - podkreśliła Bomse. Jak dodała, to całkowicie niemożliwe, by ktokolwiek z członków załogi otworzył ogień. Według informacji rzecznika opór ten nie był jednak wyłącznie bierny, gdyż także po stronie wojsk izraelskich byli poszkodowani. 10 żołnierzy jest rannych, w tym jeden ciężko.
Izraelskie wojsko odholowało wszystkie jednostki do portu w Aszdod, skąd deportowano członków załóg do ich krajów. Władze w Tel Awiwie poinformowały, że obiecują przekazać do Strefy Gazy całą obiecaną pomoc. Podkreślono także, że rząd dołoży wszelkich starań, "aby bilans ofiar się nie zwiększył". Z drugiej strony zastępca ministra spraw zagranicznych Izraela Danny Ayalon oskarżył członków konwoju o "rozmyślną i skandaliczną prowokację" i określił go mianem "armady nienawiści".
Działania izraelskich wojsk spotkały się z potępieniem ze strony wielu krajów i organizacji międzynarodowych. Wyrazy oburzenia wystosowało przede wszystkim ministerstwo spraw zagranicznych Turcji. Turecka dyplomacja nazwała atak "działaniem nie do przyjęcia". Po ogłoszeniu wiadomości o incydencie tysiące wzburzonych ludzi wyległo na ulice Stambułu; zdaniem władz, manifestowało ok. 10 tysięcy osób. Demonstranci przeszli spod konsulatu Izraela w Stambule do głównego placu w mieście, wykrzykując hasła potępiające atak. Spalono izraelską flagę, doszło także do prób wdarcia się do budynku ambasady Izraela.
Przywódca Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas stwierdził, że atakując konwój, żołnierze urządzili prawdziwą masakrę. Izraelskie działanie potępili również dyplomaci greccy, francuscy i hiszpańscy. Także Watykan wyraził ogromne zaniepokojenie i ból z powodu zaistniałej sytuacji. Stanowisko Stolicy Apostolskiej przedstawił jej rzecznik ks. Federico Lombardi. Z kolei w imieniu Unii Europejskiej wypowiedziała się szefowa dyplomacji Catherine Ashton i zaapelowała o niezwłoczne wszczęcie dochodzenia. Jednocześnie wezwała do otworzenia granicy Gazy w celu umożliwienia przepływu pomocy, towarów i ludzi. Aby szczegółowo omówić tę kwestię, ambasadorowie krajów członkowskich UE zebrali się na specjalnym spotkaniu w Brukseli.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2010-06-01

Autor: jc